wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 11

Melanie Pov.
Czułam się dziwnie, nigdy wcześniej nie czułam się tak inaczej przy kimś. Nawet nie potrafię opisać co teraz czuje. Te wszystkie emocje są silne, za silne dla mnie. Nie wiem co myśleć. To jak uspokoiłam Justina było dość dziwnie niesamowite. On sam jest niesamowity. Nie myślałam ze kiedykolwiek to powiem, przecież to jest ten sam dupek co wcześniej. Nic się nie zmieniło. Nadal mnie wkurza. Przyznam, że nie spodziewałam się iż zdobędę się na odwagę żeby w ogóle powiedzieć mu o tym, a co dopiero rozwalić to auto. Przecież to było totalne szaleństwo. Jak Justin powie mojemu bratu to on oszaleje, ale nie żałuje. Nie codziennie zdarza się taka okazja. Tom od pewnego czasu zachowuje się dość inaczej. Zmienił się. Stał się bardziej stanowczy i surowy. Wcześniej nie przejmował się zbytnio co robiłam, a teraz wypytuję gdzie i z kim idę. Nie rozumiem tego. Przecież nie jestem bezbronnymi dzieckiem. Jakby coś się stało dałabym radę się obronić. Nigdy wcześniej nie chodziłam na żadne lekcje karate, boksu czy innego gówna. Sama siebie zadziwiłam tym, że teoretycznie dość dobrze poradziłam sobie w obronieniu siebie i Kate. Nie przypuszczałam, że dam sobie radę. Ci goście byli ze sobą jakoś powiązani, oboje mieli te kurtki z literką S, tylko co to znaczy? Może smerfy? nie jasne, że nie Melanie. A może seksualni? Ok nawet nie chce widzieć dlaczego pomyślałam nad tym. Może to od jakiegoś nazwiska lub imienia. No, ale jest tak wiele nazwisk i imion na S jak np: Simon, Sarah, Stefan, Santiago, a o nazwiskach nawet nie wspomnę Stevens, Smith, Stewart. Dlaczego S? A może to po prostu przypadek? Mam tyko taką nadzieje. Nie będę zaplątać sobie tym głowy. O dzisiaj przyjeżdża moja ulubiona kuzynka Meg. Ma 20 lat, ale i tak bardzo dobrze się z nią dogaduje. Jest świetna na prawdę. Jedynie z częścią rodziny utrzymuje kontakt, ponieważ gdy rodzice zginęli w wypadku odwrócili się od nas. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to mama Meg zaopiekowała się nami. Bardzo się do niej przywiązałam. Teresa była siostrą mojego ojca. Tak samo jak ja bardzo ciężko przeżyła jego śmierć. Zawsze wieczorem śpiewała mi kołysanki, a gdy myślała, że już zasnęłam zaczynała płakać. Było mi jej strasznie szkoda, ale nie chciałam by czuła się jeszcze gorzej z myślą, że słyszę jak płacze. Meg jest śliczną kobietą. Ma czarne sięgające do ramion włosy i brązowe oczy. Ma typowo włoską urodę, zgrabne ciało i zawszę pachnie...
- Mel podaj mi pilot chcę przełączyć na zwierzątka. - poprosiła Kat.
Ach tak teraz wszyscy siedzimy na kanapie. Tom i Ryan na fotelach obok nas, Justin i Chris po obu moich stronach, a nasza Kate usiadła na podłodze. Bieber i ja mieliśmy pogadać, ale jakoś tak wyszło, że teraz oglądamy telewizje Poniosłam się lekko i wzięłam pilota po czym dałam jej. Kat prawie wyrwała mi go z ręki i przełączyła na jakiś program o zwierzętach. Akurat trafiła na moment gdy rekin polował na małą uszatkę. Może być ciekawie. Okrążał swoją zdobycz, a ona nie mała pojęcia co się dzieje. Gdy przystąpił do ataku Kate i Chris zaczęli krzyczeć.
- Uciekaj!
Och no proszę was on musi ją zjeść.
- Zjedz ją, jedz ją, zjedz ją! - krzyknęłam w tym samym czasie razem z Justinem.
Moja przyjaciółka odwróciła się do nas i zrobiła groźną minę co bardziej przypominało jakby zaraz miała kichnąć. Roześmiałam się, a w tym samym momencie rekin zjadł uszatkę. Kat zakryła oczy i podreptała do fotela, na którym siedział Chris i wtuliła się w niego. Czekaj zaraz czy mnie coś ominęło? Nie miałam czasu na myślenie, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a ja już wiedziałam kto. Szybko zerwałam się z miejsca i nie chcąc tracić czasu przeszłam przez kolana Justina omal się nie zabijając.  Podbiegłam do drzwi jak błyskawica i jak tylko je otworzyłam wskoczyłam na Meg oplatając nogi wokół jej talii.
