Snapchat missnatalia101
gg 50432195
Jesli ktos cos chce to pisac (miło by mi było, bo aktualnie umieram) :))
poniedziałek, 6 października 2014
czwartek, 2 października 2014
Wazne
To jest moj drugi blog, założyłam go dzisiaj jesli chcecie wpadnijcie skomentujcie czy cos. Napiszcie mi w komentarzach czy chcecie żebym dalej pisała także na tym blogu :))
http://my-loser.blogspot.com
http://my-loser.blogspot.com
wtorek, 20 maja 2014
Rozdział 11
Melanie Pov.
Czułam się dziwnie, nigdy wcześniej nie czułam się tak inaczej przy kimś. Nawet nie potrafię opisać co teraz czuje. Te wszystkie emocje są silne, za silne dla mnie. Nie wiem co myśleć. To jak uspokoiłam Justina było dość dziwnie niesamowite. On sam jest niesamowity. Nie myślałam ze kiedykolwiek to powiem, przecież to jest ten sam dupek co wcześniej. Nic się nie zmieniło. Nadal mnie wkurza. Przyznam, że nie spodziewałam się iż zdobędę się na odwagę żeby w ogóle powiedzieć mu o tym, a co dopiero rozwalić to auto. Przecież to było totalne szaleństwo. Jak Justin powie mojemu bratu to on oszaleje, ale nie żałuje. Nie codziennie zdarza się taka okazja. Tom od pewnego czasu zachowuje się dość inaczej. Zmienił się. Stał się bardziej stanowczy i surowy. Wcześniej nie przejmował się zbytnio co robiłam, a teraz wypytuję gdzie i z kim idę. Nie rozumiem tego. Przecież nie jestem bezbronnymi dzieckiem. Jakby coś się stało dałabym radę się obronić. Nigdy wcześniej nie chodziłam na żadne lekcje karate, boksu czy innego gówna. Sama siebie zadziwiłam tym, że teoretycznie dość dobrze poradziłam sobie w obronieniu siebie i Kate. Nie przypuszczałam, że dam sobie radę. Ci goście byli ze sobą jakoś powiązani, oboje mieli te kurtki z literką S, tylko co to znaczy? Może smerfy? nie jasne, że nie Melanie. A może seksualni? Ok nawet nie chce widzieć dlaczego pomyślałam nad tym. Może to od jakiegoś nazwiska lub imienia. No, ale jest tak wiele nazwisk i imion na S jak np: Simon, Sarah, Stefan, Santiago, a o nazwiskach nawet nie wspomnę Stevens, Smith, Stewart. Dlaczego S? A może to po prostu przypadek? Mam tyko taką nadzieje. Nie będę zaplątać sobie tym głowy. O dzisiaj przyjeżdża moja ulubiona kuzynka Meg. Ma 20 lat, ale i tak bardzo dobrze się z nią dogaduje. Jest świetna na prawdę. Jedynie z częścią rodziny utrzymuje kontakt, ponieważ gdy rodzice zginęli w wypadku odwrócili się od nas. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to mama Meg zaopiekowała się nami. Bardzo się do niej przywiązałam. Teresa była siostrą mojego ojca. Tak samo jak ja bardzo ciężko przeżyła jego śmierć. Zawsze wieczorem śpiewała mi kołysanki, a gdy myślała, że już zasnęłam zaczynała płakać. Było mi jej strasznie szkoda, ale nie chciałam by czuła się jeszcze gorzej z myślą, że słyszę jak płacze. Meg jest śliczną kobietą. Ma czarne sięgające do ramion włosy i brązowe oczy. Ma typowo włoską urodę, zgrabne ciało i zawszę pachnie...
- Mel podaj mi pilot chcę przełączyć na zwierzątka. - poprosiła Kat.
Ach tak teraz wszyscy siedzimy na kanapie. Tom i Ryan na fotelach obok nas, Justin i Chris po obu moich stronach, a nasza Kate usiadła na podłodze. Bieber i ja mieliśmy pogadać, ale jakoś tak wyszło, że teraz oglądamy telewizje Poniosłam się lekko i wzięłam pilota po czym dałam jej. Kat prawie wyrwała mi go z ręki i przełączyła na jakiś program o zwierzętach. Akurat trafiła na moment gdy rekin polował na małą uszatkę. Może być ciekawie. Okrążał swoją zdobycz, a ona nie mała pojęcia co się dzieje. Gdy przystąpił do ataku Kate i Chris zaczęli krzyczeć.
- Uciekaj!
Och no proszę was on musi ją zjeść.
- Zjedz ją, jedz ją, zjedz ją! - krzyknęłam w tym samym czasie razem z Justinem.
Moja przyjaciółka odwróciła się do nas i zrobiła groźną minę co bardziej przypominało jakby zaraz miała kichnąć. Roześmiałam się, a w tym samym momencie rekin zjadł uszatkę. Kat zakryła oczy i podreptała do fotela, na którym siedział Chris i wtuliła się w niego. Czekaj zaraz czy mnie coś ominęło? Nie miałam czasu na myślenie, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a ja już wiedziałam kto. Szybko zerwałam się z miejsca i nie chcąc tracić czasu przeszłam przez kolana Justina omal się nie zabijając. Podbiegłam do drzwi jak błyskawica i jak tylko je otworzyłam wskoczyłam na Meg oplatając nogi wokół jej talii.
- Boże jak ja bardzo tęskniłam. - wyszeptałam w jej czarne włosy.
- Melanie złaź ze mnie nie ważysz 10 kg przecież. - powiedziała zrzucając mnie z siebie, no tak przecież to Meg.
Wydęłam wargi i odwróciłam się by z powrotem wejść do domu, a ona za mną. Szłam bardzo powoli garbiąc się, dopóki Megi nie wskoczyła mi na barana. Zaśmiałyśmy się po czym weszłyśmy do salonu. Tom wstał z miejsca i przytulił Meg.
- To jest nasza kuzynka Meg. - Oznajmił i poszedł gdzieś w głąb mieszkania.
- No cześć pięk...
- Wole cipki. - przerwała Justinowi, a oczy wszystkich po za mną rozszerzyły się.
Nie wspominałam? Magi jest homoseksualna, ale mi to kompletnie nie przeszkadza. Zastanawia mnie gdzie jest Tom. Czemu tak nagle wyszedł. Zostawiłam Meg w salonie i podążyłam w tą samą stronę co mój brat. Po cichu szłam po schodach idąc do jego pokoju. Oczywiście nie miałam zamiaru tam wejść, oglądałam tak dużo filmów detektywistycznych, że nie jestem na tyle głupia żeby dać się złapać. Na palcach delikatnie otworzyłam drzwi by móc zobaczyć czy mój obiekt jest w środku i bingo. Tom stał do mnie plecami więc nie mógł mnie zobaczyć. Zauważyłam, że rozmawiał przez telefon.
- Nie dostaniesz jej Smith. - warknął do słuchawki.
Smith, Smith nic mi to nie mówi, ale przecież to może być powiązane z tymi gośćmi, bo przecież Smith ma na początku S. Może to jest powiązane z tym człowiekiem.
- Ona nic nie wie o tym czym się zajmujemy. - powiedział.
Zaraz, zaraz czym on się zajmuje? Zbije go kiedyś przysięgam. Chciałam się odsunąć, lecz ktoś popchnął mnie agresywnie do środka tak, że upadłam na podłogę. Tom wzdrygną się i szybko zakończyć połączenie.
- Nie ładnie to tak podsłuchiwać nie sądzisz? - spytał głos za mną. Justin.
- Ile słyszałaś smarkulo? - warknął Tom.
Przeraziłam się jego tonem więc szybko wstałam, a Justin popchnął mnie na ścianę trzymając bardzo mocno za nadgarstki. Jeszcze nigdy nie czułam tak okropnego bólu. Mimo licznych prób nie udało mi się wyrwać.
- Gadaj suko, głucha jesteś? - ryknął mój brat.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć i złość coraz bardziej mnie buzowała. Jak on tak kurwa może. Wyrwałam się z uścisku Justina i podeszłam do Toma.
- Jesteś chory, jak możesz tak mówić? Mówiłeś, że to ja się zmieniłam, ale to nie jest prawda. Ty się zmieniłeś, stałeś się bezdusznym skurwielem. Nie obchodzi cie jaki sprawiasz mi ból, nie obchodzi cię, że ktoś przyłożył mi pistolet do głowy i wystarczyłby jeden ruch palcem, żeby mnie zabić, nie obchodzę cię. Nie mogę w to uwierzyć. Wiem tylko to, że dowiem się kto to jest Smith i zabije go za to, że zrobił z mojego brata skurwysyna. Wiem, że to nazwisko jest powiązane z napadem na Kate i nasz dom. Nienawidzę cię tak bardzo. - powiedziałam prosto w jego twarz. Nie chciałam się rozpłakać, nie teraz.
Nagle mój telefon zadzwonił, wyjęłam go z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni. Numer nieznany. Kliknęłam na zieloną słuchawkę przystawiając telefon do ucha.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć kim tak na prawdę jest twój brat bądź za 20 min w opuszczonym magazynie na Wall Street S. - oznajmił. S to musi być Smith. Rozłączyłam się i popatrzyłam przed siebie. Na łóżku leżały kluczyki do auta. Nie patrząc na nikogo migiem podeszłam do łóżka zabierając kluczyki czym wybiegłam z domu udając się do auta. Niestety gdy już miałam wsiadać do auta czyjaś dłoń zatrzymała mnie. Odwróciłam się by zobaczyć twarz Toma. Szarpnęłam się tym samym wydostając się z uścisku i szybko otworzyłam auto po czym odpaliłam silnik i wyjechałam. Nie obchodziło mnie to, że coś może pójść nie tak. Chce dowiedzieć się prawdy i jeśli Tom nie chce mi jej powiedzieć sama się dowiem. To zaskakujące, że mogę tak jakby wyłączyć się i stać się zimna. Bez uczuć całkiem jak mój brat.
___________________________________________
PRZEPRASZAM! ZNOWU WAS ZAWIODŁAM :(Nie było mnie długo, ale miałam dużo do zaliczenia, poprawienia i napisania w szkole.
Wyjątkowo krótki, ale musiałam już dodać. Nawet nie wiem czy jeszcze tam jesteście :(
Rozdział krótki, nudny, beznadziejny przepraszam :(
Boziu, jak myślicie Mel wyjdzie z tego cało? Tom będzie czuł wyrzuty sumienia?
JESTEM Z WAS BARDZO DUMNA. PISZECIE TE KOMENTARZE A JA TO CZYTAM I TAK SOBIE MYŚLĘ: KURDE KTOŚ TO CZYTA MOŻE JEDNAK WARTO PISAĆ.
JEŚLI CHCECIE TO JEST MÓJ:
TWITTER: @nataliawilk101 - praktycznie z niego nie korzystam, ale moge zacząć.
SNAP: @missnatalia101
PISAĆ ŚMIAŁO ITP.
CHCECIE MOŻE MOJEGO INSTAGRAMA? :)
KOCHAM WAS MISIACZKI :*
CZYTASZ=KOMENTUJ!
Czułam się dziwnie, nigdy wcześniej nie czułam się tak inaczej przy kimś. Nawet nie potrafię opisać co teraz czuje. Te wszystkie emocje są silne, za silne dla mnie. Nie wiem co myśleć. To jak uspokoiłam Justina było dość dziwnie niesamowite. On sam jest niesamowity. Nie myślałam ze kiedykolwiek to powiem, przecież to jest ten sam dupek co wcześniej. Nic się nie zmieniło. Nadal mnie wkurza. Przyznam, że nie spodziewałam się iż zdobędę się na odwagę żeby w ogóle powiedzieć mu o tym, a co dopiero rozwalić to auto. Przecież to było totalne szaleństwo. Jak Justin powie mojemu bratu to on oszaleje, ale nie żałuje. Nie codziennie zdarza się taka okazja. Tom od pewnego czasu zachowuje się dość inaczej. Zmienił się. Stał się bardziej stanowczy i surowy. Wcześniej nie przejmował się zbytnio co robiłam, a teraz wypytuję gdzie i z kim idę. Nie rozumiem tego. Przecież nie jestem bezbronnymi dzieckiem. Jakby coś się stało dałabym radę się obronić. Nigdy wcześniej nie chodziłam na żadne lekcje karate, boksu czy innego gówna. Sama siebie zadziwiłam tym, że teoretycznie dość dobrze poradziłam sobie w obronieniu siebie i Kate. Nie przypuszczałam, że dam sobie radę. Ci goście byli ze sobą jakoś powiązani, oboje mieli te kurtki z literką S, tylko co to znaczy? Może smerfy? nie jasne, że nie Melanie. A może seksualni? Ok nawet nie chce widzieć dlaczego pomyślałam nad tym. Może to od jakiegoś nazwiska lub imienia. No, ale jest tak wiele nazwisk i imion na S jak np: Simon, Sarah, Stefan, Santiago, a o nazwiskach nawet nie wspomnę Stevens, Smith, Stewart. Dlaczego S? A może to po prostu przypadek? Mam tyko taką nadzieje. Nie będę zaplątać sobie tym głowy. O dzisiaj przyjeżdża moja ulubiona kuzynka Meg. Ma 20 lat, ale i tak bardzo dobrze się z nią dogaduje. Jest świetna na prawdę. Jedynie z częścią rodziny utrzymuje kontakt, ponieważ gdy rodzice zginęli w wypadku odwrócili się od nas. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to mama Meg zaopiekowała się nami. Bardzo się do niej przywiązałam. Teresa była siostrą mojego ojca. Tak samo jak ja bardzo ciężko przeżyła jego śmierć. Zawsze wieczorem śpiewała mi kołysanki, a gdy myślała, że już zasnęłam zaczynała płakać. Było mi jej strasznie szkoda, ale nie chciałam by czuła się jeszcze gorzej z myślą, że słyszę jak płacze. Meg jest śliczną kobietą. Ma czarne sięgające do ramion włosy i brązowe oczy. Ma typowo włoską urodę, zgrabne ciało i zawszę pachnie...
- Mel podaj mi pilot chcę przełączyć na zwierzątka. - poprosiła Kat.
Ach tak teraz wszyscy siedzimy na kanapie. Tom i Ryan na fotelach obok nas, Justin i Chris po obu moich stronach, a nasza Kate usiadła na podłodze. Bieber i ja mieliśmy pogadać, ale jakoś tak wyszło, że teraz oglądamy telewizje Poniosłam się lekko i wzięłam pilota po czym dałam jej. Kat prawie wyrwała mi go z ręki i przełączyła na jakiś program o zwierzętach. Akurat trafiła na moment gdy rekin polował na małą uszatkę. Może być ciekawie. Okrążał swoją zdobycz, a ona nie mała pojęcia co się dzieje. Gdy przystąpił do ataku Kate i Chris zaczęli krzyczeć.
- Uciekaj!
Och no proszę was on musi ją zjeść.
- Zjedz ją, jedz ją, zjedz ją! - krzyknęłam w tym samym czasie razem z Justinem.
Moja przyjaciółka odwróciła się do nas i zrobiła groźną minę co bardziej przypominało jakby zaraz miała kichnąć. Roześmiałam się, a w tym samym momencie rekin zjadł uszatkę. Kat zakryła oczy i podreptała do fotela, na którym siedział Chris i wtuliła się w niego. Czekaj zaraz czy mnie coś ominęło? Nie miałam czasu na myślenie, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a ja już wiedziałam kto. Szybko zerwałam się z miejsca i nie chcąc tracić czasu przeszłam przez kolana Justina omal się nie zabijając. Podbiegłam do drzwi jak błyskawica i jak tylko je otworzyłam wskoczyłam na Meg oplatając nogi wokół jej talii.
- Boże jak ja bardzo tęskniłam. - wyszeptałam w jej czarne włosy.
- Melanie złaź ze mnie nie ważysz 10 kg przecież. - powiedziała zrzucając mnie z siebie, no tak przecież to Meg.
Wydęłam wargi i odwróciłam się by z powrotem wejść do domu, a ona za mną. Szłam bardzo powoli garbiąc się, dopóki Megi nie wskoczyła mi na barana. Zaśmiałyśmy się po czym weszłyśmy do salonu. Tom wstał z miejsca i przytulił Meg.
- To jest nasza kuzynka Meg. - Oznajmił i poszedł gdzieś w głąb mieszkania.
- No cześć pięk...
- Wole cipki. - przerwała Justinowi, a oczy wszystkich po za mną rozszerzyły się.
Nie wspominałam? Magi jest homoseksualna, ale mi to kompletnie nie przeszkadza. Zastanawia mnie gdzie jest Tom. Czemu tak nagle wyszedł. Zostawiłam Meg w salonie i podążyłam w tą samą stronę co mój brat. Po cichu szłam po schodach idąc do jego pokoju. Oczywiście nie miałam zamiaru tam wejść, oglądałam tak dużo filmów detektywistycznych, że nie jestem na tyle głupia żeby dać się złapać. Na palcach delikatnie otworzyłam drzwi by móc zobaczyć czy mój obiekt jest w środku i bingo. Tom stał do mnie plecami więc nie mógł mnie zobaczyć. Zauważyłam, że rozmawiał przez telefon.
- Nie dostaniesz jej Smith. - warknął do słuchawki.
Smith, Smith nic mi to nie mówi, ale przecież to może być powiązane z tymi gośćmi, bo przecież Smith ma na początku S. Może to jest powiązane z tym człowiekiem.
- Ona nic nie wie o tym czym się zajmujemy. - powiedział.
Zaraz, zaraz czym on się zajmuje? Zbije go kiedyś przysięgam. Chciałam się odsunąć, lecz ktoś popchnął mnie agresywnie do środka tak, że upadłam na podłogę. Tom wzdrygną się i szybko zakończyć połączenie.
- Nie ładnie to tak podsłuchiwać nie sądzisz? - spytał głos za mną. Justin.
- Ile słyszałaś smarkulo? - warknął Tom.
Przeraziłam się jego tonem więc szybko wstałam, a Justin popchnął mnie na ścianę trzymając bardzo mocno za nadgarstki. Jeszcze nigdy nie czułam tak okropnego bólu. Mimo licznych prób nie udało mi się wyrwać.
- Gadaj suko, głucha jesteś? - ryknął mój brat.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć i złość coraz bardziej mnie buzowała. Jak on tak kurwa może. Wyrwałam się z uścisku Justina i podeszłam do Toma.
- Jesteś chory, jak możesz tak mówić? Mówiłeś, że to ja się zmieniłam, ale to nie jest prawda. Ty się zmieniłeś, stałeś się bezdusznym skurwielem. Nie obchodzi cie jaki sprawiasz mi ból, nie obchodzi cię, że ktoś przyłożył mi pistolet do głowy i wystarczyłby jeden ruch palcem, żeby mnie zabić, nie obchodzę cię. Nie mogę w to uwierzyć. Wiem tylko to, że dowiem się kto to jest Smith i zabije go za to, że zrobił z mojego brata skurwysyna. Wiem, że to nazwisko jest powiązane z napadem na Kate i nasz dom. Nienawidzę cię tak bardzo. - powiedziałam prosto w jego twarz. Nie chciałam się rozpłakać, nie teraz.
Nagle mój telefon zadzwonił, wyjęłam go z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni. Numer nieznany. Kliknęłam na zieloną słuchawkę przystawiając telefon do ucha.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć kim tak na prawdę jest twój brat bądź za 20 min w opuszczonym magazynie na Wall Street S. - oznajmił. S to musi być Smith. Rozłączyłam się i popatrzyłam przed siebie. Na łóżku leżały kluczyki do auta. Nie patrząc na nikogo migiem podeszłam do łóżka zabierając kluczyki czym wybiegłam z domu udając się do auta. Niestety gdy już miałam wsiadać do auta czyjaś dłoń zatrzymała mnie. Odwróciłam się by zobaczyć twarz Toma. Szarpnęłam się tym samym wydostając się z uścisku i szybko otworzyłam auto po czym odpaliłam silnik i wyjechałam. Nie obchodziło mnie to, że coś może pójść nie tak. Chce dowiedzieć się prawdy i jeśli Tom nie chce mi jej powiedzieć sama się dowiem. To zaskakujące, że mogę tak jakby wyłączyć się i stać się zimna. Bez uczuć całkiem jak mój brat.
___________________________________________
PRZEPRASZAM! ZNOWU WAS ZAWIODŁAM :(Nie było mnie długo, ale miałam dużo do zaliczenia, poprawienia i napisania w szkole.
Wyjątkowo krótki, ale musiałam już dodać. Nawet nie wiem czy jeszcze tam jesteście :(
Rozdział krótki, nudny, beznadziejny przepraszam :(
Boziu, jak myślicie Mel wyjdzie z tego cało? Tom będzie czuł wyrzuty sumienia?
JESTEM Z WAS BARDZO DUMNA. PISZECIE TE KOMENTARZE A JA TO CZYTAM I TAK SOBIE MYŚLĘ: KURDE KTOŚ TO CZYTA MOŻE JEDNAK WARTO PISAĆ.
JEŚLI CHCECIE TO JEST MÓJ:
TWITTER: @nataliawilk101 - praktycznie z niego nie korzystam, ale moge zacząć.
SNAP: @missnatalia101
PISAĆ ŚMIAŁO ITP.
CHCECIE MOŻE MOJEGO INSTAGRAMA? :)
KOCHAM WAS MISIACZKI :*
CZYTASZ=KOMENTUJ!
piątek, 2 maja 2014
Rozdział 10
Melanie Pov.