- Boże jak ja bardzo tęskniłam. - wyszeptałam w jej czarne włosy.
- Melanie złaź ze mnie nie ważysz 10 kg przecież. - powiedziała zrzucając mnie z siebie, no tak przecież to Meg.
Wydęłam wargi i odwróciłam się by z powrotem wejść do domu, a ona za mną. Szłam bardzo powoli garbiąc się, dopóki Megi nie wskoczyła mi na barana. Zaśmiałyśmy się po czym weszłyśmy do salonu. Tom wstał z miejsca i przytulił Meg.
- To jest nasza kuzynka Meg. - Oznajmił i poszedł gdzieś w głąb mieszkania.
- No cześć pięk...
- Wole cipki. - przerwała Justinowi, a oczy wszystkich po za mną rozszerzyły się.
Nie wspominałam? Magi jest homoseksualna, ale mi to kompletnie nie przeszkadza. Zastanawia mnie gdzie jest Tom. Czemu tak nagle wyszedł. Zostawiłam Meg w salonie i podążyłam w tą samą stronę co mój brat. Po cichu szłam po schodach idąc do jego pokoju. Oczywiście nie miałam zamiaru tam wejść, oglądałam tak dużo filmów detektywistycznych, że nie jestem na tyle głupia żeby dać się złapać. Na palcach delikatnie otworzyłam drzwi by móc zobaczyć czy mój obiekt jest w środku i bingo. Tom stał do mnie plecami więc nie mógł mnie zobaczyć. Zauważyłam, że rozmawiał przez telefon.
- Nie dostaniesz jej Smith. - warknął do słuchawki.
Smith, Smith nic mi to nie mówi, ale przecież to może być powiązane z tymi gośćmi, bo przecież Smith ma na początku S. Może to jest powiązane z tym człowiekiem.
- Ona nic nie wie o tym czym się zajmujemy. - powiedział.
Zaraz, zaraz czym on się zajmuje? Zbije go kiedyś przysięgam. Chciałam się odsunąć, lecz ktoś popchnął mnie agresywnie do środka tak, że upadłam na podłogę. Tom wzdrygną się i szybko zakończyć połączenie.
- Nie ładnie to tak podsłuchiwać nie sądzisz? - spytał głos za mną. Justin.
- Ile słyszałaś smarkulo? - warknął Tom.
Przeraziłam się jego tonem więc szybko wstałam, a Justin popchnął mnie na ścianę trzymając bardzo mocno za nadgarstki. Jeszcze nigdy nie czułam tak okropnego bólu. Mimo licznych prób nie udało mi się wyrwać.
- Gadaj suko, głucha jesteś? - ryknął mój brat.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć i złość coraz bardziej mnie buzowała. Jak on tak kurwa może. Wyrwałam się z uścisku Justina i podeszłam do Toma.
- Jesteś chory, jak możesz tak mówić? Mówiłeś, że to ja się zmieniłam, ale to nie jest prawda. Ty się zmieniłeś, stałeś się bezdusznym skurwielem. Nie obchodzi cie jaki sprawiasz mi ból, nie obchodzi cię, że ktoś przyłożył mi pistolet do głowy i wystarczyłby jeden ruch palcem, żeby mnie zabić, nie obchodzę cię. Nie mogę w to uwierzyć. Wiem tylko to, że dowiem się kto to jest Smith i zabije go za to, że zrobił z mojego brata skurwysyna. Wiem, że to nazwisko jest powiązane z napadem na Kate i nasz dom. Nienawidzę cię tak bardzo. - powiedziałam prosto w jego twarz. Nie chciałam się rozpłakać, nie teraz.
Nagle mój telefon zadzwonił, wyjęłam go z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni. Numer nieznany. Kliknęłam na zieloną słuchawkę przystawiając telefon do ucha.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć kim tak na prawdę jest twój brat bądź za 20 min w opuszczonym magazynie na Wall Street S. - oznajmił. S to musi być Smith. Rozłączyłam się i popatrzyłam przed siebie. Na łóżku leżały  kluczyki do auta. Nie patrząc na nikogo migiem podeszłam do łóżka zabierając kluczyki czym wybiegłam z domu udając się do auta. Niestety gdy już miałam wsiadać do auta czyjaś dłoń zatrzymała mnie. Odwróciłam się by zobaczyć twarz Toma. Szarpnęłam się tym samym wydostając się z uścisku i szybko otworzyłam auto po czym odpaliłam silnik i wyjechałam. Nie obchodziło mnie to, że coś może pójść nie tak. Chce dowiedzieć się prawdy i jeśli Tom nie chce mi jej powiedzieć sama się dowiem. To zaskakujące, że mogę tak jakby wyłączyć się i stać się zimna. Bez uczuć całkiem jak mój brat.


___________________________________________
PRZEPRASZAM! ZNOWU WAS ZAWIODŁAM :(Nie było mnie długo, ale miałam dużo do zaliczenia, poprawienia i napisania w szkole.
Wyjątkowo krótki, ale musiałam już dodać. Nawet nie wiem czy jeszcze tam jesteście :(
Rozdział krótki, nudny, beznadziejny przepraszam :(
Boziu, jak myślicie Mel wyjdzie z tego cało? Tom będzie czuł wyrzuty sumienia?
JESTEM Z WAS BARDZO DUMNA. PISZECIE TE KOMENTARZE A JA TO CZYTAM I TAK SOBIE MYŚLĘ: KURDE KTOŚ TO CZYTA MOŻE JEDNAK WARTO PISAĆ.
JEŚLI CHCECIE TO JEST MÓJ:
 TWITTER: @nataliawilk101 - praktycznie z niego nie korzystam, ale moge zacząć.
SNAP: @missnatalia101
PISAĆ ŚMIAŁO ITP.
CHCECIE MOŻE MOJEGO INSTAGRAMA? :)
KOCHAM WAS MISIACZKI :*
 CZYTASZ=KOMENTUJ!

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 10

Melanie Pov.
Cholernie się bałam. Nie wiedziałam kto to może być. Po głowie przeszła mi myśl, że to może Chris lub Justin robią nam kawał, ale gdy usłyszałam gorzki śmiech odsunęłam ją od siebie. Może to jakiś chory psychicznie człowiek zabijające niewinne dziewczyny? Tak to na pewno to. I co teraz? Nie ma nikogo w domu oprócz mnie i Kate. Akurat w takim momencie Tom musiał mnie zostawić wspaniale. Ok spokojnie dasz sobie radę, nie raz dawałaś radę w gorszych przypadkach. Po raz kolejny usłyszałam huk, lecz tym razem dobiegał on za drzwiami. Moje serce biło zdecydowanie szybciej niż powinno. Spojrzałam do tyłu na Kate, która stała przerażona bez ruchu. Popatrzyłam na nią ze spokojem w oczach i przystawiłam palec do ust, a drugą ręką wskazałam na kuchnie. Od razu zrozumiała mój gest i wycofała się do kuchni zatykając obiema rękami buzię, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Przynajmniej ja musiałam zachować spokój choć myślałam, że zaraz się zesram ze strachu. Po chwili usłyszałam coś w stylu otwierania zamka więc zerwałam się z kanapy i biegałam w kółko szukając czegoś do obrony. W oczy rzuciła mi się miotła, a raczej styl od miotły. Szybko sięgnęłam po niego po czym ukryłam się za ścianą tuż obok drzwi, a w tym samym momencie drzwi zaczęły się powoli otwierać. Gdy po całym domu rozniósł się dźwięk ciężkich kroków zatkałam usta ręką i zamknęłam oczy.
- No dalej kwiatuszku wiem, że tam jesteś. - powiedział nieznajomy mi głos.
Powoli wyjrzałam za ściany, dostrzegłam, że koleś odwrócony jest do mnie tyłem więc wykorzystałam sytuację i biorąc głęboki oddech wstałam. Wzięłam styl w obie ręce, szybko wybiegłam z ukrycia. Wskoczyłam napastnikowi na plecy, a moją broń zręcznie przyłożyłam do jego szyi. Widać, że zaskoczyłam tego kutasa i dobrze. Złapał za moje ręce i przerzucił na drugą stronę tak, że przeleciałam nad nim i wylądowałam na stole łamiąc go. Plecy bolały mnie niemiłosiernie, ból powoli i bardzo boleśnie rozchodził się po całych moich plecach. Mogłam zostać w ukryciu. Ten koleś miał dużo siły nie dziwie się, że z łatwością mnie przerzucił. Nie przyjrzałam się mu dokładnie, zauważyłam tylko iż był tęgi i wysoki. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Podszedł do mnie, jego oczy były szare i w tym momencie wyrażały tylko złość. Przypominał mi wściekłego psa, a po tym jak warknął potwierdził moją myśl.