Cholernie się bałam. Nie wiedziałam kto to może być. Po głowie przeszła mi myśl, że to może Chris lub Justin robią nam kawał, ale gdy usłyszałam gorzki śmiech odsunęłam ją od siebie. Może to jakiś chory psychicznie człowiek zabijające niewinne dziewczyny? Tak to na pewno to. I co teraz? Nie ma nikogo w domu oprócz mnie i Kate. Akurat w takim momencie Tom musiał mnie zostawić wspaniale. Ok spokojnie dasz sobie radę, nie raz dawałaś radę w gorszych przypadkach. Po raz kolejny usłyszałam huk, lecz tym razem dobiegał on za drzwiami. Moje serce biło zdecydowanie szybciej niż powinno. Spojrzałam do tyłu na Kate, która stała przerażona bez ruchu. Popatrzyłam na nią ze spokojem w oczach i przystawiłam palec do ust, a drugą ręką wskazałam na kuchnie. Od razu zrozumiała mój gest i wycofała się do kuchni zatykając obiema rękami buzię, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Przynajmniej ja musiałam zachować spokój choć myślałam, że zaraz się zesram ze strachu. Po chwili usłyszałam coś w stylu otwierania zamka więc zerwałam się z kanapy i biegałam w kółko szukając czegoś do obrony. W oczy rzuciła mi się miotła, a raczej styl od miotły. Szybko sięgnęłam po niego po czym ukryłam się za ścianą tuż obok drzwi, a w tym samym momencie drzwi zaczęły się powoli otwierać. Gdy po całym domu rozniósł się dźwięk ciężkich kroków zatkałam usta ręką i zamknęłam oczy.
- No dalej kwiatuszku wiem, że tam jesteś. - powiedział nieznajomy mi głos.
Powoli wyjrzałam za ściany, dostrzegłam, że koleś odwrócony jest do mnie tyłem więc wykorzystałam sytuację i biorąc głęboki oddech wstałam. Wzięłam styl w obie ręce, szybko wybiegłam z ukrycia. Wskoczyłam napastnikowi na plecy, a moją broń zręcznie przyłożyłam do jego szyi. Widać, że zaskoczyłam tego kutasa i dobrze. Złapał za moje ręce i przerzucił na drugą stronę tak, że przeleciałam nad nim i wylądowałam na stole łamiąc go. Plecy bolały mnie niemiłosiernie, ból powoli i bardzo boleśnie rozchodził się po całych moich plecach. Mogłam zostać w ukryciu. Ten koleś miał dużo siły nie dziwie się, że z łatwością mnie przerzucił. Nie przyjrzałam się mu dokładnie, zauważyłam tylko iż był tęgi i wysoki. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Podszedł do mnie, jego oczy były szare i w tym momencie wyrażały tylko złość. Przypominał mi wściekłego psa, a po tym jak warknął potwierdził moją myśl.
- Dobry piesek. - powiedziałam piskliwym głosem uśmiechając się jak najładniej i najszerzej potrafiłam. Myślałam, że to w jakiś sposób pomoże, nic bardziej mylnego. Nieznajomy podniósł mnie za koszulkę i postawił do pionu. Teraz byłam z nim twarzą w twarz, no może nie tak dokładnie bo moja twarz znajdowała się na wysokości jego klatki piersiowej. Przypomniała mi się noc, w której uratowałam moją przyjaciółkę, tamten facet miał taką samą kurtę. Ten sam czerwony znaczek w kształcie S na kurtce. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam do góry na potkając zimne szare oczy. Zaraz, zaraz znam go! Tom mi kiedyś o nim opowiadał. Mówił mi, że niejaki Dave zadarł z pewnym gangiem i stracił przez to matkę, ale czy to na pewno on?
- Dave? - zaryzykowałam pytając się go. Ten otworzył szeroko oczy i usta, ale milczał. Uznałam to za tak więc postanowiłam to wykorzystać. Teraz zamieniam się w sukę Melanie proszę państwa. To jedyny sposób na ratowanie się. Odsunęłam się od niego na odległość 2 metrów.
- Gdzie jest twoja mama co? - wyszło to ze mnie z jadem i rozbawieniem, cały czas patrzyłam w oczy napastnika. Zaszokowany nie mógł z siebie nic wydusić po za cichym warknięciem
- Och zapomniałam ona nie żyje. - powiedziałam bardzo wyraźnie, a gdy dotarły do jego uszu gwałtownie mnie szarpnął i obrócił do siebie tyłem po czym wyciągnął coś z tyłu spodni i przyłożył mi do skroni. Już wiedziałam co to, był to pistolet. Nie taki miałam plan miałam go tym zranić, a nie wkurzyć. Zajebiście teraz to jestem załatwiona, ale czekaj suka Melanie jeszcze mnie nie opuściła.
- Umierała powoli myśląc jakim jesteś dupkiem. - warknęłam. On na chwile poluzował uścisk a ja nadepnęłam na jego nogę. Dave upuścił pistolet z krzykiem, obróciłam się kopiąc broń do tyłu a jego odepchnęłam. Był gotowy do ataku, ale Kate wyszła z kuchni przerażona. Popatrzyłam się na nią z wyrzutem, a gdy dostrzegła co się dzieje pobiegła z powrotem. Dave spojrzał na spluwę. Wiedziałam co chce zrobić więc pierwsza zaczęłam biec, a on zaraz za mną. Zrobiłam ślizg znowu kopiąc broń. Nagle poczułam ostry ból w okolicach brzucha. Dave właśnie kopnął mnie w brzuch, potem w żebra. Gdy chciał zadać kolejny cios zamknęłam oczy czekając na uderzenie, lecz usłyszałam głośny huk i kolejny jakby ktoś spadał na podłogę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kate z patelnią w dłoni i włamywacza leżącego na podłodze. Moje oczy rozszerzyły się patrząc na moją przyjaciółkę. Jej kolana się trzęsły. Ten ruch musiał ją dużo kosztować, ponieważ ona nie lubi przemocy. Łapiąc się za brzuch zaczęłam wstawać. Nie powiem bolał i to bardzo, ale musiałam sobie jakoś poradzić. A co zrobimy z ciałem? Oczywiście, że Kate go nie zabiła, tylko lekko otumaniła. Powinien się obudzić za niedługo. Gdy już byłam w pionie przyjaciółka rzuciła się na mnie głaszcząc moja głowę. Doceniam jej gesty, są opiekuńcze. W takich właśnie chwilach brakuje mi rodziców. Brakuje mi mamy, która mnie pocieszy, przytuli i ukarze. Taty, których będzie chciał zabić wszystkich moich chłopaków, choć Tom przejął tą role. Brakuje mi rodzinnych chwil, gdy wszyscy razem siadamy przed kominkiem i rodzice opowiadają nam żenujące historie z naszego dzieciństwa. Pocieszam się tym, że moi rodzicie dali miejsce innej osobie na ziemi. Nie wiem ile tak stałyśmy, ale gdy oderwałyśmy się od siebie włamywacza już nie było. Patrzyłam raz na podłogę raz na Kat, a ona robiła to samo.
- Zwiał. - wzruszyłam ramionami po czym podeszłam do złamanego stołu. No pięknie. Kat schyliła się żeby to pozbierać.
- Nie zbieraj tego jutro pozbieram. - powiedziałam z uśmiechem na co przytaknęła.
Rzem udałyśmy się do mojego pokoju, nie chciałam spać sama, nie po tym co się stało. Jednak przestraszyłam się, myślałam że stanie się coś poważnego. To nie było zwykłe włamanie do zwykłego domu. To musiało być zaplanowane przez kogoś. Ta sama kurtka, muszę się dowiedzieć co oznacza czerwona literka S. Jutro szkoła, muszę się skupić na nauce. Poszłam do łazienki tak samo jak Kat lecz ona do innej. Rozebrałam się i dostrzegłam na moim brzuchu czerwono-fioletowe siniaki, dotknęłam je opuszkami palców i od razu tego pożałowałam bo bolało. Odwróciłam się tyłem do lustra, żeby spojrzeć na plecy. Tam sytuacja była lepsza, były tylko lekkie zadrapania i siniaki. Westchnęłam i weszłam pod prysznic po czym namydliłam swoje ciało i włosy. Spłukałam piane, zakręciłam wodę i wyszłam owinięta ręcznikiem. Ubrałam się w czystą bieliznę i koszulkę Toma. Jak w niej śpię czuje się bezpieczna choć dzisiaj mnie zawiódł. Zranił mnie tymi słowami. Nie zmieniłam się jestem taka jak wcześniej. Zmęczona położyłam się na łóżku. Chwile poczułam, że materac się zgina po czym Kate przykryła nas szczelnie kołdrą i pocałowała mnie w policzek. Dobrze, że jej się nic nie stało. Z tą myślą zasnęłam
Do moich uszu dobiegł głośny dźwięk budzika. Podniosłam głowę za kołdry i rzuciłam poduszką w budzik. Wyłączył się dając mi ulgę, ale nie trwało to wiecznie bo poczułam jak ktoś siada mi na tyłku.
- Wstawaj dzisiaj Jade i Nate wracają z tej wymiany. - Kate wrzasnęła.
Cholernie się bałam. Nie wiedziałam kto to może być. Po głowie przeszła mi myśl, że to może Chris lub Justin robią nam kawał, ale gdy usłyszałam gorzki śmiech odsunęłam ją od siebie. Może to jakiś chory psychicznie człowiek zabijające niewinne dziewczyny? Tak to na pewno to. I co teraz? Nie ma nikogo w domu oprócz mnie i Kate. Akurat w takim momencie Tom musiał mnie zostawić wspaniale. Ok spokojnie dasz sobie radę, nie raz dawałaś radę w gorszych przypadkach. Po raz kolejny usłyszałam huk, lecz tym razem dobiegał on za drzwiami. Moje serce biło zdecydowanie szybciej niż powinno. Spojrzałam do tyłu na Kate, która stała przerażona bez ruchu. Popatrzyłam na nią ze spokojem w oczach i przystawiłam palec do ust, a drugą ręką wskazałam na kuchnie. Od razu zrozumiała mój gest i wycofała się do kuchni zatykając obiema rękami buzię, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Przynajmniej ja musiałam zachować spokój choć myślałam, że zaraz się zesram ze strachu. Po chwili usłyszałam coś w stylu otwierania zamka więc zerwałam się z kanapy i biegałam w kółko szukając czegoś do obrony. W oczy rzuciła mi się miotła, a raczej styl od miotły. Szybko sięgnęłam po niego po czym ukryłam się za ścianą tuż obok drzwi, a w tym samym momencie drzwi zaczęły się powoli otwierać. Gdy po całym domu rozniósł się dźwięk ciężkich kroków zatkałam usta ręką i zamknęłam oczy.
- No dalej kwiatuszku wiem, że tam jesteś. - powiedział nieznajomy mi głos.
Powoli wyjrzałam za ściany, dostrzegłam, że koleś odwrócony jest do mnie tyłem więc wykorzystałam sytuację i biorąc głęboki oddech wstałam. Wzięłam styl w obie ręce, szybko wybiegłam z ukrycia. Wskoczyłam napastnikowi na plecy, a moją broń zręcznie przyłożyłam do jego szyi. Widać, że zaskoczyłam tego kutasa i dobrze. Złapał za moje ręce i przerzucił na drugą stronę tak, że przeleciałam nad nim i wylądowałam na stole łamiąc go. Plecy bolały mnie niemiłosiernie, ból powoli i bardzo boleśnie rozchodził się po całych moich plecach. Mogłam zostać w ukryciu. Ten koleś miał dużo siły nie dziwie się, że z łatwością mnie przerzucił. Nie przyjrzałam się mu dokładnie, zauważyłam tylko iż był tęgi i wysoki. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Podszedł do mnie, jego oczy były szare i w tym momencie wyrażały tylko złość. Przypominał mi wściekłego psa, a po tym jak warknął potwierdził moją myśl.
- Dobry piesek. - powiedziałam piskliwym głosem uśmiechając się jak najładniej i najszerzej potrafiłam. Myślałam, że to w jakiś sposób pomoże, nic bardziej mylnego. Nieznajomy podniósł mnie za koszulkę i postawił do pionu. Teraz byłam z nim twarzą w twarz, no może nie tak dokładnie bo moja twarz znajdowała się na wysokości jego klatki piersiowej. Przypomniała mi się noc, w której uratowałam moją przyjaciółkę, tamten facet miał taką samą kurtę. Ten sam czerwony znaczek w kształcie S na kurtce. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam do góry na potkając zimne szare oczy. Zaraz, zaraz znam go! Tom mi kiedyś o nim opowiadał. Mówił mi, że niejaki Dave zadarł z pewnym gangiem i stracił przez to matkę, ale czy to na pewno on?
- Dave? - zaryzykowałam pytając się go. Ten otworzył szeroko oczy i usta, ale milczał. Uznałam to za tak więc postanowiłam to wykorzystać. Teraz zamieniam się w sukę Melanie proszę państwa. To jedyny sposób na ratowanie się. Odsunęłam się od niego na odległość 2 metrów.
- Gdzie jest twoja mama co? - wyszło to ze mnie z jadem i rozbawieniem, cały czas patrzyłam w oczy napastnika. Zaszokowany nie mógł z siebie nic wydusić po za cichym warknięciem
- Och zapomniałam ona nie żyje. - powiedziałam bardzo wyraźnie, a gdy dotarły do jego uszu gwałtownie mnie szarpnął i obrócił do siebie tyłem po czym wyciągnął coś z tyłu spodni i przyłożył mi do skroni. Już wiedziałam co to, był to pistolet. Nie taki miałam plan miałam go tym zranić, a nie wkurzyć. Zajebiście teraz to jestem załatwiona, ale czekaj suka Melanie jeszcze mnie nie opuściła.
- Umierała powoli myśląc jakim jesteś dupkiem. - warknęłam. On na chwile poluzował uścisk a ja nadepnęłam na jego nogę. Dave upuścił pistolet z krzykiem, obróciłam się kopiąc broń do tyłu a jego odepchnęłam. Był gotowy do ataku, ale Kate wyszła z kuchni przerażona. Popatrzyłam się na nią z wyrzutem, a gdy dostrzegła co się dzieje pobiegła z powrotem. Dave spojrzał na spluwę. Wiedziałam co chce zrobić więc pierwsza zaczęłam biec, a on zaraz za mną. Zrobiłam ślizg znowu kopiąc broń. Nagle poczułam ostry ból w okolicach brzucha. Dave właśnie kopnął mnie w brzuch, potem w żebra. Gdy chciał zadać kolejny cios zamknęłam oczy czekając na uderzenie, lecz usłyszałam głośny huk i kolejny jakby ktoś spadał na podłogę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kate z patelnią w dłoni i włamywacza leżącego na podłodze. Moje oczy rozszerzyły się patrząc na moją przyjaciółkę. Jej kolana się trzęsły. Ten ruch musiał ją dużo kosztować, ponieważ ona nie lubi przemocy. Łapiąc się za brzuch zaczęłam wstawać. Nie powiem bolał i to bardzo, ale musiałam sobie jakoś poradzić. A co zrobimy z ciałem? Oczywiście, że Kate go nie zabiła, tylko lekko otumaniła. Powinien się obudzić za niedługo. Gdy już byłam w pionie przyjaciółka rzuciła się na mnie głaszcząc moja głowę. Doceniam jej gesty, są opiekuńcze. W takich właśnie chwilach brakuje mi rodziców. Brakuje mi mamy, która mnie pocieszy, przytuli i ukarze. Taty, których będzie chciał zabić wszystkich moich chłopaków, choć Tom przejął tą role. Brakuje mi rodzinnych chwil, gdy wszyscy razem siadamy przed kominkiem i rodzice opowiadają nam żenujące historie z naszego dzieciństwa. Pocieszam się tym, że moi rodzicie dali miejsce innej osobie na ziemi. Nie wiem ile tak stałyśmy, ale gdy oderwałyśmy się od siebie włamywacza już nie było. Patrzyłam raz na podłogę raz na Kat, a ona robiła to samo.
- Zwiał. - wzruszyłam ramionami po czym podeszłam do złamanego stołu. No pięknie. Kat schyliła się żeby to pozbierać.
- Nie zbieraj tego jutro pozbieram. - powiedziałam z uśmiechem na co przytaknęła.
Rzem udałyśmy się do mojego pokoju, nie chciałam spać sama, nie po tym co się stało. Jednak przestraszyłam się, myślałam że stanie się coś poważnego. To nie było zwykłe włamanie do zwykłego domu. To musiało być zaplanowane przez kogoś. Ta sama kurtka, muszę się dowiedzieć co oznacza czerwona literka S. Jutro szkoła, muszę się skupić na nauce. Poszłam do łazienki tak samo jak Kat lecz ona do innej. Rozebrałam się i dostrzegłam na moim brzuchu czerwono-fioletowe siniaki, dotknęłam je opuszkami palców i od razu tego pożałowałam bo bolało. Odwróciłam się tyłem do lustra, żeby spojrzeć na plecy. Tam sytuacja była lepsza, były tylko lekkie zadrapania i siniaki. Westchnęłam i weszłam pod prysznic po czym namydliłam swoje ciało i włosy. Spłukałam piane, zakręciłam wodę i wyszłam owinięta ręcznikiem. Ubrałam się w czystą bieliznę i koszulkę Toma. Jak w niej śpię czuje się bezpieczna choć dzisiaj mnie zawiódł. Zranił mnie tymi słowami. Nie zmieniłam się jestem taka jak wcześniej. Zmęczona położyłam się na łóżku. Chwile poczułam, że materac się zgina po czym Kate przykryła nas szczelnie kołdrą i pocałowała mnie w policzek. Dobrze, że jej się nic nie stało. Z tą myślą zasnęłam
Do moich uszu dobiegł głośny dźwięk budzika. Podniosłam głowę za kołdry i rzuciłam poduszką w budzik. Wyłączył się dając mi ulgę, ale nie trwało to wiecznie bo poczułam jak ktoś siada mi na tyłku.
- Wstawaj dzisiaj Jade i Nate wracają z tej wymiany. - Kate wrzasnęła.
Jade i Nate? Natychmiast zerwałam się z łóżka zwalając Kat. Jade i Nate to są nasi przyjaciele, pani od niemieckiego wysłała ich na wymianę. Zabrała mi ich na całe dwa miesiące, ale teraz wrócili. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam tańczyć po całym pokoju i śpiewać, że wrócili. Po chwili Kate dołączyła do mnie. Gdy mniej więcej się opanowałyśmy poszłam się przebrać. Weszłam do łazienki z już przygotowanymi ciuchami w ręce. Umyłam zęby i ubrałam na siebie jeansy z wysokim stanem, białą bluzkę na ramiączkach wyciętą po bokach i zawiązałam sobie koszule w kratkę na biodrach. Nałożyłam lekki makijaż i gotowa wyszłam z pokoju. Wszystkie książki miałam w szkole więc nie musiałam brać plecaka. Wraz z gotową już Kat zeszliśmy na dół. Postanowiłyśmy nie odzywać się do reszty domowników. Nalegałam by nie mówić co stało się wczoraj mimo, że przyjaciółce nie podobało się to. Fakt boli mnie brzuch i plecy, ale uważam iż nie zasługują na to żeby wiedzieć. Zostawili nas same bez niczego, ale z drugiej strony skąd mogli wiedzieć, że coś się stanie. Tom przegiął nie powinien mówić mi takich rzeczy. Schodząc słychać było wesołe rozmowy. No to kurwa bardzo się cieszę, że im humor dopisuje. Szkoda, że nam nie. Gdy już byłyśmy na dole zapanowała grobowa cisza.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Uśmiechnęłam się do nich po czym z nienawiścią w oczach popatrzyłam na Toma.
Kate tak samo jak ja była wkurzona no, ale kto by nie był. Nieodpowiedzialni ludzie mogli chociaż włączyć jakieś zabezpieczenia. Z resztą nie obchodzi mnie to dałyśmy sobie radę, bez nich. Nie patrząc na nikogo podeszłam do lodówki i wyciągnęłam dwie puszki napoju energicznego po czym podłam jedną Kat na co bąknęła ciche dzięki. Pierwszy odezwał się mój brat.
- Słuchaj Mel przepraszam.
- Szkoda, że nie wiedziałeś co tu się stało wczoraj, nie było cię Tom. - warknęła Kate, a w jej oczach pojawiły się łzy. Odstawiłam napój i podeszłam do niej i mocno przytuliłam szepcząc do ucha miłe słowa. Uspokoiła się troszkę.
- Zaraz co się stało? - spytał skupiony Justin. Prychnęłam pod nosem udając się do drzwi. Nie będę im mówić, mam dość. Jedynie pociesza mnie fakt, że moi przyjaciele wracają. Poznałam ich w pierwszej klasie liceum, żadna z nas jakoś nie mogła się odnaleźć. Oczywiście ja miałam lepiej bo była ze mną Kate. Zabawna historia, więc jak zadzwonił dzwonek na lekcje wszyscy rozeszli się do klas z wyjątkiem mnie, bo jak zwykle się spóźniłam. Idąc korytarzem do swojej klasy zauważyłam, że Victoria przypiera do szafek jakąś dziewczynę. Wkurzyłam się bo ze mną też tak zrobiła, ale ja się nie dałam. Podeszłam do nich popychając Victorię. Potem zaczęłyśmy się kłócić i uderzyłam ją pięścią w twarz, więc z krzykiem pobiegła do łazienki. Nate stał z kolegami, którzy tak jak on patrzyli się z otwartymi ustami. Potem zagadał i tak jakoś wyszło, że teraz traktujemy się jak rodzinę. Jestem ja, Kate, Jade i Nate. Tak Nate jest sam jako chłopak, trudno los tak chciał. Wreszcie ich dzisiaj zobaczę. Od razu po przyjściu na parking szkolny dostrzegłam niebieską czuprynę. Nie zastanawiając się podbiegłam i wskoczyłam jej na barana krzycząc Jade. Ona od razu pisnęła i zrzuciła mnie z siebie. I rzuciła się na mnie przytulając na trawie. Potem zeskoczyła ze mnie i pobiegła do Kat. Śmiejąc się zauważyłam Natea. Pomógł mi wstać i mocno przytulił do siebie, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej. Boże jak mi go brakowało.
- Może zamiast iść do szkoły pójdziemy do mojego kumpla, ma nowy towar. - Tak zdecydowanie mi go brakowało.