- Dobry piesek. - powiedziałam piskliwym głosem uśmiechając się jak najładniej i najszerzej potrafiłam. Myślałam, że to w jakiś sposób pomoże, nic bardziej mylnego. Nieznajomy podniósł mnie za koszulkę i postawił do pionu. Teraz byłam z nim twarzą w twarz, no może nie tak dokładnie bo moja twarz znajdowała się na wysokości jego klatki piersiowej. Przypomniała mi się noc, w której uratowałam moją przyjaciółkę, tamten facet miał taką samą kurtę. Ten sam czerwony znaczek w kształcie S na kurtce. Zmarszczyłam brwi i  spojrzałam do góry na potkając zimne szare oczy. Zaraz, zaraz znam go! Tom mi kiedyś o nim opowiadał. Mówił mi, że niejaki Dave zadarł z pewnym gangiem i stracił przez to matkę, ale czy to na pewno on?
- Dave? - zaryzykowałam pytając się go. Ten otworzył szeroko oczy i usta, ale milczał. Uznałam to za tak więc postanowiłam to wykorzystać. Teraz zamieniam się w sukę Melanie proszę państwa. To jedyny sposób na ratowanie się. Odsunęłam się od niego na odległość 2 metrów.
- Gdzie jest twoja mama co? - wyszło to ze mnie z jadem i rozbawieniem, cały czas patrzyłam w oczy napastnika. Zaszokowany nie mógł z siebie nic wydusić po za cichym warknięciem
- Och zapomniałam ona nie żyje. - powiedziałam bardzo wyraźnie, a gdy dotarły do jego uszu gwałtownie mnie szarpnął i obrócił do siebie tyłem po czym wyciągnął coś z tyłu spodni i przyłożył mi do skroni. Już wiedziałam co to, był to pistolet. Nie taki miałam plan miałam go tym zranić, a nie wkurzyć. Zajebiście teraz to jestem załatwiona, ale czekaj suka Melanie jeszcze mnie nie opuściła.
- Umierała powoli myśląc jakim jesteś dupkiem. - warknęłam. On na chwile poluzował uścisk a ja nadepnęłam na jego nogę. Dave upuścił pistolet z krzykiem, obróciłam się kopiąc broń do tyłu a jego odepchnęłam. Był gotowy do ataku, ale Kate wyszła z kuchni przerażona. Popatrzyłam się na nią z wyrzutem, a gdy dostrzegła co się dzieje pobiegła z powrotem. Dave spojrzał na spluwę. Wiedziałam co chce zrobić więc pierwsza zaczęłam biec, a on zaraz za mną. Zrobiłam ślizg znowu kopiąc broń. Nagle poczułam ostry ból w okolicach brzucha. Dave właśnie kopnął mnie w brzuch, potem w żebra. Gdy chciał zadać kolejny cios zamknęłam oczy czekając na uderzenie, lecz usłyszałam głośny huk i kolejny jakby ktoś spadał na podłogę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kate z patelnią w dłoni i włamywacza leżącego na podłodze. Moje oczy rozszerzyły się patrząc na moją przyjaciółkę. Jej kolana się trzęsły. Ten ruch musiał ją dużo kosztować, ponieważ  ona nie lubi przemocy. Łapiąc się za brzuch zaczęłam wstawać. Nie powiem bolał i to bardzo, ale musiałam sobie jakoś poradzić. A co zrobimy z ciałem? Oczywiście, że Kate go nie zabiła, tylko lekko otumaniła. Powinien się obudzić za niedługo. Gdy już byłam w pionie przyjaciółka rzuciła się na mnie głaszcząc moja głowę. Doceniam jej gesty, są opiekuńcze. W takich właśnie chwilach brakuje mi rodziców. Brakuje mi mamy, która mnie pocieszy, przytuli i ukarze. Taty, których będzie chciał zabić wszystkich moich chłopaków, choć Tom przejął tą role. Brakuje mi rodzinnych chwil, gdy wszyscy razem siadamy przed kominkiem i rodzice opowiadają nam żenujące historie z naszego dzieciństwa. Pocieszam się tym, że moi rodzicie dali miejsce innej osobie na ziemi. Nie wiem ile tak stałyśmy, ale gdy oderwałyśmy się od siebie włamywacza już nie było. Patrzyłam raz na podłogę raz na Kat, a ona robiła to samo.
- Zwiał. - wzruszyłam ramionami po czym podeszłam do złamanego stołu. No pięknie. Kat schyliła się żeby to pozbierać.
- Nie zbieraj tego jutro pozbieram. - powiedziałam z uśmiechem na co przytaknęła.
 Rzem udałyśmy się do mojego pokoju, nie chciałam spać sama, nie po tym co się stało. Jednak przestraszyłam się, myślałam że stanie się coś poważnego. To nie było zwykłe włamanie do zwykłego domu. To musiało być zaplanowane przez kogoś. Ta sama kurtka, muszę się dowiedzieć co oznacza czerwona literka S. Jutro szkoła, muszę się skupić na nauce. Poszłam do łazienki tak samo jak Kat lecz ona do innej. Rozebrałam się i dostrzegłam na moim brzuchu czerwono-fioletowe siniaki, dotknęłam je opuszkami palców i od razu tego pożałowałam bo bolało. Odwróciłam się tyłem do lustra, żeby spojrzeć na plecy. Tam sytuacja była lepsza, były tylko lekkie zadrapania i siniaki. Westchnęłam i weszłam pod prysznic po czym namydliłam swoje ciało i włosy. Spłukałam piane, zakręciłam wodę i wyszłam owinięta ręcznikiem. Ubrałam się w czystą bieliznę i koszulkę Toma. Jak w niej śpię czuje się bezpieczna choć dzisiaj mnie zawiódł. Zranił mnie tymi słowami. Nie zmieniłam się jestem taka jak wcześniej. Zmęczona położyłam się na łóżku. Chwile poczułam, że materac się zgina po czym Kate przykryła nas szczelnie kołdrą i pocałowała mnie w policzek. Dobrze, że jej się nic nie stało. Z tą myślą zasnęłam
Do moich uszu dobiegł głośny dźwięk budzika. Podniosłam głowę za kołdry i rzuciłam poduszką w budzik. Wyłączył się dając mi ulgę, ale nie trwało to wiecznie bo poczułam jak  ktoś siada mi na tyłku.
- Wstawaj dzisiaj Jade i Nate wracają z tej wymiany. - Kate wrzasnęła.
Jade i Nate? Natychmiast zerwałam się z łóżka zwalając Kat. Jade i Nate to są nasi przyjaciele, pani od niemieckiego wysłała ich na wymianę. Zabrała mi ich na całe dwa miesiące, ale teraz wrócili. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam tańczyć po całym pokoju  i śpiewać, że wrócili. Po chwili Kate dołączyła do mnie. Gdy mniej więcej się opanowałyśmy poszłam się przebrać. Weszłam do łazienki z już przygotowanymi ciuchami w ręce. Umyłam zęby i ubrałam na siebie jeansy z wysokim stanem, białą bluzkę na ramiączkach wyciętą po bokach i zawiązałam sobie koszule w kratkę na biodrach. Nałożyłam lekki makijaż i gotowa wyszłam z pokoju. Wszystkie książki miałam w szkole więc nie musiałam brać plecaka. Wraz z gotową już Kat zeszliśmy na dół. Postanowiłyśmy nie odzywać się do reszty domowników. Nalegałam by nie mówić co stało się wczoraj mimo, że przyjaciółce nie podobało się to. Fakt boli mnie brzuch i plecy, ale uważam iż nie zasługują na to żeby wiedzieć. Zostawili nas same bez niczego, ale z drugiej strony skąd mogli wiedzieć, że coś się stanie. Tom przegiął nie powinien mówić mi takich rzeczy. Schodząc słychać było wesołe rozmowy. No to kurwa bardzo się cieszę, że im humor dopisuje. Szkoda, że nam nie. Gdy już byłyśmy na dole zapanowała grobowa cisza.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Uśmiechnęłam się do nich po czym z nienawiścią w oczach popatrzyłam na Toma.
Kate tak samo jak ja była wkurzona no, ale kto by nie był. Nieodpowiedzialni ludzie mogli chociaż włączyć jakieś zabezpieczenia. Z resztą nie obchodzi mnie to dałyśmy sobie radę, bez nich. Nie patrząc na nikogo podeszłam do lodówki i wyciągnęłam dwie puszki napoju energicznego po czym podłam jedną Kat na co bąknęła ciche dzięki. Pierwszy odezwał się mój brat.
- Słuchaj Mel przepraszam.
- Szkoda, że nie wiedziałeś co tu się stało wczoraj, nie było cię Tom. - warknęła Kate, a w jej oczach pojawiły się łzy. Odstawiłam napój i podeszłam do niej i mocno przytuliłam szepcząc do ucha miłe słowa. Uspokoiła się troszkę.