- No, ale - wymamrotała Kat - Z resztą raz się żyje suki. - po chwili dodała, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Poszliśmy do samochodu Natea, ja siedziałam z przodku, a dziewczyny z tyłu. Podczas jazdy delikatnie położył rękę na moim kolanie. Uśmiechnęłam się patrząc na niego, odwzajemnił uśmiech. Niedługo po tym dojechaliśmy na miejsce, lecz tylko Nate wyszedł. Powiedział, że to nie zbyt bezpieczne, bo są tam podejrzane typy. W samochodzie panowała cisza. Cieszyłyśmy się swoim towarzystwem. Nate wrócił dość szybko, a w ręce trzymał cztery jointy z marihuana. Moje oczy rozszerzyły się, ale byłam podekscytowana. No bo przecież nie często zdarza się taka okazja. Tak pewnie teraz zachowujemy się jak dzieci. Postanowiliśmy zapalić w aucie. Przyjaciel podał wszystkim i pomachał zapalniczką w powietrzu. To nie jest mój pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Lubie się zabawić. Oczywiście Tom nic o tym nie wie, lepiej żeby tak zostało, bo jakby się dowiedział to by mnie chyba zabił, dosłownie. Pierwszy odpalił Nate potem ja, Jade i na samym końcu Kate. Jeden buch, drugi, trzeci jest wspaniale. Czuje się zajebiście. Nate przybliżył się do mnie i ujmując mój pod brudek dmuchnął mi dymem w usta, to było gorące. Spojrzałam na Kat i Jade, one się całowały kurwa one się całowały. Wybuchłam śmiechem, a pozostali dołączyli do mnie. Nate odpalił samochód i zaczął jechać do mojego domu. Teraz przypomniał mi się Alex, dlaczego? nie wiem. To jest skończony dupek. Niech ja go tylko dorwę. Potrząsnęłam głową gdy byliśmy już na podjeździe. Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i wraz z Kate wyszłyśmy cały czas się śmiejąc. To wszystko było takie zabawne. To był chyba najlepszy towar jaki kiedykolwiek dostałam serio.
- Chyba w tych jointach było coś specjalnego, bo widzę na różowo. - wrzasnęłam do Kate.
- Przecież tu są ryby no co ty, o patrz Nemo. - wskazała na różowego niedźwiedzia.
- Nie to raczej jakby brat niedźwiedź. - wymamrotałam.
Idąc potknęłam się o małego karła leżącego na podjeździe.
- Przepraszam. - krzyknęłam, po czym się zaśmiałam. Ten karzeł miał różowe afro, sukienkę w kratkę i kurwa on był ciemnoskóry. Weszłyśmy do domu. Justin, Chris i Ryan siedzieli na kanapie lenie zajebane jak zawsze. Gdy nas zauważyli wyłączyli telewizor gapiąc się na nas. Popatrzyłam przed siebie i kucnęłam.
- O w dupę uważajcie tu jest gołąb. - wrzasnęłam trzymając ręce nad głową by się ochronić.
- Kwiatki rosną wszędzie, jest tu tak pięknie
Kolorowo i zabawnie weź mnie na wannie
Słoneczko świeci, a my bawimy się jak małe dzieci
w otoczeniu piękna tak jak półka kuchenna. - Kat zaczęła podskakiwać. Śmiałam się jak nienormalna i gdy była koło mnie pociągnęłam ją za koszulkę tak, że stała teraz koło mnie.
- Brałyście? - zapytali razem.
- Nie. - powiedziałyśmy razem. Zatkałam ręką usta i powiedziałam głośnym szeptem przekonana, iż nikt po za Kate tego nie usłyszy - Chyba za szybko odpowiedziałyśmy
Zaśmiałyśmy idąc za ręce do kuchni. Nagle wpadł Tom.
- Boże Tom ubierz się. - powiedziałam zatykając sobie jedną ręką oczy, a drugą Kate.
On patrzył zdezorientowany tak samo jak reszta. Zaczęłam się rozbierać.
- Dobra chłopaki Rihanna na mnie czeka. - powiedziałam i sięgnęłam do półki po czym nałożyłam na głowę różową miskę.
- Tak właśnie będzie niezła zabawa. - Kate wyciągnęła z lodówki keczup i posmarowała sobie nim usta. Pokiwałam głową i poszłam do swojego pokoju. Zaraz za mną do pokoju wszedł nie kto inny jak Justin Bieber.
- Co wzięłaś Melanie? - zapytał surowym tonem. Ktoś tu jest zły. Czekaj czy on jest ubrany w strój pokojówki? Nie wierze
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Uśmiechnęłam się do nich po czym z nienawiścią w oczach popatrzyłam na Toma.
Kate tak samo jak ja była wkurzona no, ale kto by nie był. Nieodpowiedzialni ludzie mogli chociaż włączyć jakieś zabezpieczenia. Z resztą nie obchodzi mnie to dałyśmy sobie radę, bez nich. Nie patrząc na nikogo podeszłam do lodówki i wyciągnęłam dwie puszki napoju energicznego po czym podłam jedną Kat na co bąknęła ciche dzięki. Pierwszy odezwał się mój brat.
- Słuchaj Mel przepraszam.
- Szkoda, że nie wiedziałeś co tu się stało wczoraj, nie było cię Tom. - warknęła Kate, a w jej oczach pojawiły się łzy. Odstawiłam napój i podeszłam do niej i mocno przytuliłam szepcząc do ucha miłe słowa. Uspokoiła się troszkę.
- Zaraz co się stało? - spytał skupiony Justin. Prychnęłam pod nosem udając się do drzwi. Nie będę im mówić, mam dość. Jedynie pociesza mnie fakt, że moi przyjaciele wracają. Poznałam ich w pierwszej klasie liceum, żadna z nas jakoś nie mogła się odnaleźć. Oczywiście ja miałam lepiej bo była ze mną Kate. Zabawna historia, więc jak zadzwonił dzwonek na lekcje wszyscy rozeszli się do klas z wyjątkiem mnie, bo jak zwykle się spóźniłam. Idąc korytarzem do swojej klasy zauważyłam, że Victoria przypiera do szafek jakąś dziewczynę. Wkurzyłam się bo ze mną też tak zrobiła, ale ja się nie dałam. Podeszłam do nich popychając Victorię. Potem zaczęłyśmy się kłócić i uderzyłam ją pięścią w twarz, więc z krzykiem pobiegła do łazienki. Nate stał z kolegami, którzy tak jak on patrzyli się z otwartymi ustami. Potem zagadał i tak jakoś wyszło, że teraz traktujemy się jak rodzinę. Jestem ja, Kate, Jade i Nate. Tak Nate jest sam jako chłopak, trudno los tak chciał. Wreszcie ich dzisiaj zobaczę. Od razu po przyjściu na parking szkolny dostrzegłam niebieską czuprynę. Nie zastanawiając się podbiegłam i wskoczyłam jej na barana krzycząc Jade. Ona od razu pisnęła i zrzuciła mnie z siebie. I rzuciła się na mnie przytulając na trawie. Potem zeskoczyła ze mnie i pobiegła do Kat. Śmiejąc się zauważyłam Natea. Pomógł mi wstać i mocno przytulił do siebie, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej. Boże jak mi go brakowało.
- Może zamiast iść do szkoły pójdziemy do mojego kumpla, ma nowy towar. - Tak zdecydowanie mi go brakowało.
- No, ale - wymamrotała Kat - Z resztą raz się żyje suki. - po chwili dodała, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Poszliśmy do samochodu Natea, ja siedziałam z przodku, a dziewczyny z tyłu. Podczas jazdy delikatnie położył rękę na moim kolanie. Uśmiechnęłam się patrząc na niego, odwzajemnił uśmiech. Niedługo po tym dojechaliśmy na miejsce, lecz tylko Nate wyszedł. Powiedział, że to nie zbyt bezpieczne, bo są tam podejrzane typy. W samochodzie panowała cisza. Cieszyłyśmy się swoim towarzystwem. Nate wrócił dość szybko, a w ręce trzymał cztery jointy z marihuana. Moje oczy rozszerzyły się, ale byłam podekscytowana. No bo przecież nie często zdarza się taka okazja. Tak pewnie teraz zachowujemy się jak dzieci. Postanowiliśmy zapalić w aucie. Przyjaciel podał wszystkim i pomachał zapalniczką w powietrzu. To nie jest mój pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Lubie się zabawić. Oczywiście Tom nic o tym nie wie, lepiej żeby tak zostało, bo jakby się dowiedział to by mnie chyba zabił, dosłownie. Pierwszy odpalił Nate potem ja, Jade i na samym końcu Kate. Jeden buch, drugi, trzeci jest wspaniale. Czuje się zajebiście. Nate przybliżył się do mnie i ujmując mój pod brudek dmuchnął mi dymem w usta, to było gorące. Spojrzałam na Kat i Jade, one się całowały kurwa one się całowały. Wybuchłam śmiechem, a pozostali dołączyli do mnie. Nate odpalił samochód i zaczął jechać do mojego domu. Teraz przypomniał mi się Alex, dlaczego? nie wiem. To jest skończony dupek. Niech ja go tylko dorwę. Potrząsnęłam głową gdy byliśmy już na podjeździe. Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i wraz z Kate wyszłyśmy cały czas się śmiejąc. To wszystko było takie zabawne. To był chyba najlepszy towar jaki kiedykolwiek dostałam serio.
- Chyba w tych jointach było coś specjalnego, bo widzę na różowo. - wrzasnęłam do Kate.
- Przecież tu są ryby no co ty, o patrz Nemo. - wskazała na różowego niedźwiedzia.
- Nie to raczej jakby brat niedźwiedź. - wymamrotałam.
Idąc potknęłam się o małego karła leżącego na podjeździe.
- Przepraszam. - krzyknęłam, po czym się zaśmiałam. Ten karzeł miał różowe afro, sukienkę w kratkę i kurwa on był ciemnoskóry. Weszłyśmy do domu. Justin, Chris i Ryan siedzieli na kanapie lenie zajebane jak zawsze. Gdy nas zauważyli wyłączyli telewizor gapiąc się na nas. Popatrzyłam przed siebie i kucnęłam.
- O w dupę uważajcie tu jest gołąb. - wrzasnęłam trzymając ręce nad głową by się ochronić.
- Kwiatki rosną wszędzie, jest tu tak pięknie
Kolorowo i zabawnie weź mnie na wannie
Słoneczko świeci, a my bawimy się jak małe dzieci
w otoczeniu piękna tak jak półka kuchenna. - Kat zaczęła podskakiwać. Śmiałam się jak nienormalna i gdy była koło mnie pociągnęłam ją za koszulkę tak, że stała teraz koło mnie.
- Brałyście? - zapytali razem.
- Nie. - powiedziałyśmy razem. Zatkałam ręką usta i powiedziałam głośnym szeptem przekonana, iż nikt po za Kate tego nie usłyszy - Chyba za szybko odpowiedziałyśmy
Zaśmiałyśmy idąc za ręce do kuchni. Nagle wpadł Tom.
- Boże Tom ubierz się. - powiedziałam zatykając sobie jedną ręką oczy, a drugą Kate.
On patrzył zdezorientowany tak samo jak reszta. Zaczęłam się rozbierać.
- Dobra chłopaki Rihanna na mnie czeka. - powiedziałam i sięgnęłam do półki po czym nałożyłam na głowę różową miskę.
- Tak właśnie będzie niezła zabawa. - Kate wyciągnęła z lodówki keczup i posmarowała sobie nim usta. Pokiwałam głową i poszłam do swojego pokoju. Zaraz za mną do pokoju wszedł nie kto inny jak Justin Bieber.
- Co wzięłaś Melanie? - zapytał surowym tonem. Ktoś tu jest zły. Czekaj czy on jest ubrany w strój pokojówki? Nie wierze
- Yo Bieber w tym stroju możesz posprzątać mi pokój. - zakpiłam. On ze zmarszczobymi brawami wyszedł z pokoju prawdopodobnie do łazienki. Po chwili wrócił trzymając w ręce szklankę z wodą. Zaraz czy to była woda czy mleko może? Nie wiem. Poczułam zimną wodę na sobie.
- Odwaliło ci czy co. - warknęłam śmiertelnie poważnie. Chyba odzyskałam juz świadomość, bo wzięłam poduszkę i z całej siły rzuciłam w niego, po czym ściągnęłam mokre jeansy i koszulkę. Nie obchodziło mnie to, że jest w pokoju niech się pierdoli. Zetknęłam na niego, a jego wzrok skierowany był na moj brzuch. O kurwa całkowicie o tym zapomniałam. Z przerażoną miną złapałam koszulkę i chciałam ją założyć lecz ręka Justina uniemożliwiła mi to gdyż wyrwał mi ją z ręki.
- Co to kurwa jest? - wskazał na mój brzuch.
- Tak się składa, że to jest brzuch też go masz.
Patrzył się na mnie przez chwile, otworzył buzie i chciał zawołać Toma, ale skoczyłam na niego. Jeszcze tego brakowało żeby mój braciszek się dowiedział. W tej chwili siedziałam okrakiem na Bieberze zatykając obiema rękami jego usta. Justin cały czas patrząc w moje oczy przewrócił nas tak, że teraz on był na górzę. Przybliżył swoją twarz do mojej i lekko musnął moje wargi. Byłam zdezorientowana, gdy chciał zrobić to jeszcze raz odepchnęłam go. On ma dziewczynę. Zaśmiał sie.
- Powiesz mi co stało się w domu pod naszą nieobecność? - spytał, na co pokręciłam głowa. Nie mam zamiaru mu o tym mowić.
- Dobrze w takim razie ubieraj się jedziemy na małą przejażdżkę. - uśmiechną się tajemniczo. No mi tam. Sięgnęłam po szorty z wysokim stanem, czarny sweter i szare conversy. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na dół po cichu. Gdy usłyszeliśmy czyjeś kroki koło schodów Justin zatrzymał sie biorąc obie moje ręce i przykładając do ust. Usmiechnęłam się, to było urocze. Nie wcale nie. Tak i nie kłam kłamczucho. Och cicho tam. Potrząsnęłam głowa i patrząc uważnie pod nogi zeszliśmy da dół. Po czym udaliśmy się do garażu. Moim oczom ukazał sie piękny range rover. Uwielbiam to auto, jest cudowne. Po wejściu Justin odpalił silnik i ruszył. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale mam nadzieje, że w jakieś ciche miejsce. Bieber co chwile na mnie zerknął tak samo jak ja na niego. Od czasu do czasu wymienialismy uśmiechy. Gdy dojechaliśmy oczy miałam szeroko otwarte. Czy to jest tor wyścigowy? To co najbardziej zwróciło moją uwagę to wielki mur kończący tor. Zastanawiałam się na co on jest, ale doszłam do wniosku, że po prostu jest i tyle, bez przyczyny. Odwrociłam się do Justina, który miał przejęty wyraz twarzy.
- Nie potrzebne cie tu przywiozłem. - przyznał patrząc na mnie.
- Bo widzisz mam taką sprawę do załatwienia. - wymamrotał.
- Powiedz mi. - usmiechnęłam się.
- Widzisz ten mur o tam? - wskazał na miejsce po czym pokiwalam głowa - Ja muszę rozwalić o niego auto. - powiedział pewnie, a ja rozszerzałam oczy.
- Moge ja to zrobic? - wymsknęło mi się. Serio chciałabym to zrobić. Przecież to nic trudnego. Myśle, że trzeba jechać z dużą prędkością a potem wyskoczyć z auta a ono rozbije się o ten mur.
- Co? Ty sobie chyba żartujesz, nigdy. - powiedział poważnie. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Choć wyskakiwanie z auta masz już wyćwiczone. - przewrócił oczami. Usmiechnęłam się szeroko wychodząc z auta. Od razu gdy zamknęłam drzwi u mojego boku pojawił sie jakich koleś.
- Cześć piekna jestem Marco. - uściśnął moja dłoń.
- Daj sobie spokój Marco nie masz szans - usłyszałam z tylu.
- Stary pomarzyć chyba wolno. - zażartował Marco po czym przywitał sie z Justinem piątka.
- Wiesz ta pani chciała by nam pomóc. - oznajmił Justin, a Marco jedynie uniósł pytająco brwi. Bieber zaśmiał się i wskazał na auto, które właśnie podjechało.
- Nie, ty nie mówisz powanie. - zaprzeczył Marco patrząc sie raz na mnie a raz na niego. Jus wzruszył ramionami.
- Zaczekaj czy ty nie jesteś czasem tą dziewczyną, która wygrała wyścig z Anderson? - spytał na co tylko się uśmiechnęłam. Marco pokiwał głową i wymamrotał krótkie da sobie radę i wskazał na auto. Niepewnie podeszłam nie niego. Miał porozbijany szyby, a kluczyki były już w środku.
- Na pewno wiesz co robisz? - zapytał Justin uważnie mi się przyglądając. A co ja dziecko?
- Nie podosze żadnych kosztów, skarg, ani nic takiego. - przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu. Powoli odpaliłem silnik, i ruszyłam. Jechałam dość szybko ponieważ musiałam miec pewność, że samochód się rozpierpierdoli. Wszystkie oczy skierowane były na mnie. Spokojnie. Gdy byłam jakieś 10 metrów od muru szybko wyskoczyłam z auta i przeturlałam sie pare razy po czym usłyszałam wielki hałas. Spojrzałam w kierunku samochodu, który teraz płonął. Zaraz przebiegł Justin i Marco.
- Dobra robota Mel. - przyznał Justin. Kiwnęlam głowa z uśmiechem i wstałam. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Marco i wraz z Justinem udałam sie do naszego auta.
- Przejade sie. - stwierdził Justin.
Zapiekam pasy i patrzyłam przed siebie, a on ruszył. Jechał wolno.
- Melanie powiedz mi co sie stało. - warknął. Dziewczyna zastanawiała sie czy powiedzieć mu czy nie.
- Ok Justin, gdy poszliście ktoś włamał się do domu. - powiedziała dokładnie analizując jego reakcje. Spiął sie i mocniej zacisnął ręcę na kierownicy.
- Miał na imię Dave o ile mi wiadomo, trochę się postrzeczliśmy i tak wyszło, że dostałam parę kopnięć a brzuch stąd te siniaki. - wymamrotała prawie nie zrozumiale, ale Justin zrozumiał wszystko. Każda komórka jego ciała chciała śmierci tego gnoja. Zdecydowanie przyspieszył i nie miał zamiaru zwolnić. Melanie patrzyła w szoku na to co się dzieje. Nie wiedziała, że tymi słowami może aż tak wyprowadzić go z równowagi. Justin cały czas przyspieszał, nic do niego nie docierało. Nagle poczuł czyjaś drobną rękę na policzku. Powoli się rozluźniał, nie rozumiał co ta dziewczyna z nim robi. Melanie delikatnie masowała jego policzek bojąc się jego reakcji. Widziała, że powoli wraca do niej. Widziała jego oczy one nie były takie same jak zawsze, były czarne. Oboje trwali w ciszy nie chcąc jej przerywać..
____________________________
Cześć Wam :)
Przepraszam za błędy, pisze na telefonie jutro je poprawie. Mam nadzieje, że sie spodoba. Komentujcie :) tak jak poprzednio dodam rozdział gdy uznam, że jest wystarczająco dużo komentarzy.
Miłego czytania misie :*
CZYTASZ=KOMENTUJ
wtorek, 22 kwietnia 2014
Rozdział 9
Justin Pov
Rano obudziłem się dość wcześnie, miałem sprawę z chłopakami. Smith jak zwykle nas zdenerwował. Próbował włamać się do naszego magazynu. Ten gnojek nawet nie umie dopilnować żeby nikt go nie wsypał. Ludzie zrobią wszystko dla kasy lub uratowaniem swojego życia. Wystarczy wyciągnąć pistolet i koleś od razu wszystko śpiewa. Tak to jest w naszym świecie. Świecie otchłani i ciemności. Jak już do niego wejdziesz nie ma odwrotu. To świat zabójców, ludzi bez uczuć, oni nie mają nic do stracenia. Sukinsyny mogą włamać się do banku czy sklepu i gdy policja ich złapie nic ich to nie obchodzi. Nie mają dla kogo żyć. Ich rodziny odwróciły się od nich albo nie żyją. Tak to już jest, ale gdy zakochasz się jesteś w dupie. Twoi wrodzy będą próbowali ją zabić tylko po to by zranić ciebie. To chore. W tej branży najważniejszy jest spokój, nie możesz dać sie sprowokować. Musisz nauczyć się walczyć, zabijać i ukrywać swoje emocje. Są plusy takiego życia. Masz dziwki na zawołanie, u każdego wywołujesz strach, zabijasz. Tak zabijanie sprawia mi ulgę, to ja zawsze wykonuje tą robotę. Czasem Tom też strzela komuś kulka prosto w głowę. Zabijamy tylko tych, którzy zaszłi nam za skórę albo nie oddali długu. Głupie dzieciaki myślą, że jak kupią narkotyki to będą fajne, a potem błagają o życie, ale z nami się nie zadziera. Każdy gang walczy ze sobą, chcą być najlepsi, chcą być na gorze, na naszym miejscu. Dzisiaj mamy nauczyć Smitha, że nie należy z nami zadzierać. Chce go zabić, ale przyda mi się jeszcze. Powoli otworzyłem zaspane oczy, wydarzenia z wczoraj zaczynały powoli do mnie docierać. Ćwiczenia z Melanie potem kłótnia z Bella i w nocy przyszła Mel. Jak ona mogła zrobić jej coś tak podłego, nie żebym bronił Mels, ale to i tak nie w porządku. Z drugiej strony chciało mi się śmiać i przybić piątkę Belli. Nie lubię Melanie, ale coś mnie do niej przyciąga. Właśnie gdzie jest Melanie? Powinna leżeć teraz koło mnie. Na tę myśl lekko się uśmiechnąłem i odwróciłem głowę w druga stronę, ale tam nie było Melanie lecz Bella. Ale jak to? Pewnie mi się przewidziało i to jednak była moja dziewczyna? Co ja gadam to nie jest moja dziewczyna, znaczy ona tak uważa, a ja jestem z nią tylko dla sexu. Mogłaby zostać dziwką jest w tym dobra. Albo Bel weszła do mojego pokoju gdy Mel była w środku i ją wygoniła? Nie wiem. Przetarłem oczy i powoli udałem się do łazienki. Przyznam, że wolałbym obudzić sie obok mojego anioła. Po wejściu do łazienki rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Szybki i orzeźwiający prysznic, tego mi było trzeba. Zakręciłem wodę, wyszedłem z łazienki owinięty szarym ręcznikiem na biodrach. Bella jeszcze spała, tym lepiej nie będzie zadawała głupich pytań. Ubrałem białą koszulkę i jeansowe spodnie, które zwisały mi w kroku. Wychodząc z pokoju założyłem białe supry i udałem się do kuchni. Jednak coś mnie podkusiło i po drodze wpadłem zajrzeć czy Mel jest u siebie. Cicho otworzyłem drzwi wchodząc do środka, niestety nikogo tam nie zastałem. Rozglądałem się po pokoju, lecz nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Gdy już miałem wychodzić z pokoju napotkałem jakiś stary album, wiec schyliłem się po niego. Po woli przeglądałem zdjęcia i zatrzymałam się na jednej fotografii. Była na niej dziewczynka i chłopczyk. Zaraz, zaraz przecież to ja, ale kto jest obok?i nagle mnie olśniło. To Melanie, pamiętam jak przyjeżdżała wraz z jej mamą i bratem. Czyli ona to widziała. No trudno. Gdzie ona jest? Wstałem i spojrzałem na okno, a to co zobaczyłem zbiło mnie z tropu. Czy ja właśnie patrzę na Melanie śpiąca na aucie? Nie wierze. Pewnie było jej zimno, ale wyglada gorąco w tej poszarpanej koszulce. Kto jej to zrobił? Zaśmiałem się i wyszedłem z pokoju. Postanowiłem ją obudzić, pewnie będzie zła albo zarumieniona. Uwielbiam ją wkurzyć i onieśmielać. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jaka jest gorąca. Trzeba jej przyznać, że walczyć to ona umie. Na tych wyścigach pokazała co potrafi, ale trzeba popracować nad uczuciami. Za szybko się wkurza. Jeszcze dużo musi się nauczyć. Wchodząc do kuchni kiwnąłem do przyjaciół i udałem się w kierunku szklanych drzwi na taras. Odsunąłem je i zacząłem iść w stronę auta. No nie wierze. Co ona znowu wymyśliła. Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. Podszedłem bliżej.