- Zaraz co się stało? - spytał skupiony Justin. Prychnęłam pod nosem udając się do drzwi. Nie będę im mówić, mam dość. Jedynie pociesza mnie fakt, że moi przyjaciele wracają. Poznałam ich  w pierwszej klasie liceum, żadna z nas jakoś nie mogła się odnaleźć. Oczywiście ja miałam lepiej bo była ze mną Kate. Zabawna historia, więc jak zadzwonił dzwonek na lekcje wszyscy rozeszli się do klas z wyjątkiem mnie, bo jak zwykle się spóźniłam. Idąc korytarzem do swojej klasy zauważyłam, że Victoria przypiera do szafek jakąś dziewczynę. Wkurzyłam się bo ze mną też tak zrobiła, ale ja się nie dałam. Podeszłam do nich popychając Victorię. Potem zaczęłyśmy się kłócić i uderzyłam ją pięścią w twarz, więc z krzykiem pobiegła do łazienki. Nate stał z kolegami, którzy tak jak on patrzyli się z otwartymi ustami. Potem zagadał i tak jakoś wyszło, że teraz traktujemy się jak rodzinę. Jestem ja, Kate, Jade i Nate. Tak Nate jest sam jako chłopak, trudno los tak chciał. Wreszcie ich dzisiaj zobaczę. Od razu po przyjściu na parking szkolny dostrzegłam niebieską czuprynę. Nie zastanawiając się podbiegłam i wskoczyłam jej na barana krzycząc Jade. Ona od razu pisnęła i zrzuciła mnie z siebie. I rzuciła się na mnie przytulając na trawie. Potem zeskoczyła ze mnie i pobiegła do Kat. Śmiejąc się zauważyłam Natea. Pomógł mi wstać i mocno przytulił do siebie, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej. Boże jak mi go brakowało.
- Może zamiast iść do szkoły pójdziemy do mojego kumpla, ma nowy towar. - Tak zdecydowanie mi go brakowało.
- No, ale - wymamrotała Kat - Z resztą raz się żyje suki. - po chwili dodała, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Poszliśmy do samochodu Natea, ja siedziałam z przodku, a dziewczyny z tyłu. Podczas jazdy delikatnie położył rękę na moim kolanie. Uśmiechnęłam się patrząc na niego, odwzajemnił uśmiech. Niedługo po tym dojechaliśmy na miejsce, lecz tylko Nate wyszedł. Powiedział, że to nie zbyt bezpieczne, bo są tam podejrzane typy. W samochodzie panowała cisza. Cieszyłyśmy się swoim towarzystwem. Nate wrócił dość szybko, a w ręce trzymał cztery jointy z marihuana. Moje oczy rozszerzyły się, ale byłam podekscytowana. No bo przecież nie często zdarza się taka okazja. Tak pewnie teraz zachowujemy się jak dzieci. Postanowiliśmy zapalić w aucie. Przyjaciel podał wszystkim i pomachał zapalniczką w powietrzu. To nie jest mój pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Lubie się zabawić. Oczywiście Tom nic o tym nie wie, lepiej żeby tak zostało, bo jakby się dowiedział to by mnie chyba zabił, dosłownie. Pierwszy odpalił Nate potem ja, Jade i na samym końcu Kate. Jeden buch, drugi, trzeci jest wspaniale. Czuje się zajebiście. Nate przybliżył się do mnie i ujmując mój pod brudek dmuchnął mi dymem w usta, to było gorące. Spojrzałam na Kat i Jade, one się całowały kurwa one się całowały. Wybuchłam śmiechem, a pozostali dołączyli do mnie. Nate odpalił samochód i zaczął jechać do mojego domu. Teraz przypomniał mi się Alex, dlaczego? nie wiem. To jest skończony dupek. Niech ja go tylko dorwę. Potrząsnęłam głową gdy byliśmy już na podjeździe. Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i wraz z Kate wyszłyśmy cały czas się śmiejąc. To wszystko było takie zabawne. To był chyba najlepszy towar jaki kiedykolwiek dostałam serio.
- Chyba w tych jointach było coś specjalnego, bo widzę na różowo. - wrzasnęłam do Kate.
- Przecież tu są ryby no co ty, o patrz Nemo. - wskazała na różowego niedźwiedzia.
- Nie to raczej jakby brat niedźwiedź. - wymamrotałam.
Idąc potknęłam się o małego karła leżącego na podjeździe.
- Przepraszam. - krzyknęłam, po czym się zaśmiałam. Ten karzeł miał różowe afro, sukienkę w kratkę i kurwa on był ciemnoskóry. Weszłyśmy do domu. Justin, Chris i Ryan siedzieli na kanapie lenie zajebane jak zawsze. Gdy nas zauważyli wyłączyli telewizor gapiąc się na nas. Popatrzyłam przed siebie i kucnęłam.
- O w dupę uważajcie tu jest gołąb. - wrzasnęłam trzymając ręce nad głową by się ochronić.
- Kwiatki rosną wszędzie, jest tu tak pięknie
  Kolorowo i zabawnie weź mnie na wannie
  Słoneczko świeci, a my bawimy się jak małe dzieci
  w otoczeniu piękna tak jak półka kuchenna. - Kat zaczęła podskakiwać. Śmiałam się jak nienormalna i gdy była koło mnie pociągnęłam ją za koszulkę tak, że stała teraz koło mnie.
- Brałyście? - zapytali razem.
- Nie. - powiedziałyśmy razem. Zatkałam ręką usta i powiedziałam głośnym szeptem przekonana, iż nikt po za Kate tego nie usłyszy - Chyba  za szybko odpowiedziałyśmy
Zaśmiałyśmy idąc za ręce do kuchni. Nagle wpadł Tom.
- Boże Tom ubierz się. - powiedziałam zatykając sobie jedną ręką oczy, a drugą Kate.
On patrzył zdezorientowany tak samo jak reszta. Zaczęłam się rozbierać.
- Dobra chłopaki Rihanna na mnie czeka. -  powiedziałam i sięgnęłam do półki po czym nałożyłam na głowę różową miskę.
- Tak właśnie będzie niezła zabawa. - Kate wyciągnęła z lodówki keczup i posmarowała sobie nim usta. Pokiwałam głową i poszłam do swojego pokoju. Zaraz za mną do pokoju wszedł nie kto inny jak Justin Bieber.
- Co wzięłaś Melanie? - zapytał surowym tonem. Ktoś tu jest zły. Czekaj czy on jest ubrany w strój pokojówki? Nie wierze 
- Yo Bieber w tym stroju możesz posprzątać mi pokój. - zakpiłam. On ze zmarszczobymi brawami wyszedł z pokoju prawdopodobnie do łazienki. Po chwili wrócił trzymając w ręce szklankę z wodą. Zaraz czy to była woda czy mleko może? Nie wiem. Poczułam zimną wodę na sobie. 
- Odwaliło ci czy co. - warknęłam śmiertelnie poważnie. Chyba odzyskałam juz świadomość, bo wzięłam poduszkę i z całej siły rzuciłam w niego, po czym ściągnęłam mokre jeansy i koszulkę. Nie obchodziło mnie to, że jest w pokoju niech się pierdoli. Zetknęłam na niego, a jego wzrok skierowany był na moj brzuch. O kurwa całkowicie o tym zapomniałam. Z przerażoną miną złapałam koszulkę i chciałam ją założyć lecz ręka Justina uniemożliwiła mi to gdyż wyrwał mi ją z ręki.
- Co to kurwa jest? - wskazał na mój brzuch.
- Tak się składa, że to jest brzuch też go masz. 
Patrzył się na mnie przez chwile, otworzył buzie i chciał zawołać Toma, ale skoczyłam na niego. Jeszcze tego brakowało żeby mój braciszek  się dowiedział. W tej chwili siedziałam okrakiem na Bieberze zatykając obiema rękami jego usta. Justin cały czas patrząc w moje oczy przewrócił nas tak, że teraz on był na górzę. Przybliżył swoją twarz do mojej i lekko musnął moje wargi. Byłam zdezorientowana, gdy chciał zrobić to jeszcze raz odepchnęłam go. On ma dziewczynę. Zaśmiał sie.
- Powiesz mi co stało się w domu pod naszą nieobecność? - spytał, na co pokręciłam głowa. Nie mam zamiaru mu o tym mowić.
- Dobrze w takim razie ubieraj się jedziemy na małą przejażdżkę. - uśmiechną się tajemniczo. No mi tam. Sięgnęłam po szorty z wysokim stanem, czarny sweter i szare conversy. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na dół po cichu. Gdy usłyszeliśmy czyjeś kroki koło schodów Justin zatrzymał sie biorąc obie moje ręce i przykładając do ust. Usmiechnęłam się, to było urocze. Nie wcale nie. Tak i nie kłam kłamczucho. Och cicho tam. Potrząsnęłam głowa i patrząc uważnie pod nogi zeszliśmy da dół. Po czym udaliśmy się do garażu. Moim oczom ukazał sie piękny range rover. Uwielbiam to auto, jest cudowne. Po wejściu Justin odpalił silnik i ruszył. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale mam nadzieje, że w jakieś ciche miejsce. Bieber co chwile na mnie zerknął tak samo jak ja na niego. Od czasu do czasu wymienialismy uśmiechy. Gdy dojechaliśmy oczy miałam szeroko otwarte. Czy to jest tor wyścigowy? To co najbardziej zwróciło moją uwagę to wielki mur kończący tor. Zastanawiałam się na co on jest, ale doszłam do wniosku, że po prostu jest i tyle, bez przyczyny. Odwrociłam się do Justina, który miał przejęty wyraz twarzy.
- Nie potrzebne cie tu przywiozłem. - przyznał patrząc na mnie. 