- Wstawaj śpiąca królewno. - krzyknąłem. Anioł nagle zerwał się i upadł na ziemie. Zacząłem się głośno śmiać, a ona ze zdezorientowaną mina podniosła się.
- Mógłbyś mi pomóc a nie. - wyrzuciła z siebie gniewnie. Otrzepała się i zaczęła iść w przeciwną stronę niż jej pokój.
- Twój pokój jest tam. - wskazałem kciukiem za siebie, a ona wywróciła oczami i poszła w kierunku wyznaczonym przeze mnie. Nie mogłem powstrzymać śmiech, ale nie było na to czasu. Szybko wbiegła do domu, a ja za nią. Niestety nie dogoniłem jej. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Usiadłem koło Chrisa szczerząc się. Ten trzepnął mnie w tył głowy.
- Skup się stary. - powiedział i zaczął się śmiać. Tom uderzył pięścią o stół.
- Spokój trzeba się skupić. - warknął. Ma podobny humor do swojej siostry dzisiaj.
- Dobra czyli wchodzimy do magazynu i oznajmiamy mu, że dla jego bezpieczeństwa nie należy z nami zadzierać. - powiedział powoli jak do małych dzieci - Żadnych niepotrzebnych odzywek. - popatrzył się na nas i dodał- Justin.
- Żadnych bójek. - Justin
- Żadnych przezwisk. - Justin
- Żadnych wychyleń. - Justin
- Żadnych....
- Dobra, doba zrozumiałem. - uniosłem ręce. Wszyscy zaczęli cicho chichotać pod nosem. Co ja jestem dzieckiem. Umiem nad sobą panować. Tom chyba po raz setny powtórzył plan. Ciekawe co teraz robi Melanie. Pewnie poszła spać. Była niezłe wkurzona. Zaśmiałem się na tę myśl.
- Dobra jest tu lekarz? - spytał Tom. Po tym jakże zacnym pytaniu wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę auta. Przed wejściem zerknąłem w stronę pokoju Melanie, ale zasłony nie były odsłonięte co oznaczało, że poszła spać. Było dość wcześnie, ale musimy jeszcze wstąpić do Seana po nową broń. Potrzebna nam nowa amunicja i nowy sprzęt. Sean to mój zaufany przyjaciel, sprzedawał mi broń na samym początku. Poznał mnie przypadkiem gdy zaczynałem, on pomógł mi trochę oswoić się z bronią. Pokazał mi jak się strzela, zabierał mnie na strzelnice. Teraz pracuje dla gangu, w którym jestem. Zawsze mogę na nim polegać, jest jak członek rodziny, jeszcze nigdy mnie nie zdradził i jestem przekonany, że tak pozostanie. W tej branży jest nie wielu ludzi, którym można zaufać. Mam parę takich osób. Zanim spostrzegłem byliśmy już na miejscu. Tradycyjnie prowadził Black, tak się już przyjęło. Wyszliśmy z auta po czym szybkim krokiem udaliśmy się do sklepu. Wchodząc poczułem jak zawsze zapach zioła. Jak ja dawno nie jarałem. Zauważyłem Seana stojącego w rogu i od razu podszedłem do niego.
- Cześć stary. - klepnąłem go w plecy.
- Justin bracie. - odwzajemnił uścisk. Reszta też się przywitała i przeszliśmy do omawiania interesów.
- Weźmiemy 5 naładowanych karabinów i 4 zwykłe. - oznajmił Ryan. Sean podał nam wszytko, zapłaciliśmy gotówką i wróciliśmy do auta. Czas zabawić się z tym skurwysynami. Wszystko działo się szybko. Tom był dobrym kierowcą, pewnie Mel ma to po nim. Ona nieźle zapierdala. Dojechaliśmy, wyszliśmy z auta i poszliśmy do magazynu. W środku na podłodze waliły się puszki po piwie, fajki i prezerwatywy. Na środku stał Smith z grupką osób. Gdy nas zauważył odezwał się.
- No proszę, proszę kogo tu przywiało- podszedł no nas i zaczął mówić krążąc w kółko. - Chyba nie chcecie mieć więcej kłopotów niż macie teraz?
- Krótka piłka Smith: Nie wchodzisz nam w drogę, a my cię nie zabijamy. - warknąłem, a ten obrzydliwie się zaśmiał.
- Ja jeszcze nawet nie zacząłem się bawić koledzy, lepiej pilnujcie swoje dwie koleżanki. - oznajmił- no chyba, że chcecie żeby coś im się stało. - dokończył. Ten koleś jest chory.
- Co to ma znaczyć? - zapytał się Tom. Widać było na kilometr, że jest wkurwiony. Smith wzruszył ramionami i zrobił niewinną minę.
- Seksowna jest ta brązowowłosa, chętnie bym ją pieprzył.
Nie wytrzymałem i moja pięść sama zderzyła się z jego nosem. Potem to już samo szło, prawy sierpowy, lewy, z kolana. Na koniec podniosłem go za szyje po czym opuściłem.
- Zbliż się tylko do niej, a zabije cię. Będziesz tak cierpiał, że będziesz mnie błagał żebym cię już zabił. - oznajmiłem wyciągając pistolet i strzelając tuż obok jego prawej ręki- Uważaj na siebie. - dodałem i nie oglądając się za siebie poszedłem do wyjścia. Wręcz wybiegłem by zaczerpnąć świeżego powietrza. Reszta wyszła za mną. Staliśmy tak, a pierwszy odezwał się Tom.
- Zjebałeś, ale to było dobre. To było bardzo dobre. - przyznał kręcąc głową. Z magazynu wybiegli ludzie Smitha, a my szybko pobiegliśmy do samochodu. Co za debile, dopiero teraz się skapnęli, że ich szef jest ledwo żywy. Bada idiotów. Teraz tylko jechać do domu. Jestem wdzięczny Tomowi, że nas przyjął póki nie znajdziemy nic innego. Doceniam to. Gdy dojechaliśmy, wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Pierwsze co zrobiłem to wszedłem do kuchni.
Melanie Pov.
Debil, idiota, cwel, skurwiel, dupek, skurwysyn, frajer, samolub, ciota, cymbał, pozer, chuj. Kurwa nienawidzę go. Ugh. Dobra spokojnie pójdę spać i wyluzuje, ale najpierw zapale, a jak wróci to go zabije. Weszłam po schodach na górę i skierowałam się na balkon biorąc paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyjęłam jednego, nerwowo próbowałam odpalić, aż w końcu mi się udało. Powoli zaciągałam się, nie żebym paliła nałogowo, ale od czasu do czasu się zdarzy. Czasem człowiek musi sobie ulżyć. Po skończeniu papierosa weszłam do pokoju i od razu walnęłam się na łóżko. Po czym zasnęłam..
Obudziłam się parę godzin później i od razu poszłam pod prysznic. Gdzie tak właściwie jest Kat? Dobra mniejsza z tym. Po drodze wzięłam czystą bielizne. Napuściłam sobie wody. Chciałam się trochę rozluźnić. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości więc sięgnęłam po telefon. Niestety ten wyślizgnął mi się z ręki i wpadł do wody. Zajebiście. Szybko wyjęłam go i wyszłam z wanny. Ubrałam majtki i jakiś sweter sięgający mi za dupę. Mój telefon zaczął dzwonić, ha działa, wzięłam go do ręki. Dzwoniła Kat super. Odblokowałam go i odebrałam.
- Hallo. - powiedziałam, ale cicho słyszałam Kate. Nie mam zasięgu świetnie. Sprintem pobiegłam na dół mając nadzieje, że tam będzie lepszy zasięg.
- Hallo. - wydarłam się, już lepiej ją słyszałam. Weszłam na stół, podniosłam telefon ku górze i po raz kolejny się wydarłam.
- Hallo, kurwa zajebany telefon.
- Hallo Mels co się dzieje? chciałam tylko zapytać czy nie chcesz czegoś ze sklepu - usłyszałam w słuchawce.
- Kup mi żelki dziękuje. - nie czekałam na odpowiedź tylko się wyłączyłam. Głośno odetchnęłam i dopiero teraz zauważyłam, że w domu są już chłopcy. Było mi trochę głupio bo Chris stał z otwartą buzią trzymając w ręce ogórka, Ryan tylko głowę miał odwróconą w moją stronę, a resztę ciała ku telewizorze, Justin stał w kuchni z tym swoim zadziornym uśmieszkiem, za to Tom wpatrywał się we mnie morderczym wzrokiem. Ups. Ja z Justinem wymieniliśmy się spojrzeniami. Potem Chris, Ryan i Justin powiedzieli, że wybierają się na imprezę i wyszli, lecz po drodzę Bieber szepnął mi na ucho:
- Cześć stary. - klepnąłem go w plecy.
- Justin bracie. - odwzajemnił uścisk. Reszta też się przywitała i przeszliśmy do omawiania interesów.
- Weźmiemy 5 naładowanych karabinów i 4 zwykłe. - oznajmił Ryan. Sean podał nam wszytko, zapłaciliśmy gotówką i wróciliśmy do auta. Czas zabawić się z tym skurwysynami. Wszystko działo się szybko. Tom był dobrym kierowcą, pewnie Mel ma to po nim. Ona nieźle zapierdala. Dojechaliśmy, wyszliśmy z auta i poszliśmy do magazynu. W środku na podłodze waliły się puszki po piwie, fajki i prezerwatywy. Na środku stał Smith z grupką osób. Gdy nas zauważył odezwał się.
- No proszę, proszę kogo tu przywiało- podszedł no nas i zaczął mówić krążąc w kółko. - Chyba nie chcecie mieć więcej kłopotów niż macie teraz?
- Krótka piłka Smith: Nie wchodzisz nam w drogę, a my cię nie zabijamy. - warknąłem, a ten obrzydliwie się zaśmiał.
- Ja jeszcze nawet nie zacząłem się bawić koledzy, lepiej pilnujcie swoje dwie koleżanki. - oznajmił- no chyba, że chcecie żeby coś im się stało. - dokończył. Ten koleś jest chory.
- Co to ma znaczyć? - zapytał się Tom. Widać było na kilometr, że jest wkurwiony. Smith wzruszył ramionami i zrobił niewinną minę.
- Seksowna jest ta brązowowłosa, chętnie bym ją pieprzył.
Nie wytrzymałem i moja pięść sama zderzyła się z jego nosem. Potem to już samo szło, prawy sierpowy, lewy, z kolana. Na koniec podniosłem go za szyje po czym opuściłem.
- Zbliż się tylko do niej, a zabije cię. Będziesz tak cierpiał, że będziesz mnie błagał żebym cię już zabił. - oznajmiłem wyciągając pistolet i strzelając tuż obok jego prawej ręki- Uważaj na siebie. - dodałem i nie oglądając się za siebie poszedłem do wyjścia. Wręcz wybiegłem by zaczerpnąć świeżego powietrza. Reszta wyszła za mną. Staliśmy tak, a pierwszy odezwał się Tom.
- Zjebałeś, ale to było dobre. To było bardzo dobre. - przyznał kręcąc głową. Z magazynu wybiegli ludzie Smitha, a my szybko pobiegliśmy do samochodu. Co za debile, dopiero teraz się skapnęli, że ich szef jest ledwo żywy. Bada idiotów. Teraz tylko jechać do domu. Jestem wdzięczny Tomowi, że nas przyjął póki nie znajdziemy nic innego. Doceniam to. Gdy dojechaliśmy, wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Pierwsze co zrobiłem to wszedłem do kuchni.
Melanie Pov.
Debil, idiota, cwel, skurwiel, dupek, skurwysyn, frajer, samolub, ciota, cymbał, pozer, chuj. Kurwa nienawidzę go. Ugh. Dobra spokojnie pójdę spać i wyluzuje, ale najpierw zapale, a jak wróci to go zabije. Weszłam po schodach na górę i skierowałam się na balkon biorąc paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyjęłam jednego, nerwowo próbowałam odpalić, aż w końcu mi się udało. Powoli zaciągałam się, nie żebym paliła nałogowo, ale od czasu do czasu się zdarzy. Czasem człowiek musi sobie ulżyć. Po skończeniu papierosa weszłam do pokoju i od razu walnęłam się na łóżko. Po czym zasnęłam..
Obudziłam się parę godzin później i od razu poszłam pod prysznic. Gdzie tak właściwie jest Kat? Dobra mniejsza z tym. Po drodze wzięłam czystą bielizne. Napuściłam sobie wody. Chciałam się trochę rozluźnić. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości więc sięgnęłam po telefon. Niestety ten wyślizgnął mi się z ręki i wpadł do wody. Zajebiście. Szybko wyjęłam go i wyszłam z wanny. Ubrałam majtki i jakiś sweter sięgający mi za dupę. Mój telefon zaczął dzwonić, ha działa, wzięłam go do ręki. Dzwoniła Kat super. Odblokowałam go i odebrałam.
- Hallo. - powiedziałam, ale cicho słyszałam Kate. Nie mam zasięgu świetnie. Sprintem pobiegłam na dół mając nadzieje, że tam będzie lepszy zasięg.
- Hallo. - wydarłam się, już lepiej ją słyszałam. Weszłam na stół, podniosłam telefon ku górze i po raz kolejny się wydarłam.
- Hallo, kurwa zajebany telefon.
- Hallo Mels co się dzieje? chciałam tylko zapytać czy nie chcesz czegoś ze sklepu - usłyszałam w słuchawce.
- Kup mi żelki dziękuje. - nie czekałam na odpowiedź tylko się wyłączyłam. Głośno odetchnęłam i dopiero teraz zauważyłam, że w domu są już chłopcy. Było mi trochę głupio bo Chris stał z otwartą buzią trzymając w ręce ogórka, Ryan tylko głowę miał odwróconą w moją stronę, a resztę ciała ku telewizorze, Justin stał w kuchni z tym swoim zadziornym uśmieszkiem, za to Tom wpatrywał się we mnie morderczym wzrokiem. Ups. Ja z Justinem wymieniliśmy się spojrzeniami. Potem Chris, Ryan i Justin powiedzieli, że wybierają się na imprezę i wyszli, lecz po drodzę Bieber szepnął mi na ucho:
- Potem sie zobaczymy shawty.
Jakie potem chłopczyku.
- Co ty odpierdalasz do cholery? - wrzasnął mój braciszek
- Możesz chodź ten pierdolony raz się na mnie nie wydzierać? - warknęłam.
- Kiedy zaczniesz odnosić się do mnie z szacunkiem, mam dość tych twoich gierek, mam dość, twojego zachowania, mam dość ciebie, zmieniłaś się. Jesteś suką. Nie wracam dzisiaj na noc do widzenia.
Tak po prostu wyszedł i zostawił mnie oszołomioną. I on się nazywa moim bratem. Usiadłam na podłodze podkulając nogi. Przecież to był zwykły telefon, nie wiem o co mu chodzi. Po jakiś 15 minutach przyszła Kate i zastała mnie w takim stanie. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. wiedziała, że tego mi było trzeba. Powiedziałam jej co się stało, a ona jak to ona zbulwersowała się i chciała przyjebać Tomowi. Oglądałyśmy filmy i śmiałyśmy się. Gdy ona poszła do kuchni żeby zrobić popcorn zauważyłam czarną postać za oknem. O nie. Wzięłam sztylet od miotły i krzyknęłam do Kate żeby się nie ruszała z kuchni. Nagle szyby od okna pękły...
_________________________
Witajcie misiaczki :*
Wiecie co myślę o tym co pisze.
Tak jak tamtym razem napisze kolejny rozdział jeśli uznam, że jest wystarczająco dużo komentarzy. Też musicie mnie zrozumieć, to nie jest takie proste, mam szkołę.
traktujcie każdy mój rozdział traktujcie jako ostatni bo nie wiem czy będę pisać bo to jest chujowe
- Co ty odpierdalasz do cholery? - wrzasnął mój braciszek
- Możesz chodź ten pierdolony raz się na mnie nie wydzierać? - warknęłam.
- Kiedy zaczniesz odnosić się do mnie z szacunkiem, mam dość tych twoich gierek, mam dość, twojego zachowania, mam dość ciebie, zmieniłaś się. Jesteś suką. Nie wracam dzisiaj na noc do widzenia.
Tak po prostu wyszedł i zostawił mnie oszołomioną. I on się nazywa moim bratem. Usiadłam na podłodze podkulając nogi. Przecież to był zwykły telefon, nie wiem o co mu chodzi. Po jakiś 15 minutach przyszła Kate i zastała mnie w takim stanie. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. wiedziała, że tego mi było trzeba. Powiedziałam jej co się stało, a ona jak to ona zbulwersowała się i chciała przyjebać Tomowi. Oglądałyśmy filmy i śmiałyśmy się. Gdy ona poszła do kuchni żeby zrobić popcorn zauważyłam czarną postać za oknem. O nie. Wzięłam sztylet od miotły i krzyknęłam do Kate żeby się nie ruszała z kuchni. Nagle szyby od okna pękły...
_________________________
Witajcie misiaczki :*
Wiecie co myślę o tym co pisze.
Tak jak tamtym razem napisze kolejny rozdział jeśli uznam, że jest wystarczająco dużo komentarzy. Też musicie mnie zrozumieć, to nie jest takie proste, mam szkołę.
środa, 16 kwietnia 2014
Rozdział 8
Melanie Pov.
O Boże co tu się stało? Wszystkie rzeczy były porozrzucane po całym pokoju. Szuflady były albo całe wyciągnięte, albo ich zawartość na podłodze. Moja bielizna jakimś cudem znalazła się na lampie, a ciuchy za balkonem. Zegar leżał na podłodze rozbity, podobnie jak lustro i lampka, którą miałam przy łóżku. Deski łóżka były złamane w pół, a na dywanie walały się moje szkatułki. Ubrania były wszędzie, normalnie bym się nie zdziwiła, ponieważ zawsze mam syf w pokoju. Rozejrzałam się z otwartą buzią po całym pokoju i ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam dostałam szoku. Wszystkie perfumy były porozbijane.
- O KURWA. - wydarłam się patrząc na lustro, na którym czerwoną szminką było napisane 'on jest mój suko'. Nie no to są jakieś żarty. Ukryta kamera może. Jakim trzeba być debilem, żeby coś takiego zrobić. Teraz miałam ochotę uderzyć się w czoło. Kurde kto to mógł być? zastanawiając się usiadłam na blacie, a do głowy przyszło mi tylko jedno imię Bella. Podeszłam do wanny zauważając tam mój sportowy stanik i założyłam go. Wychodząc z łazienki podskoczyłam żeby zdjąć czarne legginsy z lampy po czym ubrałam je. Zacisnęłam mocno szczękę i wybiegłam z pokoju. Musze pójść się wyżyć żeby komuś nie wpierdolić. Przysięgam, że zaraz wybuchnę. Za dużo wszystkiego na raz. Jak ona w ogóle śmiała wejść do mojego pokoju. Tolerowałam ją, ale przegięła. Jak jej rozbije tą buźkę to już nie będzie tak cwana. Zbiegłam ze schodów przy okazji potykając się i przewracając, no brawo jak zawsze. Szybko się podniosłam. Jezus jak zawsze muszę się przewrócić. Wywróciłam oczami i wbiegłam do siłowni nie zwracając uwagi na to czy ktoś tam jest. Zresztą pewnie poszli na imprezę lub są w swoich pokojach. Miałam kamienny wyraz twarzy. Zaraz coś rozjebie, dlaczego ja? Podeszłam do worka treningowego. Zaczęłam uderzać w niego z całej siły.
- Ej spokojnie, uważaj bo sobie zrobisz krzywdę kochanie. - usłyszałam ten znajomy głos. Przestałam i odwróciłam się do niego.Stał tam z założonymi na piersi rękami. Proszę daj mi spokój teraz no. Wzruszyłam ramionami zrezygnowana. Miał czarne dresy i szary podkoszulek. Wyglądał gorąco. Justin zmierzył mnie wzrokiem i uśmiech wtargnął na jego twarz. Spuściłam głowę nie wiedząc co zrobić.