- Bo widzisz mam taką sprawę do załatwienia. - wymamrotał.
- Powiedz mi. - usmiechnęłam się.
- Widzisz ten mur o tam? - wskazał na miejsce po czym pokiwalam głowa - Ja muszę rozwalić o niego auto. - powiedział pewnie, a ja rozszerzałam oczy. 
- Moge ja to zrobic? - wymsknęło mi się. Serio chciałabym to zrobić. Przecież to nic trudnego. Myśle, że trzeba jechać z dużą prędkością a potem wyskoczyć z auta a ono rozbije się o ten mur. 
- Co? Ty sobie chyba żartujesz, nigdy. - powiedział poważnie. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. 
- Choć wyskakiwanie z auta masz już wyćwiczone. - przewrócił oczami. Usmiechnęłam się szeroko wychodząc z auta. Od razu gdy zamknęłam drzwi u mojego boku pojawił sie jakich koleś.
- Cześć piekna jestem Marco. - uściśnął moja dłoń.
- Daj sobie spokój Marco nie masz szans - usłyszałam z tylu.
- Stary pomarzyć chyba wolno. - zażartował Marco po czym przywitał sie z Justinem piątka. 
- Wiesz ta pani chciała by nam pomóc. - oznajmił Justin, a Marco jedynie uniósł pytająco brwi. Bieber zaśmiał się i wskazał na auto, które właśnie podjechało. 
- Nie, ty nie mówisz powanie. - zaprzeczył Marco patrząc sie raz na mnie a raz na niego. Jus wzruszył ramionami. 
- Zaczekaj czy ty nie jesteś czasem tą dziewczyną, która wygrała wyścig z Anderson? - spytał na co tylko się uśmiechnęłam. Marco pokiwał głową i wymamrotał krótkie da sobie radę i wskazał na auto. Niepewnie podeszłam nie niego. Miał porozbijany szyby, a kluczyki były już w środku. 
- Na pewno wiesz co robisz? - zapytał Justin uważnie mi się przyglądając. A co ja dziecko?
- Nie podosze żadnych kosztów, skarg, ani nic takiego. - przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu. Powoli odpaliłem silnik, i ruszyłam. Jechałam dość szybko ponieważ musiałam miec pewność, że samochód się rozpierpierdoli. Wszystkie oczy skierowane były na mnie. Spokojnie. Gdy byłam jakieś 10 metrów od muru szybko wyskoczyłam z auta i przeturlałam sie pare razy po czym usłyszałam wielki hałas. Spojrzałam w kierunku samochodu, który teraz płonął. Zaraz przebiegł Justin i Marco.
- Dobra robota Mel. - przyznał Justin. Kiwnęlam głowa z uśmiechem i wstałam. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Marco i wraz z Justinem udałam sie do naszego auta. 
- Przejade sie. - stwierdził Justin. 
Zapiekam pasy i patrzyłam przed siebie, a on ruszył. Jechał wolno. 

- Melanie powiedz mi co sie stało. - warknął. Dziewczyna zastanawiała sie czy powiedzieć mu czy nie.
- Ok Justin, gdy poszliście ktoś włamał się do domu. - powiedziała dokładnie analizując jego reakcje. Spiął sie i mocniej zacisnął ręcę na kierownicy. 
- Miał na imię Dave o ile mi wiadomo, trochę się postrzeczliśmy i tak wyszło, że dostałam parę kopnięć a brzuch stąd te siniaki. - wymamrotała prawie nie zrozumiale, ale Justin zrozumiał wszystko. Każda komórka jego ciała chciała śmierci tego gnoja. Zdecydowanie przyspieszył i nie miał zamiaru zwolnić. Melanie patrzyła w szoku na to co się dzieje. Nie wiedziała, że tymi słowami może aż tak wyprowadzić go z równowagi. Justin cały czas przyspieszał, nic do niego nie docierało. Nagle poczuł czyjaś drobną rękę na policzku. Powoli się rozluźniał, nie rozumiał co ta dziewczyna z nim robi. Melanie delikatnie masowała jego policzek bojąc się jego reakcji. Widziała, że powoli wraca do niej. Widziała jego oczy one nie były takie same jak zawsze, były czarne. Oboje trwali w ciszy nie chcąc jej przerywać..



____________________________
Cześć Wam :)
Przepraszam za błędy, pisze na telefonie jutro je poprawie. Mam nadzieje, że sie spodoba. Komentujcie :) tak jak poprzednio dodam rozdział gdy uznam, że jest wystarczająco dużo komentarzy.
Miłego czytania misie :*
CZYTASZ=KOMENTUJ