- Pomożesz mi? - spytał.
- W czym? - podniosłam głowę zaskoczona. On tylko się uśmiechnął i wskazał ręką bym do niego podeszła co zrobiłam. Schylił się mówiąc.
- Wskocz mi na kark. - zaskoczona automatycznie odskoczyłam. Przecież złamie ci szyje kurwa.
- O nie, nie Justin to niebezpieczne. - wyjąkałam. Jus przewrócił oczami i schylił się jeszcze bardziej pociągając mnie za rękę. Ostrożnie weszłam na niego tak, że nogami byłam pomiędzy jego głową. Bieber złapał mnie za łydki i wstał, na co pisnęłam. Do moich uszu dobiegł ten cudowny śmiech. No Pan Bieber jest dzisiaj wesoły. Szkoda, że ja nie. Moje oczy pociemniały na myśl o tej suce. Na prawdę nie lubię być nie miła, ale czasem to trudne do zrobienia.
- Co ty robisz? - wyszeptałam gdy znów wrócił do wcześniejszej pozycji. Dopiero teraz zorientowałam się, że właśnie robi przysiady. Boże ile on ma siły. Zaśmiałam się głośno tak samo jak on. Kurde przy nim poprawia mi się humor. Jest całkiem inaczej. Zaczęłam liczyć ile zrobi. Nie wiem dlaczego ale włożyłam palce w jego włosy i bawiłam się nimi. Czasami dostawałam w zamian ciche pomruki. Podobał mi się taki Justin, łagodny, ale nie powiem ten chamski dupek pociągał mnie jeszcze bardziej niż grzeczny chłopczyk. Gdy doliczyłam do 50, zeszłam z niego. Było widać, że jest nieźle zmęczony więc podeszłam do stolika i wzięłam dwie wody mineralne. Podałam mu jedno. Wymamrotał ciche dzięki i upił łyk. Westchnął i popatrzył na mnie. O nie ja nie chce go złamać.
- Chodź pomożesz mi w pompkach shawty. - powiedział. Podeszłam do niego z wystraszoną miną, ale gdy położył się na brzuchu już wiedziałam co robić. Usiadłam na jego plecach i wyciągnęłam nogi.
- No widzisz potrafisz. - wyśpiewał. Uśmiechając się podskoczyłam na co wydał jęk. Ha. Kręcąc głową zaczął robić pompki, a ja wymyślałam sposoby na bolesną śmierć jego dziewczyny. No właśnie to jego dziewczyna nie powinnam teraz na nim siedzieć, jakkolwiek to brzmi. Nie chce mieć kłopotów. Zanim spostrzegłam Justin skończył.
- Możesz już zejść chyba, że tak bardzo ci się to podoba. - oznajmił a ja prychnęłam i odpowiedziałam tylko ciche chciałbyś. Wstałam z niego, a gdy i on podniósł się wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się chytrze w jego stronę.
- Teraz twoja kolej na pomoc tygrysie. -odparłam. Justin podniósł brwi w pytającym geście. Pokazałam na brzuch, a on od razu załapał o co mi chodziło. Z uśmiechem podszedł do mnie, wziął mnie na ręce po czym przełożył mnie tak, że kolana miałam położone po obu jego obu ramionach, a on trzymał je. Przyznaje była to krępująca pozycja, ale chciałam pokazać, że też umiem tak ćwiczyć. Zaczęłam robić brzuszki, a Justin robić dziurę w mojej głowie. No nie to mnie bardziej peszy. On tak samo jak ja na początku zaczął liczyć śmiejąc się przy tym. No dzięki, też się mogłam pośmiać. Usłyszeliśmy tupnięcie nogą z tyłu. Wystraszona, że ktoś mógł nas tak zobaczyć upadłam na podłogę z hukiem. Justin od razu pomógł mi wstać.
- Nic ci cię nie stało? - spytał, a ja tylko pokręciłam głową. Odwróciliśmy się za dźwiękiem, no pięknie w progu stała czerwona jak pomidor Bella. Tylko tego mi brakowało. Popatrzyła się morderczym wzrokiem na mnie i wysyczała.
- Chyba wyraziłam się jasno. - ach więc to ona zdemolowała mi pokój, skąd ja to wiedziałam? Nagle do pomieszczenia wbiegł Tom z przerażeniem na twarzy.
- Kto ci tak zdemolował pokój? - spytał zdyszany. Zaśmiałam się bez humoru i wskazałam na dziewczynę Biebera. Ona zakłopotana chciała zaprzeczyć, ale Justin był pierwszy.
- Co zrobiłaś? Czy ciebie do reszty pojebało? Idziemy. - wywrzeszczał i wziął ją za rękę pewnie idąc do jego pokoju. Pewnie tylko udawał, że się przejął a tak naprawdę będą się teraz pieprzyć. Zmęczona usiadłam na podłodze ciągnąc za końcówki włosów. Po chwili Tom dołączył do mnie. Wtuliłam się w niego.
- On cię lubi Mel. - Wyszeptał w moje włosy. Wstając pokręciłam głową. Tom nawet nie wiedział jak się mylił. Choć w sumie dzisiaj dobrze się bawiliśmy, a w areszcie pocałowaliśmy się. Na to wspomnienie uśmiechnęłam się do siebie lecz gdy weszłam do mojego pokoju mina mi zrzedła. Teraz muszę to wszystko posprzątać. Powinnam ją tu zaprosić i niech sprząta jak to porozwalała. Czasem zastanawiam się czy wszyscy ludzie są zdrowi. Chyba muszę z nią porozmawiać i podejść ją od strony psychologicznej, a potem stwierdzić czy jest zdrowa, ale to nie teraz. Powoli zaczęłam sprzątać. Zebrałam porozwalane książki i szkatułki z podłogi, moją bieliznę z lampy, a ciuchy z balkonu. Wzięłam duży kosz i pozbierałam stłuczone szkło z łazienki. Dobra teraz tylko odkurzyć. Gdy miałam wyciągać odkurzacz w oczy rzucił mi się jakiś stary album ze zdjęciami więc podeszłam do niego i otworzyłam siadając na łóżku. To były moje zdjęcia z dzieciństwa. Przeglądając zatrzymałam się na jednym. Była na nim brązowowłosa dziewczynka w różowej sukience i janowłosy chłopczyk w czarnych spodenkach i białej koszulce. Bawili się w piaskownicy. Tą dziewczynką byłam ja, ale nie wiedziałam kto to jest obok mnie. Chociaż te oczy, mogłabym przysiąc, że je kiedyś gdzieś widziałam. Przejechałam palcami po zdjęciu. Zamknęłam oczy i mówiłam tylko słowo nie. To nie może być on, no no niby jak. Ale te oczy. Pokręciłam głowa, wzięłam album i poszłam do pokoju mojego brata, tylko on będzie to wiedział. Cicho zapukalam i weszłam. Zastałam Toma grzebiacego w telefonie i obok niego śpiąca Kate. Wygladała tak słodko. Gdy Tom mnie zauważył odłożył telefon, a ja podeszłam do niego z pytającym spojrzeniem.
O Boże co tu się stało? Wszystkie rzeczy były porozrzucane po całym pokoju. Szuflady były albo całe wyciągnięte, albo ich zawartość na podłodze. Moja bielizna jakimś cudem znalazła się na lampie, a ciuchy za balkonem. Zegar leżał na podłodze rozbity, podobnie jak lustro i lampka, którą miałam przy łóżku. Deski łóżka były złamane w pół, a na dywanie walały się moje szkatułki. Ubrania były wszędzie, normalnie bym się nie zdziwiła, ponieważ zawsze mam syf w pokoju. Rozejrzałam się z otwartą buzią po całym pokoju i ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam dostałam szoku. Wszystkie perfumy były porozbijane.
- O KURWA. - wydarłam się patrząc na lustro, na którym czerwoną szminką było napisane 'on jest mój suko'. Nie no to są jakieś żarty. Ukryta kamera może. Jakim trzeba być debilem, żeby coś takiego zrobić. Teraz miałam ochotę uderzyć się w czoło. Kurde kto to mógł być? zastanawiając się usiadłam na blacie, a do głowy przyszło mi tylko jedno imię Bella. Podeszłam do wanny zauważając tam mój sportowy stanik i założyłam go. Wychodząc z łazienki podskoczyłam żeby zdjąć czarne legginsy z lampy po czym ubrałam je. Zacisnęłam mocno szczękę i wybiegłam z pokoju. Musze pójść się wyżyć żeby komuś nie wpierdolić. Przysięgam, że zaraz wybuchnę. Za dużo wszystkiego na raz. Jak ona w ogóle śmiała wejść do mojego pokoju. Tolerowałam ją, ale przegięła. Jak jej rozbije tą buźkę to już nie będzie tak cwana. Zbiegłam ze schodów przy okazji potykając się i przewracając, no brawo jak zawsze. Szybko się podniosłam. Jezus jak zawsze muszę się przewrócić. Wywróciłam oczami i wbiegłam do siłowni nie zwracając uwagi na to czy ktoś tam jest. Zresztą pewnie poszli na imprezę lub są w swoich pokojach. Miałam kamienny wyraz twarzy. Zaraz coś rozjebie, dlaczego ja? Podeszłam do worka treningowego. Zaczęłam uderzać w niego z całej siły.
- Ej spokojnie, uważaj bo sobie zrobisz krzywdę kochanie. - usłyszałam ten znajomy głos. Przestałam i odwróciłam się do niego.Stał tam z założonymi na piersi rękami. Proszę daj mi spokój teraz no. Wzruszyłam ramionami zrezygnowana. Miał czarne dresy i szary podkoszulek. Wyglądał gorąco. Justin zmierzył mnie wzrokiem i uśmiech wtargnął na jego twarz. Spuściłam głowę nie wiedząc co zrobić.
- Pomożesz mi? - spytał.
- W czym? - podniosłam głowę zaskoczona. On tylko się uśmiechnął i wskazał ręką bym do niego podeszła co zrobiłam. Schylił się mówiąc.
- Wskocz mi na kark. - zaskoczona automatycznie odskoczyłam. Przecież złamie ci szyje kurwa.
- O nie, nie Justin to niebezpieczne. - wyjąkałam. Jus przewrócił oczami i schylił się jeszcze bardziej pociągając mnie za rękę. Ostrożnie weszłam na niego tak, że nogami byłam pomiędzy jego głową. Bieber złapał mnie za łydki i wstał, na co pisnęłam. Do moich uszu dobiegł ten cudowny śmiech. No Pan Bieber jest dzisiaj wesoły. Szkoda, że ja nie. Moje oczy pociemniały na myśl o tej suce. Na prawdę nie lubię być nie miła, ale czasem to trudne do zrobienia.
- Co ty robisz? - wyszeptałam gdy znów wrócił do wcześniejszej pozycji. Dopiero teraz zorientowałam się, że właśnie robi przysiady. Boże ile on ma siły. Zaśmiałam się głośno tak samo jak on. Kurde przy nim poprawia mi się humor. Jest całkiem inaczej. Zaczęłam liczyć ile zrobi. Nie wiem dlaczego ale włożyłam palce w jego włosy i bawiłam się nimi. Czasami dostawałam w zamian ciche pomruki. Podobał mi się taki Justin, łagodny, ale nie powiem ten chamski dupek pociągał mnie jeszcze bardziej niż grzeczny chłopczyk. Gdy doliczyłam do 50, zeszłam z niego. Było widać, że jest nieźle zmęczony więc podeszłam do stolika i wzięłam dwie wody mineralne. Podałam mu jedno. Wymamrotał ciche dzięki i upił łyk. Westchnął i popatrzył na mnie. O nie ja nie chce go złamać.
- Chodź pomożesz mi w pompkach shawty. - powiedział. Podeszłam do niego z wystraszoną miną, ale gdy położył się na brzuchu już wiedziałam co robić. Usiadłam na jego plecach i wyciągnęłam nogi.
- No widzisz potrafisz. - wyśpiewał. Uśmiechając się podskoczyłam na co wydał jęk. Ha. Kręcąc głową zaczął robić pompki, a ja wymyślałam sposoby na bolesną śmierć jego dziewczyny. No właśnie to jego dziewczyna nie powinnam teraz na nim siedzieć, jakkolwiek to brzmi. Nie chce mieć kłopotów. Zanim spostrzegłam Justin skończył.
- Możesz już zejść chyba, że tak bardzo ci się to podoba. - oznajmił a ja prychnęłam i odpowiedziałam tylko ciche chciałbyś. Wstałam z niego, a gdy i on podniósł się wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się chytrze w jego stronę.
- Teraz twoja kolej na pomoc tygrysie. -odparłam. Justin podniósł brwi w pytającym geście. Pokazałam na brzuch, a on od razu załapał o co mi chodziło. Z uśmiechem podszedł do mnie, wziął mnie na ręce po czym przełożył mnie tak, że kolana miałam położone po obu jego obu ramionach, a on trzymał je. Przyznaje była to krępująca pozycja, ale chciałam pokazać, że też umiem tak ćwiczyć. Zaczęłam robić brzuszki, a Justin robić dziurę w mojej głowie. No nie to mnie bardziej peszy. On tak samo jak ja na początku zaczął liczyć śmiejąc się przy tym. No dzięki, też się mogłam pośmiać. Usłyszeliśmy tupnięcie nogą z tyłu. Wystraszona, że ktoś mógł nas tak zobaczyć upadłam na podłogę z hukiem. Justin od razu pomógł mi wstać.
- Nic ci cię nie stało? - spytał, a ja tylko pokręciłam głową. Odwróciliśmy się za dźwiękiem, no pięknie w progu stała czerwona jak pomidor Bella. Tylko tego mi brakowało. Popatrzyła się morderczym wzrokiem na mnie i wysyczała.
- Chyba wyraziłam się jasno. - ach więc to ona zdemolowała mi pokój, skąd ja to wiedziałam? Nagle do pomieszczenia wbiegł Tom z przerażeniem na twarzy.
- Kto ci tak zdemolował pokój? - spytał zdyszany. Zaśmiałam się bez humoru i wskazałam na dziewczynę Biebera. Ona zakłopotana chciała zaprzeczyć, ale Justin był pierwszy.
- Co zrobiłaś? Czy ciebie do reszty pojebało? Idziemy. - wywrzeszczał i wziął ją za rękę pewnie idąc do jego pokoju. Pewnie tylko udawał, że się przejął a tak naprawdę będą się teraz pieprzyć. Zmęczona usiadłam na podłodze ciągnąc za końcówki włosów. Po chwili Tom dołączył do mnie. Wtuliłam się w niego.
- On cię lubi Mel. - Wyszeptał w moje włosy. Wstając pokręciłam głową. Tom nawet nie wiedział jak się mylił. Choć w sumie dzisiaj dobrze się bawiliśmy, a w areszcie pocałowaliśmy się. Na to wspomnienie uśmiechnęłam się do siebie lecz gdy weszłam do mojego pokoju mina mi zrzedła. Teraz muszę to wszystko posprzątać. Powinnam ją tu zaprosić i niech sprząta jak to porozwalała. Czasem zastanawiam się czy wszyscy ludzie są zdrowi. Chyba muszę z nią porozmawiać i podejść ją od strony psychologicznej, a potem stwierdzić czy jest zdrowa, ale to nie teraz. Powoli zaczęłam sprzątać. Zebrałam porozwalane książki i szkatułki z podłogi, moją bieliznę z lampy, a ciuchy z balkonu. Wzięłam duży kosz i pozbierałam stłuczone szkło z łazienki. Dobra teraz tylko odkurzyć. Gdy miałam wyciągać odkurzacz w oczy rzucił mi się jakiś stary album ze zdjęciami więc podeszłam do niego i otworzyłam siadając na łóżku. To były moje zdjęcia z dzieciństwa. Przeglądając zatrzymałam się na jednym. Była na nim brązowowłosa dziewczynka w różowej sukience i janowłosy chłopczyk w czarnych spodenkach i białej koszulce. Bawili się w piaskownicy. Tą dziewczynką byłam ja, ale nie wiedziałam kto to jest obok mnie. Chociaż te oczy, mogłabym przysiąc, że je kiedyś gdzieś widziałam. Przejechałam palcami po zdjęciu. Zamknęłam oczy i mówiłam tylko słowo nie. To nie może być on, no no niby jak. Ale te oczy. Pokręciłam głowa, wzięłam album i poszłam do pokoju mojego brata, tylko on będzie to wiedział. Cicho zapukalam i weszłam. Zastałam Toma grzebiacego w telefonie i obok niego śpiąca Kate. Wygladała tak słodko. Gdy Tom mnie zauważył odłożył telefon, a ja podeszłam do niego z pytającym spojrzeniem.
- Oglądaliśmy film i zasnęła. - powiedział z podniesionymi rękami. Pokiwałam z rozbawieniem głowa.
- Tomi czy wiesz kto jest koło mnie na tym zdjęciu? - zapytałam. Przez pare sekund patrzył na zdjęcie i uśmiechnął sie.
- To jest Justin. - powiedział po czym spojrzał na mnie i zaśmiał sie z mojej miny. Bardzo śmieszne, posłałam mu pytającego spojrzenie.
- Widzisz jak byliśmy mali to nasza mama i Justina przyjaźniły się, zawsze jak do nich przyjeżdżaliśmy bawiłaś sie z Justinem, a jak juz musieliśmy jechać nie chcieliście sie rozstać. Stąd go znam. -dodał.
- Ale skąd ty to wiesz, przecież byłeś mały? - zapytałam. Serio mnie to ciekawiło, chyba nie ma aż tak dobrej pamięci.
- Mama mi to powiedziała, zawsze to wspominała i mówiła, że to przeznaczenie. - zaśmiał się. Przytaknełam głowa i powoli wstałam kierując sie do wyjściami. Ostatni raz popatrzyłam czule na Kat. Tak słodko spała, oby Tom ją przytuli. Chyba bym sie zesrała. A wracając przeznaczenie? Ta jasne. Szłam spokojnie korytarzem, nagle poślizgnęłam sie na czymś i spadłam do tylu.No nie. Podpierając sie na łokciach zauważyłam skórkę od banana na prawdę?
- Kto tu położył skórkę od banana? Czy wy ludzie chcecie żebym sie zabiła tu do chuja? - wrzasnęłam na cały dom. Pewnie obudziłam przy tym Kat. Drzwi od jednego z pokoi otworzyły sie, z nich wyjarzał Chris.
- Taka mała zemsta. - wystawił mi język i zamknął sie z powrotem w pokoju. Boże z nimi to jak z dziećmi. Wstałam z podłogi masujące plecy i poszłam do pokoju. Położyłam album na szafce. Rozbierając sie poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Zimna woda rozluźnia moje ciało, wzięłam kawowy płyn do kompieli i namydlilam ciało po czym sięgnęłam po truskawkowy szampon i nałożyłam na włosy. Wszystko splukalam. Wychodząc otuliłam sie białym ręcznikiem. Po wytarciu ubrałam bieliznę i koszulkę mojego brata. Wyszłam z łazienki i położyłam sie na łóżku. Muszę sobie kupić nowe lub je naprawić. Sięgnęłam po mój telefon i włączyłam piosenkę Eda Sheerana- give me love. Uwielbiam tą piosenkę. Przypomina mi o rożnych wydarzeniach w moim życiu. Tych dobrych i tych złych. Słuchając boskiego Eda zasnęłam.
Obudziłam sie w nocy i nie mogłam zasnąć za chuja. Często tak mam, że nie moge spać. A jest teraz tak ciemno, a ja boje sie ciemności. Mogłam nie ogladac tak wielu horrorów bo teraz sram. Jak nie moge spać to zawsze ide do Toma, ale z nim śpi teraz Kat. Powoli wstałam z łóżka, poświęciłam latarką z telefonu i na palcach wyszłam z pokoju. Biegiem udalam sie do pokoju Justina. Nogi same mnie tam zaprowadziły. Zapukałam do drzwi i cicho weszłam. Justin leżał na brzuchu cicho mrucząc.
- Justin. - szepnęłam. On odwrócił sie do mnie przodem.
- hmm? - wymamrotał. No pięknie i co ja teraz powiem, nie przemyślałam tego. Nic nie musiałam mowić bo odsunął kołdrę po jego prawej stronie. Potuptalam do niego i położyłam sie, a on od razu złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Czułam mrowienie, dreszcze i motylki w brzuchu na raz. To nie jest fajne, ale czułam się bezpiecznie. Ledwo zamknęłam oczy, a usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Kurwa. To pewnie Bella no tak. Dlaczego ja o tym nie pomyślałam. Justin pewnie myślałam, że jestem Bella dlatego mnie wpuścił. Co robić? Bella poszła do łazienki, a ja wykorzystałam ten moment i szybko zerwałem sie z łóżka na podłogę. Przecząłgałam sie do okna. Usiadłam na nim i przełożyłam najpierw jedna a potem drugą nogę. Wspominałam, że mam lek wysokości? Och nie to szkoda. Dobrze, że zaraz obok było drzewo. Zgrabnie wspiełam sie na gałąź, ale ta złamała sie i poleciałam na ziemie. Dzięki, że nie było wysoko. Podniosłam sie, zasrana Bella. Teraz mam posiniaczone nogi rozdarte koszulkę. Rozglądając sie zauważyłam auto na podjeździe. Spojrzałam na niebo, gwiazdy były bardzo ładne, wiec postanowiłam usiąść na dachu auta i pooglądać je. Co tez zrobiłam. Siedziałam tak długo aż nie zasnęłam.
______________________
Witajcie misie :*
Przychodzę z nowym rozdziałem.
Wzięłam sobie do serca Wasze komentarze i mam dla Was niespodziankę, ale to za niedługo.
Przepraszam za błędy i inne niezgodności. Rozdział pojawi sie gdy uznam, że jest na tyle komentarzy (ja okrutna) Miłego czytania.
CZYTASZ=KOMENTUJ
piątek, 11 kwietnia 2014
Rozdział 7.
Melanie Pov.
Wszyscy wpadli w szał, automatycznie odsunęli sie od nas i pobiegli w innym kierunku. Sygnały radiowozów były coraz bardziej słyszalne, co oznaczało, że są coraz bliżej. Byłam w szoku, jak mogłam rzucić się na Victorie. Rozumiem, że mnie wkurzyła, ale jednak nie powinnam tak robić. Jasne, że nie powinnaś Melanie to było niewłaściwe. Zamknij sie zrobiła dobrze, ta suka ją wkurwiła zasłużyła na to. Stop co to było? Potrząsnęłam głową jakby to miało mi pomoc oprzytomnieć. Podniosłam sie z mojej przeciwniczki. Policja już tu była, widziałam Alexa, który wsiadał do swojego samochodu i tak po prostu odjechał zostawiając mnie samą bez słowa. Co za dupek, nie wierze no kurwa nie wierze. Przejechałam wzrokiem po otoczeniu i zauważyłam Justina skutego w kajdanki przygwożdrzonego do maski samochodu policyjnego. Mimo, że byłam na niego kurewsko wściekła to zapragnęłam uwolnić go, jakoś mu pomuc. No, ale jak mam nie być na niego zła? No jak? Ale z drugiej strony na Alexa też jestem zła. W sumie szkoda, że obaj sie nie pobili, oboje byliby poszkodowani i poobijani. I było by wszystko okej, a tak to muszę dać im dwum nauczkę. Dlaczego ten debil wtrąca sie w moje sprawy osobiste? Nie miałam szans na dalsze rozmyślania gdyż czyjeś obrzydliwe i owłosione ręce złapały mnie za bluzkę i przygniotły do ziemi. Ten szympans założył mi kajdanki. Ale ja przecież nic nie zrobiłam, ale czekaj przecież tylko winni sie tłumaczą racja? Wiec na razie postanowiłam nic nie mowić. Syknęłam z bólu gdy podniósł mnie z założonymi kajdankami, które wbijamy mi sie w nadgarski. Dla mojego dobra nie szarpałam sie dużo, nie chce przez tego idiotę zrobić sobie krzywdę. Zostałam wepchana do dużego auta. To serio wyglądało jak na jakimś niemieckim filmie kryminalnym. Byłam jak nieprzytomna, nieświadoma, wszystko jakby działo sie w zwolnionym tępie, jeszcze to do mnie nie dotarło. Jak Tom sie dowie to mnie zabije. Dobra wróć na ziemię Melanie. Ej czemu w głowie cały czas śpiewam piosenkę Little Mix- Movie? Kurde to jest takie zajbeiste.
Hey baby tell me your name
I got a fever for ya I just can’t explain
But there’s just one problem I’m a bit old school
When it comes to lovin' I ain't chasin' you.
Hate waitin' I'm on a roll
You've got to let yourself go.
Kurwa Melanie skup sie jesteś właśnie w radiowozie do chuja. A teraz refren.
Get your back off the wall
Don’t you get comfortable?
Looking so hot I think that I might fall
Feeling like it's my birthday like Christmas Day came early
Just what I want so when we move, you move
Get your back off the wall
Don’t you get comfortable?
Looking so hot I think that I might fall
Feelinf like it's my birthday like Christmas Day came early
Just what I want so when we move, you move.
Słodki Jezu. One są takie seksowne. Zaraz co. Ziemia do Melanie halo halo, jest tu lekarz jakiś może? Dobra koniec na prawdę.
Hey, hey I’m ready!
Hey, boy come and get me!
Don’t be scared show me what you do
Don’t you know a girl like a boy who moves?
Kurwa mać serio. Co jest ze mną nie tak? Po poczuciu czyjejś obecności z boku popatrzyłam sie tam i co zobaczyłam? Justina. Czy los nie jest wspaniały. Czujecie ten sarkazm, ale mogło być gorzej. Wpatrywał sie we mnie tymi swoimi oczami jakbym miała zbawiać świat. Speszona odwrociłam głowę. Poczułam jego reke na plecach. Czekaj kolego, masz dziewczynę a ja chłopaka chyba. Lecz jego zamiary nie były takie jak mi sie zdawało. Odwrócił mnie do siebie i szepnął do ucha.
- Wszystko powinno być dobrze, nic na nas nie mają. Jak będziemy na miejscu zadzwonię do chłopaków i wpłaca za nas kaucje. Jak bedą sie pytać nie odzywaj sie najlepiej, chyba, że masz jakieś zdolności prawnicze w co watpię. - uśmiechną sie. Och nawet nie wiesz jak bardzo sie myślisz. Akurat mam talent prawniczy, czasem umiem tak ułożyć zdanie, że nikt nie wie o co chodzi. W 7 klasie tak wybroniłam Kat żeby nie dostała uwagi, że aż nauczycielka biła mi brawo. Jednak postanowiłam to zachować dla sobie i pokazać potem. Przytaknęłam głową i wtedy drzwi otworzyły sie a w nich stanął ten szympans, a za nim gruby i niski z wąsami. To będzie pączek. O tak idealnie pasuje do niego. Tylko jeszcze jakby go posmarować lukrem, lub ten jego łysy łeb cukrem pudrem o i jeszcze kawa do tego. A tak swoją drogą zjadlam pączka. Zachciało mi sie śmiać, ale powstrzymałam sie. Najpierw pączek wyprowadził Pana przystojniaka, a zaraz potem szympans mnie czyli Panią najlepsze ksywki. Jakoś specjalnie nie przejmowałam sie co sie stanie. Słowa Justina mnie uspokoiły. Weszliśmy do środka. Czarne plastikowe krzesła, białe płytki i ściany. Biorka, a za nimi grube skurwysyny lub tluste świnie zwane kobietami. Wszyscy kiwnęli głowami w stronę dwóch prowadzących nas policjantów. Szympans pościł oczko policjantce, a ja parsknęłam śmiechem. Jakby jeszcze była ładna to rozumiem. Wprowadzili nas do ciemnego pokoju i kazali usiąść na krzesłach. Pączek sięgnął po jakąś lampę i poświecił nam po oczach. To jakiś żart nie? Mówiłam, że to jest jak jakiś debilny film. Popatrzyłam na Justina, który tak samo jak ja był rozbawiony ta cała sytuacją. Analizowałam jego ubiór. Te jego spuszczone spodnie.. I jak szedł to było widać jego seksowny tyłek. Tak muszę mu to przyznać ma lepszy tyłek niż ja. Nagle coś, a raczej ktoś uderzył w biurko na co sie lekko wzdrygnęłam. Zaraz pewnie bedą wypytywać o wszystkie rzeczy. Skarbie tylko na to czekam.
- A wiec co macie do powiedzenia? - zapytał gruby policjant drapać się w swój jakże zacny wąs. Obaj mieli ten złośliwy uśmiech na twarzy. Pan seksowny tyłeczek lekko dotknął mnie kolanem o udo w celu uspokojenia. Zastanawiałam sie dlaczego nie dotknął mnie ręka i wtedy przypomniałam sobie, że przecież wciąż mamy kajdanki.
- Zacznijmy od tego, że ściągnięcie nam kajdanki, ponieważ wrzynają sie w skurę co powoduje podrażnienia i impulsy do mózgu, na w skutek czego mózg nie pracuje wystarczająca dobrze by sensownie odpowiedzieć na wasze jakże ciekawe pytania. - usmiechnęłam sie i patrzyłam na ich zaskoczone miny, które prawie od razu zmieniły sie w surowe. Grubasek kiwnął do jakiegoś młodego policjanta. Ten ruszył w naszą stronę i odpiął nam kajdanki. Mrugnęłam z zadowolenia i pomasowałam nadgarski.
- A tak swoją drogą stary zainwestuj w maszynkę do golenia albo coś bo wyglądasz jak zwierzę. - oznajmiłam z lekką kpiną w głosie. Justin parsknął wesołym śmiechem,zapamiętam go na zawsze. Co ja mowię. Obaj dojrzeli na siebie i pączek odezwał sie.
- Widzę, że masz gadane, ale wyciągnę z ciebie całą prawdę. - powiedział- jesteście tylko bandą głupich dzieciaków. - dodał
- Schudnij. - wtrącił Bieber.
- Dosyć. - wrzasnął szympans - nie macie prawa nas obrażać, może mam problemy hormonalne co? - wyznał wstajac i płacząc.
- Joe ona nie chciała tak powiedzieć. -pocieszyła go ten policjant, który odpiął nam kajdanki po czym przytulił go i wyszli. O kurwa tego sie nie spodziewałam. Z szeroko otwartymi oczami popatrzyłam na Justina. Siedział i sie śmiał, ej tak nie wolna. Dobrą i uczuciowa Melanie zostawiam na bok. Kontrole przejęła złośliwa i chamska Mel.
- A wiec co robiliście na wyścigach? - warknął przez zaciśnięte zęby policjant.
- Jakie wyścigi? - grałam głupią
- Nie udawaj idiotki wiem, że tam były wyścigi.
- To coś panu sie musiało pomylić, i czy może pan nie podnosić na mnie głosu, ponieważ to mnie krępuje i drażni i to jest niestosowne. Wywołuje pan presję na mnie. - tego sie nie sopodziwał.
- Daj spokój, na prawdę chce pan wiedzieć co robiliśmy tam? - spytał Justin. Zerknęłam na niego nerwowo. Walker bo tam miał napisane na plakietce powoli kiwnął głowa. Biebs pochylił sie nad biurkiem i dość głośnym szeptem powiedział.
- Ostro sie pieprzyliśmy.
Moje policzki automatycznie stały sie czerwone, mimo tego, że tego nie robiliśmy. Walker zaśmiał sie bez chumoru.
- Zostajecie zamknięci w jednej celi na 24 godziny. Przemyślcie swoje zachowanie. Zabrać ich. - ostatnie krzyknął. O nie, nie proszę tylko nie to. Nie z nim. Idąc przez korytarz słyszałam rożne odzywki do mnie typu:
Co taka piękność robi w takim miejscu?
O widzę, że niegrzeczna, lubię takie.
Nie zwracałam uwagi na tych ludzi. Jedynie mój towarzysz warczał na nich. Gdybym powiedziała, że mi sie to nie podobało skłamałabym. Mam do niego mieszane uczucia. On ma strasznie zmienny charakter. Gdy go widzę to mam takie dziwne uczucie w brzuchu a to nie jest normalne. Zostałam popchnięta do celi tak ze upadłam, Justin pomógł mi wstać. Oczepałam swoją bluzę i usiadłam na ławce, on zrobił to samo tylko z drugiej strony. Nie usiadź koło mnie, nie gryze.
- Dobra robota. - przyznał. Odwróciłam sie do niego tak szybko, że sie skrzywił. Pewnie usłyszał chrupnięcie mojej szyi. Zastanawiałam sie co odpowiedzieć, zwykłe dzięki, czy może powiedzieć, że on też dobrze sie spisał.
- Dzięki. - postawiłam na pierwszą opcje i posłałam mu blady uśmiech - Dlaczego cie złapali? - dodałam. Właśnie dlaczego go złapali? A może lepsze pytanie dlaczego dał sie złapać. Przecież jakby chciał to by stąd zwiał nawet teraz. Brązowo włosy jedynie sie zaśmiał kręcąc głową. Wstał i podszedł do mnie. Wyciaganął ręce przed siebie, a ja bez wahania je złapałam. Nie wiem dlaczego tak automatycznie. Podniósł mnie do góry, powoli przybliżył swoje usta do mojego ucha. Kurwa zaraz nie wytrzymam. Powinnam go teraz uderzyć za to, że sie wtrąca w moje sprawy, a zamiast tego prawie mdleje pod jego dotkiem.
- Wiedziałem, że cie złapią. - zachichotał - chciałem spędzić z tobą trochę czasu. - dodał. Powoli gotowałam sie ze złości. Ten dupek sie ze mnie nabija.
- Zamknij sie palancie. - wymamrotałam zawstydzona.
- Choć muszę przyznać, że jesteś bardzo agresywna. - zaczął sie sie głośniej przy moim uchu. Nie wytrzymałam o popchnęłam go na ścianę.
- Uważaj co mówisz Bieber. - warknęłam. Przybliżył sie do mnie i musnął moje wargi. Oddałam pocałunek, to miał być niewinny buziak a przerodził sie w agresywne miażdrzenie warg. Podobało mi sie to coraz bardziej. Gdy miał rozszeżać moje wagi usłyszeliśmy głośny hałas dobiegajacy gdzieś spod krat. Odskoczyłam od niego i przerażona popatrzyłam na gościa w mundurze przejeżdżającego pałka po kartach. To była moja szansa na zadzwonienie.
- Przepraszam, ale zgodnie z para..
- Wiem macie prawo do telefonu, proszę jedno z was może iść. - policjant przerwał mi, a mój palec został w gorze wiec teraz wyglądałam jak kompletny frajer. Jak zawsze rozbawiony Jus podszedł do wymachujacego pałka oficera. Ten otworzył mu kraty, a Justin wyszedł. Pewnie teraz zadzwoni do chłopców. Chce sie stąd już wydostać. Zrezygnowana ponownie usiadłam na ławce i położyłam ręce na kolanach. Po około 10 minutach Biebs wrócił i oznajmił mi, że chłopcy czekają przed wejściem. Szybko podniosłam sie z miejsca i wyszłam za nim. Za sobą słyszałam tylko jak policjant przeklina pod nosem. Zasmiałam sie, a Justin odwrócił głowę do mnie, a jego mina mówiła 'pogięło cie już do końca?'. Postanowiłam to zignorować, bo uświadomiłam sobie, że trzyma mnie za rękę. Wszyscy patrzyli na nas zło wrogim spojrzeniem. Nara lamusy. Rzeczywiście przez wejściem czekali chłopcy i Bella. Automatycznie puściłam rękę brązowookiego. Dziewczyna podbiegła do niego i przytulila na co ja wywrócilam oczami i wsiadłam do auta. Po chwili wszyscy już siedzieli w środku.
- Tłumaczcie sie, czekamy.
Popatrzyłam na nich i wyszeptalam krótkie to nie moja wina. Tom pokręcił głowa i wrócił do prowadzenia. Nie obyło sie oczywiście bez kazania i obietnicy, że jeszcze do tego wrócimy. Samochód zatrzymał sie na podjeździe. Ja jako pierwsza wyszłam, nie chciałam patrzeć jak Justin obściskuje sie ze swoją dziewczyną. Gdy tylko przekroczyłam próg domu Kat od razu wskoczyła na mnie.
- Boże wszystko w porządku? Nic ci nie zrobili? O Boże będziesz spisana, nie przyjmą cie już do pracy, nie będziesz miała pieniędzy. - zaczęła histeryzować i chodzić w kółko. Moja ręka sama poleciała na jej policzek.
- SPOKÓJ DZIEWCZYNO - krzyknęłam, a wszyscy zasmiali sie. Kate zrobiła smutna minę i pomasowała policzek. Nigdy nie zrozumiem ludzi. Nie ma szans. Szybko biegłam do kuchni i wzięłam chipsy Chrisa. Ten od razu jak usłyszał, że cos szeleści przyleciał do kuchni, a gdy zobaczył mnie z jego jedzeniem zrobił wściekła minę.
- To jest moje, nie dotykaj. - wysyczał. Wpadłam na genialny pomysł.
- Dobra co powiesz na mały mix? - mówiąc to wyciągnęłam dwie miski, lody, orzeszki, czekoladę, mleko, płatki śniadaniowe, osty sos, szynkę i musztardę. Po czym wszystko podzieliłam na pół i dałam do miski włącznie z chipsami. Na koniec wyciągnęłam dwie szklanki i nalałam pepsi. Usmiechnęłam sie jak najładniej mogłam i przesunęłam to w stronę Chrisa. Miał szeroko otwarta buzie i rozszerzone oczy. Ej no ale przecież to musi być dobre.
- Co ty wlasnie zrobiłaś? Boże ratunku ona jest nienormalna. - wykrzyczał wybiegając z rekami w górze z kuchni. Zaśmiałam sie, wzięłam miskę i poszłam do swojego królestwa. Kurwa jeszcze jutro szkoła. Wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi do pokoju. Otworzyłam szeroko oczy i miska sama wyleciała mi z ręki. Nie tylko nie to.
___________________
ZASTANAWIAM SIE NAD USUNIĘCIEM BLOGA.
Przepraszam znowu zjebałam :(
Krótki, beznadziejny, z błędami.
Mam nadzieje ze mnie nie zabijecie.
A tak wgl to dziki za komentarze :)
Mam nadzieje, że pod tym tez tyle bd.....
Nie chce dawać wam ultimatum, bo mi tak głupio i smutno jak nie ma komentarzy :(
Czytasz=komentuj kurde no :C
Wszyscy wpadli w szał, automatycznie odsunęli sie od nas i pobiegli w innym kierunku. Sygnały radiowozów były coraz bardziej słyszalne, co oznaczało, że są coraz bliżej. Byłam w szoku, jak mogłam rzucić się na Victorie. Rozumiem, że mnie wkurzyła, ale jednak nie powinnam tak robić. Jasne, że nie powinnaś Melanie to było niewłaściwe. Zamknij sie zrobiła dobrze, ta suka ją wkurwiła zasłużyła na to. Stop co to było? Potrząsnęłam głową jakby to miało mi pomoc oprzytomnieć. Podniosłam sie z mojej przeciwniczki. Policja już tu była, widziałam Alexa, który wsiadał do swojego samochodu i tak po prostu odjechał zostawiając mnie samą bez słowa. Co za dupek, nie wierze no kurwa nie wierze. Przejechałam wzrokiem po otoczeniu i zauważyłam Justina skutego w kajdanki przygwożdrzonego do maski samochodu policyjnego. Mimo, że byłam na niego kurewsko wściekła to zapragnęłam uwolnić go, jakoś mu pomuc. No, ale jak mam nie być na niego zła? No jak? Ale z drugiej strony na Alexa też jestem zła. W sumie szkoda, że obaj sie nie pobili, oboje byliby poszkodowani i poobijani. I było by wszystko okej, a tak to muszę dać im dwum nauczkę. Dlaczego ten debil wtrąca sie w moje sprawy osobiste? Nie miałam szans na dalsze rozmyślania gdyż czyjeś obrzydliwe i owłosione ręce złapały mnie za bluzkę i przygniotły do ziemi. Ten szympans założył mi kajdanki. Ale ja przecież nic nie zrobiłam, ale czekaj przecież tylko winni sie tłumaczą racja? Wiec na razie postanowiłam nic nie mowić. Syknęłam z bólu gdy podniósł mnie z założonymi kajdankami, które wbijamy mi sie w nadgarski. Dla mojego dobra nie szarpałam sie dużo, nie chce przez tego idiotę zrobić sobie krzywdę. Zostałam wepchana do dużego auta. To serio wyglądało jak na jakimś niemieckim filmie kryminalnym. Byłam jak nieprzytomna, nieświadoma, wszystko jakby działo sie w zwolnionym tępie, jeszcze to do mnie nie dotarło. Jak Tom sie dowie to mnie zabije. Dobra wróć na ziemię Melanie. Ej czemu w głowie cały czas śpiewam piosenkę Little Mix- Movie? Kurde to jest takie zajbeiste.
Hey baby tell me your name
I got a fever for ya I just can’t explain
But there’s just one problem I’m a bit old school
When it comes to lovin' I ain't chasin' you.
Hate waitin' I'm on a roll
You've got to let yourself go.
Kurwa Melanie skup sie jesteś właśnie w radiowozie do chuja. A teraz refren.
Get your back off the wall
Don’t you get comfortable?
Looking so hot I think that I might fall
Feeling like it's my birthday like Christmas Day came early
Just what I want so when we move, you move
Get your back off the wall
Don’t you get comfortable?
Looking so hot I think that I might fall
Feelinf like it's my birthday like Christmas Day came early
Just what I want so when we move, you move.
Słodki Jezu. One są takie seksowne. Zaraz co. Ziemia do Melanie halo halo, jest tu lekarz jakiś może? Dobra koniec na prawdę.
Hey, hey I’m ready!
Hey, boy come and get me!
Don’t be scared show me what you do
Don’t you know a girl like a boy who moves?
Kurwa mać serio. Co jest ze mną nie tak? Po poczuciu czyjejś obecności z boku popatrzyłam sie tam i co zobaczyłam? Justina. Czy los nie jest wspaniały. Czujecie ten sarkazm, ale mogło być gorzej. Wpatrywał sie we mnie tymi swoimi oczami jakbym miała zbawiać świat. Speszona odwrociłam głowę. Poczułam jego reke na plecach. Czekaj kolego, masz dziewczynę a ja chłopaka chyba. Lecz jego zamiary nie były takie jak mi sie zdawało. Odwrócił mnie do siebie i szepnął do ucha.
- Wszystko powinno być dobrze, nic na nas nie mają. Jak będziemy na miejscu zadzwonię do chłopaków i wpłaca za nas kaucje. Jak bedą sie pytać nie odzywaj sie najlepiej, chyba, że masz jakieś zdolności prawnicze w co watpię. - uśmiechną sie. Och nawet nie wiesz jak bardzo sie myślisz. Akurat mam talent prawniczy, czasem umiem tak ułożyć zdanie, że nikt nie wie o co chodzi. W 7 klasie tak wybroniłam Kat żeby nie dostała uwagi, że aż nauczycielka biła mi brawo. Jednak postanowiłam to zachować dla sobie i pokazać potem. Przytaknęłam głową i wtedy drzwi otworzyły sie a w nich stanął ten szympans, a za nim gruby i niski z wąsami. To będzie pączek. O tak idealnie pasuje do niego. Tylko jeszcze jakby go posmarować lukrem, lub ten jego łysy łeb cukrem pudrem o i jeszcze kawa do tego. A tak swoją drogą zjadlam pączka. Zachciało mi sie śmiać, ale powstrzymałam sie. Najpierw pączek wyprowadził Pana przystojniaka, a zaraz potem szympans mnie czyli Panią najlepsze ksywki. Jakoś specjalnie nie przejmowałam sie co sie stanie. Słowa Justina mnie uspokoiły. Weszliśmy do środka. Czarne plastikowe krzesła, białe płytki i ściany. Biorka, a za nimi grube skurwysyny lub tluste świnie zwane kobietami. Wszyscy kiwnęli głowami w stronę dwóch prowadzących nas policjantów. Szympans pościł oczko policjantce, a ja parsknęłam śmiechem. Jakby jeszcze była ładna to rozumiem. Wprowadzili nas do ciemnego pokoju i kazali usiąść na krzesłach. Pączek sięgnął po jakąś lampę i poświecił nam po oczach. To jakiś żart nie? Mówiłam, że to jest jak jakiś debilny film. Popatrzyłam na Justina, który tak samo jak ja był rozbawiony ta cała sytuacją. Analizowałam jego ubiór. Te jego spuszczone spodnie.. I jak szedł to było widać jego seksowny tyłek. Tak muszę mu to przyznać ma lepszy tyłek niż ja. Nagle coś, a raczej ktoś uderzył w biurko na co sie lekko wzdrygnęłam. Zaraz pewnie bedą wypytywać o wszystkie rzeczy. Skarbie tylko na to czekam.
- A wiec co macie do powiedzenia? - zapytał gruby policjant drapać się w swój jakże zacny wąs. Obaj mieli ten złośliwy uśmiech na twarzy. Pan seksowny tyłeczek lekko dotknął mnie kolanem o udo w celu uspokojenia. Zastanawiałam sie dlaczego nie dotknął mnie ręka i wtedy przypomniałam sobie, że przecież wciąż mamy kajdanki.
- Zacznijmy od tego, że ściągnięcie nam kajdanki, ponieważ wrzynają sie w skurę co powoduje podrażnienia i impulsy do mózgu, na w skutek czego mózg nie pracuje wystarczająca dobrze by sensownie odpowiedzieć na wasze jakże ciekawe pytania. - usmiechnęłam sie i patrzyłam na ich zaskoczone miny, które prawie od razu zmieniły sie w surowe. Grubasek kiwnął do jakiegoś młodego policjanta. Ten ruszył w naszą stronę i odpiął nam kajdanki. Mrugnęłam z zadowolenia i pomasowałam nadgarski.
- A tak swoją drogą stary zainwestuj w maszynkę do golenia albo coś bo wyglądasz jak zwierzę. - oznajmiłam z lekką kpiną w głosie. Justin parsknął wesołym śmiechem,zapamiętam go na zawsze. Co ja mowię. Obaj dojrzeli na siebie i pączek odezwał sie.
- Widzę, że masz gadane, ale wyciągnę z ciebie całą prawdę. - powiedział- jesteście tylko bandą głupich dzieciaków. - dodał
- Schudnij. - wtrącił Bieber.
- Dosyć. - wrzasnął szympans - nie macie prawa nas obrażać, może mam problemy hormonalne co? - wyznał wstajac i płacząc.
- Joe ona nie chciała tak powiedzieć. -pocieszyła go ten policjant, który odpiął nam kajdanki po czym przytulił go i wyszli. O kurwa tego sie nie spodziewałam. Z szeroko otwartymi oczami popatrzyłam na Justina. Siedział i sie śmiał, ej tak nie wolna. Dobrą i uczuciowa Melanie zostawiam na bok. Kontrole przejęła złośliwa i chamska Mel.
- A wiec co robiliście na wyścigach? - warknął przez zaciśnięte zęby policjant.
- Jakie wyścigi? - grałam głupią
- Nie udawaj idiotki wiem, że tam były wyścigi.
- To coś panu sie musiało pomylić, i czy może pan nie podnosić na mnie głosu, ponieważ to mnie krępuje i drażni i to jest niestosowne. Wywołuje pan presję na mnie. - tego sie nie sopodziwał.
- Daj spokój, na prawdę chce pan wiedzieć co robiliśmy tam? - spytał Justin. Zerknęłam na niego nerwowo. Walker bo tam miał napisane na plakietce powoli kiwnął głowa. Biebs pochylił sie nad biurkiem i dość głośnym szeptem powiedział.
- Ostro sie pieprzyliśmy.
Moje policzki automatycznie stały sie czerwone, mimo tego, że tego nie robiliśmy. Walker zaśmiał sie bez chumoru.
- Zostajecie zamknięci w jednej celi na 24 godziny. Przemyślcie swoje zachowanie. Zabrać ich. - ostatnie krzyknął. O nie, nie proszę tylko nie to. Nie z nim. Idąc przez korytarz słyszałam rożne odzywki do mnie typu:
Co taka piękność robi w takim miejscu?
O widzę, że niegrzeczna, lubię takie.
Nie zwracałam uwagi na tych ludzi. Jedynie mój towarzysz warczał na nich. Gdybym powiedziała, że mi sie to nie podobało skłamałabym. Mam do niego mieszane uczucia. On ma strasznie zmienny charakter. Gdy go widzę to mam takie dziwne uczucie w brzuchu a to nie jest normalne. Zostałam popchnięta do celi tak ze upadłam, Justin pomógł mi wstać. Oczepałam swoją bluzę i usiadłam na ławce, on zrobił to samo tylko z drugiej strony. Nie usiadź koło mnie, nie gryze.
- Dobra robota. - przyznał. Odwróciłam sie do niego tak szybko, że sie skrzywił. Pewnie usłyszał chrupnięcie mojej szyi. Zastanawiałam sie co odpowiedzieć, zwykłe dzięki, czy może powiedzieć, że on też dobrze sie spisał.
- Dzięki. - postawiłam na pierwszą opcje i posłałam mu blady uśmiech - Dlaczego cie złapali? - dodałam. Właśnie dlaczego go złapali? A może lepsze pytanie dlaczego dał sie złapać. Przecież jakby chciał to by stąd zwiał nawet teraz. Brązowo włosy jedynie sie zaśmiał kręcąc głową. Wstał i podszedł do mnie. Wyciaganął ręce przed siebie, a ja bez wahania je złapałam. Nie wiem dlaczego tak automatycznie. Podniósł mnie do góry, powoli przybliżył swoje usta do mojego ucha. Kurwa zaraz nie wytrzymam. Powinnam go teraz uderzyć za to, że sie wtrąca w moje sprawy, a zamiast tego prawie mdleje pod jego dotkiem.
- Wiedziałem, że cie złapią. - zachichotał - chciałem spędzić z tobą trochę czasu. - dodał. Powoli gotowałam sie ze złości. Ten dupek sie ze mnie nabija.
- Zamknij sie palancie. - wymamrotałam zawstydzona.
- Choć muszę przyznać, że jesteś bardzo agresywna. - zaczął sie sie głośniej przy moim uchu. Nie wytrzymałam o popchnęłam go na ścianę.
- Uważaj co mówisz Bieber. - warknęłam. Przybliżył sie do mnie i musnął moje wargi. Oddałam pocałunek, to miał być niewinny buziak a przerodził sie w agresywne miażdrzenie warg. Podobało mi sie to coraz bardziej. Gdy miał rozszeżać moje wagi usłyszeliśmy głośny hałas dobiegajacy gdzieś spod krat. Odskoczyłam od niego i przerażona popatrzyłam na gościa w mundurze przejeżdżającego pałka po kartach. To była moja szansa na zadzwonienie.
- Przepraszam, ale zgodnie z para..
- Wiem macie prawo do telefonu, proszę jedno z was może iść. - policjant przerwał mi, a mój palec został w gorze wiec teraz wyglądałam jak kompletny frajer. Jak zawsze rozbawiony Jus podszedł do wymachujacego pałka oficera. Ten otworzył mu kraty, a Justin wyszedł. Pewnie teraz zadzwoni do chłopców. Chce sie stąd już wydostać. Zrezygnowana ponownie usiadłam na ławce i położyłam ręce na kolanach. Po około 10 minutach Biebs wrócił i oznajmił mi, że chłopcy czekają przed wejściem. Szybko podniosłam sie z miejsca i wyszłam za nim. Za sobą słyszałam tylko jak policjant przeklina pod nosem. Zasmiałam sie, a Justin odwrócił głowę do mnie, a jego mina mówiła 'pogięło cie już do końca?'. Postanowiłam to zignorować, bo uświadomiłam sobie, że trzyma mnie za rękę. Wszyscy patrzyli na nas zło wrogim spojrzeniem. Nara lamusy. Rzeczywiście przez wejściem czekali chłopcy i Bella. Automatycznie puściłam rękę brązowookiego. Dziewczyna podbiegła do niego i przytulila na co ja wywrócilam oczami i wsiadłam do auta. Po chwili wszyscy już siedzieli w środku.
- Tłumaczcie sie, czekamy.
Popatrzyłam na nich i wyszeptalam krótkie to nie moja wina. Tom pokręcił głowa i wrócił do prowadzenia. Nie obyło sie oczywiście bez kazania i obietnicy, że jeszcze do tego wrócimy. Samochód zatrzymał sie na podjeździe. Ja jako pierwsza wyszłam, nie chciałam patrzeć jak Justin obściskuje sie ze swoją dziewczyną. Gdy tylko przekroczyłam próg domu Kat od razu wskoczyła na mnie.
- Boże wszystko w porządku? Nic ci nie zrobili? O Boże będziesz spisana, nie przyjmą cie już do pracy, nie będziesz miała pieniędzy. - zaczęła histeryzować i chodzić w kółko. Moja ręka sama poleciała na jej policzek.
- SPOKÓJ DZIEWCZYNO - krzyknęłam, a wszyscy zasmiali sie. Kate zrobiła smutna minę i pomasowała policzek. Nigdy nie zrozumiem ludzi. Nie ma szans. Szybko biegłam do kuchni i wzięłam chipsy Chrisa. Ten od razu jak usłyszał, że cos szeleści przyleciał do kuchni, a gdy zobaczył mnie z jego jedzeniem zrobił wściekła minę.
- To jest moje, nie dotykaj. - wysyczał. Wpadłam na genialny pomysł.
- Dobra co powiesz na mały mix? - mówiąc to wyciągnęłam dwie miski, lody, orzeszki, czekoladę, mleko, płatki śniadaniowe, osty sos, szynkę i musztardę. Po czym wszystko podzieliłam na pół i dałam do miski włącznie z chipsami. Na koniec wyciągnęłam dwie szklanki i nalałam pepsi. Usmiechnęłam sie jak najładniej mogłam i przesunęłam to w stronę Chrisa. Miał szeroko otwarta buzie i rozszerzone oczy. Ej no ale przecież to musi być dobre.
- Co ty wlasnie zrobiłaś? Boże ratunku ona jest nienormalna. - wykrzyczał wybiegając z rekami w górze z kuchni. Zaśmiałam sie, wzięłam miskę i poszłam do swojego królestwa. Kurwa jeszcze jutro szkoła. Wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi do pokoju. Otworzyłam szeroko oczy i miska sama wyleciała mi z ręki. Nie tylko nie to.
___________________
ZASTANAWIAM SIE NAD USUNIĘCIEM BLOGA.
Przepraszam znowu zjebałam :(
Krótki, beznadziejny, z błędami.
Mam nadzieje ze mnie nie zabijecie.
A tak wgl to dziki za komentarze :)
Mam nadzieje, że pod tym tez tyle bd.....
Nie chce dawać wam ultimatum, bo mi tak głupio i smutno jak nie ma komentarzy :(
Czytasz=komentuj kurde no :C
sobota, 5 kwietnia 2014
Rozdział 6.
20 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ.
Melanie Pov.
Za życia wiele osób jest poniżanych i wyśmiewanych. Musza znosić te wszystkie przezwiska i spojrzenia pełne obrzydzenia i pogardy w ich stronę. Czuja sie bezwartościowe, brzydkie, niedocenione a to nie jest prawda. One musza udawać silnych lecz w środku powoli umierają. Powoli ich dusze taca swój blask, powoli tracą siłę by walczyć ze swoimi demonami. Ich dusze nie są już tak kolorowe, a serce łamie sie za każdym razem pozostawiając po sobie blizny. W umyśle maja utkwione te brutalne słówa i obrazy. Każdy człowiek jest wyjątkowy na swój sposób, popełniamy błędy, mamy wady to normalne, lecz one maja wpojone, ze są nic nie wartym gównem. Łzy są krwią, która wypływa z duszy w postaci kropli wody. Są wypełnione bólem fizycznym i psychicznym. Człowiek traktowany jak śmieć chce odejść z tego swiata, a wiesz dlaczego? Bo gdy człowiek umiera staje sie gwiazda na niebie, im więcej cierpienia przeżył za życia tym jaśniej świeci. Wtedy ludzie na ziemi mogą podziwiać jego piękno. Dopiero wtedy czuje sie ważny i piękny. Smierć jest uleczenien złamanych duszy. Ulga, gdy umierasz jesteś wolna, a wiatr otula cię swoim ciepłem. Patrzysz na wszystko inaczej, jesteś szczęśliwym człowiekiem. Już nie przejmujesz sie wyglądem, lecz jest jeden minus. Musisz patrzeć jak osoby takie jak ty cierpią tak jak ty kiedyś. Musisz widzieć ich zapłakane oczy i rysunki na ciele, ale możesz temu w jakiś sposób zaradzić. Możesz wybrać sobie człowieka takiego jak ty, którego dusza jest zniszczona i opiekować sie nim. I z uśmiechem patrzeć i czekać aż one staną sie pięknymi gwiazdami na niebie jak ty. Co do rysunków na ciele, są to piękne wzory, napisy lub pojedyncze kreski. To jest przyjemność połączona z bólem. Czy wiesz jak piękna jest trawa? Jak piękne są zwierzęta, ludzie, drzewa? Masz otwarte oczy, lecz tego nie widzisz. Musisz zamknąć je i otworzyć patrząc inaczej, patrz oczami ofiary brutali. Dojrzysz piegi na twarzy małej rudowlosej dziewczynki, małe piórka ptaka, kolory liści, dojrzysz także ból i cierpienie. Wystarczy sie tylko przyjrzeć a wszystko stanie sie jasne. Życie jest pięknym darem, lecz nie dla każdego. Są osoby, które zostały obdarzone wieloma talentami np: pięknym głosem, dusza pisarza, talentem tanecznym, a inni nie otrzymali nic. Ani urody, ani talentu. Ludzie obdarzeni narzekają, ale przecież inny nie słyszą, nie widza. Nie mogą zobaczyć cudownego nieba czy człowieka, nie mogą usłyszeć pięknej melodii, to oni powinni narzekać. Nie wyobrażam dobie jaki to jest ból, nie fizyczny lecz duszy. Ta świadomość że nie możesz nic zobaczyć oprócz ciemności. Nie wszyscy potrafią wykorzystać swój dar, nie dostrzegają swojego piękna, sami sie niszczą. Wydaje mi sie ze każdy ma takie chwile gdy krzyk wypełnia całe jego ciało, lecz nic nie mogą z siebie wydobyć, nawet najdrobniejszego piśnięcia. Brudna dusza jest jak noc, czarna i głęboka, ale jest w niej cos specjalnego. To wyjątkowo cenna dusza, pełna niespodzianek. Słowo Kocham w dzisiejszych czasach całkiem straciło wartość. To śmieszne, a zarazem przytłaczające i smutne iż ludzie nie doceniają potęgi tego magicznego słowa. Każdy potrzebuje być kochany tak samo jak każdy potrzebuje kochać i gdy do twoich uszu dociera słowo Kocham Cię ono powoduje motyle a raczej zwierzęta wypuszczone z zoo w brzuchu, to jest niesamowite jaką potęge ma to proste słowo dla ludzi mówiących je z głębi serca. Kochać kogoś nie jest łatwo. Cisza jest melodnią dla twojego serca i umysłu, czujesz spokój i nagle słyszysz tę magie i ten spokój który wczejśniej czułaś zmienia się w ciepło i na twej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Czasem nieśmiały, a wtedy twój moliczek muska lekki rumienieć. Każdy ma inne uczucia słysząc to słowo.
Daj mi miłość... Tylko, że ta miłośc nie zawsze jest dobra..
Powiedz, że mnie kochasz Tylko, że nie zawsze te słowa są prawdziwe...
To chyba boli najbardziej.. Boli gdy osoba którą kochasz nad życie, kochasz prawdziwie nie kocha ciebie.. To najgorszy ból na świecie,nieodwzajemniona miłość jest najgorsza. Wtedy w tej jednej sekudzie tracisz poczucie świadomości, czujesz tylko pustke głęgoką jak czarna dziura. Czujesz się jak kropla deszczu które spada i już nigdy się nie pozbiera w tę samą co była wcześniej.
Wydaje mi się że każdy kogoś nienawidzi. Każdy ma taką osobę, którą z przyjemnością by udusił bo jest tak irytująca. Może najpierw gniew, znacznijmy od gniewu. Gniew to taki rodzaj nienawiści i złości. To taka bomba w środku człowieka, która tylko czeka by wybuchnąć i zniszczyć wszytsko co spotka po drodze. Te wszystkie emocje do drugiej osoby. Żeby nienawidzić innej osoby trzeba mieć w sobie ogromną siłę, a przede wszystkim cierpliwośc. Bo jak już jej nienawidzisz to musisz zachować spokój by nie zabić jej gołymi rękoma. Nienawiść jest jak witr spokojny i cichy, lecz potem zamienia się w tornado, lub morze ono jest spokojne ale może zmienić się w odchłań bez dna, która pożre cię zanim się obejżysz. Uczucie nienawiści, gniewu i złośći powoduje że z owieczki stajesz się wilkiem. Niebezpieczeństwo, adrenalina, nienawiść to buzuje w twoich rzyłach. Nienawidzisz kogoś z całego serca, to okropne ale prawdziwe. W życiu trzeba dokonywać wyborów, przeróżnych wyborów zaczynając od co zjem na śniadanie płatki
czy jogurt przechodząc do kierunku wybierania profilu w gimnazjum a kończąc na wybieraniu osób których pokochasz i tych których znienawidzisz. To jest zaskakujące jak osoba która była ci tak bliska z dnia na dzień staje się osobą, którą nienawidzisz. Można nienawidzić nauczycieli, rodziców czy idola nastolatek, życia, przyjaciół a nawet psa sąsiada za to że załatwił się na twoim trawniku. Tak szybko można kogoś znienawidzić. Życie to ciągła walka, czujesz sie jak bokser, a jak na niego przystało są wygrane i przegrane. Tylko ty o tym decydujesz, wszystko zależy od ciebie, od tego ile sił dasz z siebie. Tak teraz sobie pewnie myślicie co taka zwykła nastolatka może wiedzieć o życiu. Tak jestem nastolatka, która wlasnie siedzi i rozmyślania nad sensem życia zamiast uważać na lekcji angielskiego. I tak pan Paris mnie nie lubi, nie wiem dlaczego może kiedyś tam troszkę mu po pyskowałam ale to nic wielkiego. Ok może trochę bardzo, ale ja ogółem jestem grzeczna i dobrze sie uczę. Aaaa jeszcze wczorajszy taniec z Panem Bieberem, otóż nie odzywamy sie do siebie, rano znowu stał sie chamem. Boże on uważa sie za Boga swiata normalnie. Przyznam, że wczoraj czułam te głupie motylki w brzuchu gdy mnie dotykał, ale to nic nie znaczy. Przecież nie mogę zapomnieć tego jak mnie nazwał i że wyskoczyłam z jego auta. Na wspomnienie sobie jego miny niekontrolowanie zaśmiałam sie na głos, po czym spóścilam głowę.
- Co panią tak rozbawiło Panno Black? -spytał zły nauczyciel. Mogłabym sie założyć, że właśnie wpatrywał sie we mnie tym swoim świdrujacym spojrzeniem tak samo jak cała klasa. W odpowiedzi burknelam ciche nic i zaczęłam rysować cos na kartce, a nauczyciel wrócił do prowadzenia lekcji. Omawialiśmy sztukę: Romeo i Julia. Kolejna dołujaca opowieść o zakochanych, lekko prychnełam pod nosem. Po spojrzeniu na kartkę na której wlasnie pisałam, oczy omal mi nie wyskoczyły i pobiegły w kierunku zachodzącego słońca. Zamiast Romeo napisałam Justin, wpatrywałem sie w kartkę dobre 5 min aż nie zadzwonił dzwonek. Potrząsnęłam głową i wyszłam z klasy. Angielski był moja ostatnia lekcja, wiec teraz mogę spokójnie pójść i zamknąć sie w moim królestwie. Uwielbiam czytać książki, zarówno o tematyce kryminalnej jak i romanse i psychologiczne. Po prostu daje mi to radość i pogrążam sie w swoich zamysleniach. Często przerywam czytanie bo boje sie co będzie dalej, myśle jak ja bym to napisała lub jakbym ja zachowała sie na miejscu bohaterki. Gdy zobaczyłam moja Kat zbliżającą sie do mnie chciałam iść w jej stronę, ale czyjaś ręka odwróciła mnie do siebie. Victoria i jej przyjaciółki widzę no, no będzie niezła zabawa.
- Posłuchaj mnie suko. - wysyczała, tak tak niedoczekanie.
- Victoria lepiej weź swoje pieseczki i odwal sie ode mnie dobrze ci radzę. - usmiechnęłam sie sztucznie wymijająco je, jednak zatrzymał mnie głos Kendall.
- O patrzcie, patrzcie ofiara losu próbuje być fajna - serio dziewczyno? Okej spokojnie tylko sie nie denerwuj Mel. Wzięłam głęboki oddech i licząc do 10 odwrocilam sie.
- Kendall bądź dobrym psem i sprawdź czy czasem nie ma cie w dupie Victorii hau hau. - wyszczekałam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Odwrocilam sie na pięcie i podeszłam do Kat. Od razu żucia sie na mnie i skleiłyśmy sie jak parówka z bułka od hod doga. Jak sie oderwalysmy przybilysmy piątki i poszłyśmy w stronę domu. Po drodze dostałam pochwalenie od mojej żony. Tak mówię tak na nią a ona na mnie to nic złego. Szłam po krawężniku mając na sobie ciężki plecak, a Kate opowiadała mi historie jak to jej kuzyn Bill jadł pączki z cukrem pudrem, a jak to on je jak świnia podobnie do mnie miał cały biały nos i do kuchni weszła jego babcia, gdy go zobaczyła myślała że wciągał kokę i zaczęła go bić torebką. Zaczęłam sie śmiać jak idiotka i w pewnym momencie plecak mnie przeważył i wylądowałam na krawężniku. Obie przez chwile byłyśmy cicho, aż w końcu wybuchlysmy jeszcze glosniejszym śmiechem. Po chwili usłyszałam klakson i migiem podniosłam sie na rożne nogi, po czym spojrzałam na cieszacego sie Justina. Zaraz zaraz Justin?
- Niezła z ciebie fajtłapa. - mówił miedzy śmiechem a ja miałam ochotę zapaść sie pod ziemie i nigdy nie wychodzić. Od razu zrobiłam sie cała czerwona co nie uszło uwadze temu palantowi.
- Ślicznie sie rumienisz, a teraz wsiadajcie Tom chce was widzieć. - bez słowa odwrocilam sie do Kat i wzięłam ja za rękę idąc w przeciwną stronę niż on. Jak ja go nie lubię, nie ja go nienawidzę. Jest zaufanym w sobie idiotą. Za sobą słyszałam trzaśniecie drzwi i szybkie kroki, a po chwili zostałam przeżucona przez czyjeś ramie. Zorientowałam sie ze to przecież Justin.
- Piść mnie bo przysięgam, że...
- Że co uderzysz mnie? Już sie boje. - nawet nie dał mi dokończyć. Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy otrzymując w zamian śmiech. To ma cie bolec a nie. Ugh. Po chwili siedziałam już koło chichoczacej Kat na tylnym siedzeniu. Super, bardzo sie cieszę że was tak bawię. W samochodzie panowała cisza zakłócana przez ciche dźwięki wydobywające sie z radia. Zanim sie obejrzałam byliśmy w domu. Szybkim krokiem ruszyłam na kanapę i bezwładnie na nią opadłam. Jestem taka zmęczona, wyciągnęłam telefon i zaczęłam coś na nim klikać unikając wzroku wszystkich domowników. Tom i reszta chłopców rozmawiali a ja i Kat siedziałyśmy. Czasem mnie o coś pytała ale zbywałam ją cały czas patrząc w telefon. W końcu nie wytrzymała.
- Umieram!! - wykrzyczała, by zwrócić moja uwagę, nic z tego.
- Gwałcą mnie!! - i znowu nic.
- Melanie ktoś zjadł ci żelki. - niekontrolowanie podniosłam sie z miejsca.
- co? Zabije! - warknęłam z podniesiona ręka do góry jak wojownik. Wszyscy zaczęli sie śmiać, na co ja przewróciłam oczami i poszłam do kuchni. Wyjęłam z górnej półki 2 paczki żelek i pobiegłam na górę do mojego pokoju. Położyłam sie na łóżku i rozmyślałam. Przypomniała mi sie ostatnia noc spędzona z Alexem. Tak bardzo mi go brakowało, brakowło mi zapachu jego brzydkich perfum których zawsze używał, jego koszulek, które mu podkradałam, jego pocałunków i przytulasów. Brakowało mi jego włosów, które zawsze czochrałam. Usmiechnęłam sie na myśl o nim, a ktoś wpadł do pokoju. Poczułam jak materac ugina sie pod czyimś ciężarem. Już wiedziałam kto to. Justin czy ten człowiek nie umie pukać?
- Czego chcesz? - szepnęłam cicho, lecz tak zeby mnie usłyszał. Obruciłam sie przodem do niego. Mogłam ujrzeć te piękne brązowe tęczówki i ledwo widoczne zmarszczki na czole. Był idealny nie czekaj co nie, nie.
- Chciałem ci przedstawić moja dziewczynę. - powiedział a ja zamarłam. Co on wlasnie powiedział przepraszam? Czy ja sie czasem nie przesłyszałam?
- Po jakiego chuja?! - wymsknęło mi sie. Oczy Justina śledzily każdy mój ruch. Zeszłam z łóżka podchodząc do krzesła stojącego obok. Powoli na nim usiadłam. Nie wiedziałam jak sie mam zachować, czułam pustkę, ale dlaczego. Nawet nie lubię Biebera. Gdy chciał sie odezwać czyjaś nieszczęsna dusza zapukała do drzwi po czym weszła. Od razu na twarzy Pana Mam Dziewczynę Muszę Sie Pochwalić zagościł lekki uśmiech a mój żołądek sie skurczył. Do pokoju wpadła jakaś dziwka, no bo jak nazwać kogoś kto jest ubrany w sukienke, która nic nie zakrywa. To są jaja racja? Ale muszę przyznać ze nogi miała ładne i ogólnie była ładna. Ładniejsza ode mnie. Uśmiechnęła sie do Jutina a potem odwróciła do mnie i zmierzyła wzrokiem.
- Co ona tu robi? - zapytała z kpiną. Czekaj przecież to kurwa mój dom wypierdalaj.
- To jest mój dom, a ty stoisz na moim dywanie w moim pokoju. - wysyczalam i spojrzałam na Justina, który objął swoją dziewczynę i szepnął jej coś do ucha. Od razu zmieniła podejście, podeszła i mnie przytulila. Chcąc nie chcąc odwzajemniłam uścisk trochę mocniej niż powinnam. Cała kipiałam ze złości.
- Och wybacz nie wiedziałam, jestem Bella dziewczyna Justina. - odstanie słowa wysyczała jaby dając mi do zrozumienia, że jest jej.
- Miło mi cie poznać Bella jestem Melanie. - usmiechnęłam sie jak najsztuszniej potrafiłam, a gdy Bieber pocałował przyszła pannę Bieber pokierował mną impuls.
- Wybaczcie mi, ale muszę zadzwonić do mojego chłopaka pewnie sie martwi. - oznajmiłam i wymieniłam ich. Po drodze zerknęłam na Justina, który miał uniesione brwi i lekko otwarte usta. Ha tego sie nie spodziewałeś co. Wzięłam z półki telefon i wybrałam numer do Alexa. Nie wiem co mną zawładnęło, ale chciałam pokazać że też mam kogoś. Może to dziecinne, ale już taka jestem. Po drugim sygnale ktoś odebrał od razu mówiąc.
- Cześć mała właśnie miałem dzwonić wybieramy sie dzisiaj na wyścigi i bez gadania przyjadę za 10 min. - nie dając mi nawet czasu na odpowiedź rozłączył sie. Z oszołomioną mina powiedziałam.
- Ja ciebie tez pa. - ta Boże jaka ja jestem zdesperowana. Po tych słowach odwrocilam sie do nich przodem i pokazałam gestem ręki, ze mają iść co zrobili. Szybko podbieglam do szafy i wrzucałam wszystkie ciuchy po kolei. Nie wiem w co sie ubrać. Stałam tam jeszcze trochę i postanowiłam ubrać szorty z wysokim stanem i szara koszulkę na ramiaczkach która była do pępka. Do tego czarna bluza i już mamy. Tak wiem to odważny strój, ale chce zrobić wrażenie i nie chce za bardzo wyróżniać sie z tłumu. Spojrzałam na zegarek o kurde mam 5 minut, podbieglam do szuflady z czysta bielizna omal sie nie zabijając. Postanowiłam na koronkę, jak szaleć to szaleć. Przebrałam sie i zrobiłam kreski na oczach. Usłyszałam klakson i zbiegałam na dół. Justin, jego dziewczyna i Tom siedzieli na kanapie. Pewnie Kat i Chris są gdzieś razem, zbliżyli sie do siebie. Czułam na sobie czyiś wzrok, strzelam że to Justin. Gdy chciałam otwierać drzwi dobiegł mnie głos mojego brata.
- Gdzie sie wybierasz? - zapytał. Boże zero prywatności, nie zawsze będę mu mówiła co robię i gdzie idę. Chciałam mu grzecznie odpowiedzieć ale to że byłam zła w niczym nie pomagało.
- Nie twój pieprzony biznes. - wysyczalam po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Teraz byłam obojętna na wszystko co sie działo. Usmiechnęłam sie do Alexa i dałam mu całusa w policzek po czym pojechaliśmy. Nie rozumiem dlaczego Justin przedstawił mi swoją dziewczynę, może po to by uświadomić mi, że nie mam u niego szans. No bo jak ja mam sie porównywać do Belli. Ona jest na prawdę ładna i bardzo zgrabna. Co czekaj co ja właśnie powiedziałam? Nie chce być z takim dupkiem. Byliśmy już na miejscu, przegryzłam wargę. Naszła mnie ochota na ściganie sie, chociaż nigdy tego nie robiłam. Było tam dużo osób, dziewczyny ubrane jak panie lekkich obyczajów, a mężczyźni w czarne skórzane kurtki. Z głośników wydobywała sie głośna muzyka. Wszędzie rozchodził sie zapach dymu i paliwa. Gdy tylko wyszłam z auta wszyscy na mnie spojrzeli, faceci mnie obyczajali uśmiechając sie, a dziewczyny zabijały wzrokiem. Ależ szybko do mnie podszedł i objął w pasie. Patrzył na wszystkich morderczym wzrokiem, chciał pokazać że jestem jego. Dopiero teraz zauważyłam jak ubrany był Al. Miał czarne spodnie i szara bluzę. Włosy jak zawsze były postawione do góry. Różniły sie od włosów Justina, on zawsze miał seksowny nie ład. Dobra muszę przestać myślec o Justinie.
- Wyglądasz gorąco. - szepnął mi do ucha chlopak. Lekko sie zarumieniłam i szepnęłam cieche dziękuje. Kurde serio mam ochotę sie pościgać. W tłumie osób zauważyłam znajomą twarz, Victoria. Co ona tu robi na cholery? O to jeszcze w tej obrzydliwej sukience. Na mojej twarzy zagościł grymas, Alex zauważył to bo popatrzył sie w tym samym kierunku oblizujac wargi. No nie ona sie mu podoba? Szturchnelam go lekko łokciem, bo wciąż sie na nią gapił, a ona na niego. No chyba kurwa nie, już wiem co zrobię. Z lekkim uśmiechem zepchnełam rękę mojego towarzysza z biodra i podążyłam w kierunku tej zdziry. Gdy podeszłam bliżej usłyszałam jak mówiły o jakimś kolesiu. Opis pasował mi do Justina, ale moje przypuszczenia potwierdziły sie gdy spojrzała w jego kierunku. Stal tam ze swoją dziwką. Jak on tak szybko tu przyjechał? już nic nie rozumiem. On teraz patrzył na mnie, a gdy Victoria zobaczyła, że na nią nie patrzy popatrzyła sie na mnie i posłała zabójcze spojrzenie. Zaczęła iść w moja stronę. Zwerzyłam oczy i przejechałam ją wzrokiem.
- Ty, ja wyścig teraz, stawka 5 tysięcy. -wysyczała.
- Dobra szmato. - odparłam z uśmiechem. Widząc jej wkurzoną mordę zasmiałam sie i odwrociłam. Podeszłam do Alexa.
- Al proszę daj mi samochód. - poprosiłam błagalnie. On tylko sie uśmiechną i wskazał nowe cudeńko. Na niego zawsze mogę liczyć. Wzięłam od niego klucze i wraz z nim ruszyłam do auta.
- Mel tylko uważaj kochanie, dasz radę. -powiedział i dotknął swoimi ustami moje. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Wsiadłam do auta zapoznając sie z nim. Odpaliłam silnik i podjechalam pod miejsce startu. Wszyscy zebrali sie w kółko, a Victoria ala dziwka była już przy starcie. Nie ma szans, ona pewnie nawet nie umie jeździć. Zauważyłam zainteresowanego Justina, ale wyrzuciłam go z myśli. Teraz liczył sie tylko wyścig, prosta, zakręt i prosta. Tam gdzie startujemy będzie meta proste. Odpaliłam silnik trochę za głośno bo wszyscy podskoczyli. Ha. Ostatni raz popatrzyłam w bok na dziewczynę i gdy usłyszałam sygnał startu ruszyłam. Gaz, sprzęgło, adrenalina, prosta, skręt. Nie wiem dlaczego, ale gdy prowadzę czuje sie jakbym współżyła z samochodem. Poddaje sie temu całkowicie, prowadziłam. 150 km/h. Już połowa drogi do zakrętu, podwiekszyłam prędkość do 170km/h i przycisnęłam hamulec by skręcić, cały czas byłam na przodzie. Mówiłam ze ta dziewczyna nie umie prowadzić. Jeszcze prosta, już prawie byłam przy mecie gdy auto Victori uderzyło w moje, ta suka zrobiła to specjalnie. Wpadłam w poślizg lecz dodałam hamulec i samochód przekręcił i teraz jechałam tyłem, a przodem do pojazdu Victorii. Zauważyłam jej zdziwioną minę i zasmiałam sie. Dotarłam pierwsza na metę. Zaparkowałam i wysiadłam. Muszę zobaczyć czy auto jest bardzo zarysowane. Ludzie bili mi pokłony, inni patrzyli z niedowierzaniem a inni łapali sie za głowy. Ej ale ja nic takiego nie zrobiłam. Dotknęłam palcami bok auta, na szczęście nie jest tak bardzo zarysowany. Już miałam sie odwrócić, ale ktoś złapał mnie w pasie i zakręcił w kółko.
- Alex debilu postaw mnie. - powiedziałam przez śmiech. On jest niemożliwy.
- To było zajebiste. - wyszczeżył sie. Kręcoc głowa podeszłam do ciemnoskórego mężczyzny, który trzymał w ręce moją wygraną. Podał mi ją i przybił mi piątkę. Czułam sie ważna, czułam ze ja teraz panuje nad sytuacją i wiecie co? Podoba mi sie to uczucie. Odwracając sie dostrzegłam jak Justin i Alex patrzą sie na siebie wrogim spojrzeniem. To oni sie znają? Postanowiłam tam podejść. Oj nie nie będę rozmawiać z Bieberem. Gdy tam doszłam Justin do razu przemówił.
- To z nim sie spotykasz? Żartujesz sobie. - warknął. Przebiegł mi dreszcz po plecach.
- Mogę sie spotykać z kim chce. - wysyczałam kręcąc głowa żeby potwierdzić moje słowa. Podeszłam do Alexa i wtuliłam sie w niego. Miał kamienny wyraz twarzy. Natomiast Justin kipiał ze złości, byłam pewna, że zaraz poleci mu para z uszu.
- Czy ty wiesz kim on kurwa jest? - wskazał ręka na Alexa. Nie wiem do czego to zmierza, ale nie podoba mi sie to.
- A czy ona wie kim ty jestes? - spytał Al z kpiną.
- To nie jest miejsca ani czas na to Alex. - ostrzegł Justin. Patrzyłam sie raz na jednego a raz na drugiego. To wyglądało tak jakbym oglądała mecz tenisa.
- Dość. - rzuciłam. To nie to, że nie chciałam wiedzieć, wręcz przeciwnie, ale wiedziałam ze to nie skończy sie dobrze. Już nic gorszego nie może sie stac. Jak na zawołanie pojawiła sie Victoria.
- Ty suko oddawaj moje pieniądze. -wykrzyczała. Gdyby wzrok mógł zabijać już bym nie żyła - Bo jak nie to..
- To co? - przerwałam idąc w jej stronę. Byłam teraz naprawdę zła. Wspolczujcie jej.
- To nie będziesz miała życia. - cały czas krzyczała.
- Bardzo kreatywne. - syknęłam będąc twarzą w twarz z nią. Popchnęła mnie tak ze prawie upadlanie na ziemnie. Ze mną sie nie zadziera kochanie. Uderzyłam ją w twarz i zaczęłam okładać pięściami. Ludzie wiwatowałi i zakładali, która z nasz wygra. Nie kontrolowałam sie. Przestałam gdy usłyszałam sygnały radiowozu policyjnego. No to jestem w dupie.
_________________________
Hej najpierw chciałam Wam podziękować za 42 komentarze pod rozdziałem. Nawet nie wiecie jakie to dla mnie ważne i jak cenie te komentarze. Dodaje tak późno ponieważ chciałam napisać coś dłuższego. Jeśli chcecie nominacje to śmiało pisać w komentarzach. Jeju mam nadzieje ze coraz więcej będzie tych komentarzy. Mam prośbę możecie napisać chociaż jakieś 'super' czy 'chujowe' ale napisać komentarz? Bez komentarzy nie będzie rozdziałów xdd
Mam nadzieje, że Wam sie spodoba, z góry przepraszam za błędy pisze na tel.
CZYTASZ=KOMENTUJ
Melanie Pov.
Za życia wiele osób jest poniżanych i wyśmiewanych. Musza znosić te wszystkie przezwiska i spojrzenia pełne obrzydzenia i pogardy w ich stronę. Czuja sie bezwartościowe, brzydkie, niedocenione a to nie jest prawda. One musza udawać silnych lecz w środku powoli umierają. Powoli ich dusze taca swój blask, powoli tracą siłę by walczyć ze swoimi demonami. Ich dusze nie są już tak kolorowe, a serce łamie sie za każdym razem pozostawiając po sobie blizny. W umyśle maja utkwione te brutalne słówa i obrazy. Każdy człowiek jest wyjątkowy na swój sposób, popełniamy błędy, mamy wady to normalne, lecz one maja wpojone, ze są nic nie wartym gównem. Łzy są krwią, która wypływa z duszy w postaci kropli wody. Są wypełnione bólem fizycznym i psychicznym. Człowiek traktowany jak śmieć chce odejść z tego swiata, a wiesz dlaczego? Bo gdy człowiek umiera staje sie gwiazda na niebie, im więcej cierpienia przeżył za życia tym jaśniej świeci. Wtedy ludzie na ziemi mogą podziwiać jego piękno. Dopiero wtedy czuje sie ważny i piękny. Smierć jest uleczenien złamanych duszy. Ulga, gdy umierasz jesteś wolna, a wiatr otula cię swoim ciepłem. Patrzysz na wszystko inaczej, jesteś szczęśliwym człowiekiem. Już nie przejmujesz sie wyglądem, lecz jest jeden minus. Musisz patrzeć jak osoby takie jak ty cierpią tak jak ty kiedyś. Musisz widzieć ich zapłakane oczy i rysunki na ciele, ale możesz temu w jakiś sposób zaradzić. Możesz wybrać sobie człowieka takiego jak ty, którego dusza jest zniszczona i opiekować sie nim. I z uśmiechem patrzeć i czekać aż one staną sie pięknymi gwiazdami na niebie jak ty. Co do rysunków na ciele, są to piękne wzory, napisy lub pojedyncze kreski. To jest przyjemność połączona z bólem. Czy wiesz jak piękna jest trawa? Jak piękne są zwierzęta, ludzie, drzewa? Masz otwarte oczy, lecz tego nie widzisz. Musisz zamknąć je i otworzyć patrząc inaczej, patrz oczami ofiary brutali. Dojrzysz piegi na twarzy małej rudowlosej dziewczynki, małe piórka ptaka, kolory liści, dojrzysz także ból i cierpienie. Wystarczy sie tylko przyjrzeć a wszystko stanie sie jasne. Życie jest pięknym darem, lecz nie dla każdego. Są osoby, które zostały obdarzone wieloma talentami np: pięknym głosem, dusza pisarza, talentem tanecznym, a inni nie otrzymali nic. Ani urody, ani talentu. Ludzie obdarzeni narzekają, ale przecież inny nie słyszą, nie widza. Nie mogą zobaczyć cudownego nieba czy człowieka, nie mogą usłyszeć pięknej melodii, to oni powinni narzekać. Nie wyobrażam dobie jaki to jest ból, nie fizyczny lecz duszy. Ta świadomość że nie możesz nic zobaczyć oprócz ciemności. Nie wszyscy potrafią wykorzystać swój dar, nie dostrzegają swojego piękna, sami sie niszczą. Wydaje mi sie ze każdy ma takie chwile gdy krzyk wypełnia całe jego ciało, lecz nic nie mogą z siebie wydobyć, nawet najdrobniejszego piśnięcia. Brudna dusza jest jak noc, czarna i głęboka, ale jest w niej cos specjalnego. To wyjątkowo cenna dusza, pełna niespodzianek. Słowo Kocham w dzisiejszych czasach całkiem straciło wartość. To śmieszne, a zarazem przytłaczające i smutne iż ludzie nie doceniają potęgi tego magicznego słowa. Każdy potrzebuje być kochany tak samo jak każdy potrzebuje kochać i gdy do twoich uszu dociera słowo Kocham Cię ono powoduje motyle a raczej zwierzęta wypuszczone z zoo w brzuchu, to jest niesamowite jaką potęge ma to proste słowo dla ludzi mówiących je z głębi serca. Kochać kogoś nie jest łatwo. Cisza jest melodnią dla twojego serca i umysłu, czujesz spokój i nagle słyszysz tę magie i ten spokój który wczejśniej czułaś zmienia się w ciepło i na twej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Czasem nieśmiały, a wtedy twój moliczek muska lekki rumienieć. Każdy ma inne uczucia słysząc to słowo.
Daj mi miłość... Tylko, że ta miłośc nie zawsze jest dobra..
Powiedz, że mnie kochasz Tylko, że nie zawsze te słowa są prawdziwe...
To chyba boli najbardziej.. Boli gdy osoba którą kochasz nad życie, kochasz prawdziwie nie kocha ciebie.. To najgorszy ból na świecie,nieodwzajemniona miłość jest najgorsza. Wtedy w tej jednej sekudzie tracisz poczucie świadomości, czujesz tylko pustke głęgoką jak czarna dziura. Czujesz się jak kropla deszczu które spada i już nigdy się nie pozbiera w tę samą co była wcześniej.
Wydaje mi się że każdy kogoś nienawidzi. Każdy ma taką osobę, którą z przyjemnością by udusił bo jest tak irytująca. Może najpierw gniew, znacznijmy od gniewu. Gniew to taki rodzaj nienawiści i złości. To taka bomba w środku człowieka, która tylko czeka by wybuchnąć i zniszczyć wszytsko co spotka po drodze. Te wszystkie emocje do drugiej osoby. Żeby nienawidzić innej osoby trzeba mieć w sobie ogromną siłę, a przede wszystkim cierpliwośc. Bo jak już jej nienawidzisz to musisz zachować spokój by nie zabić jej gołymi rękoma. Nienawiść jest jak witr spokojny i cichy, lecz potem zamienia się w tornado, lub morze ono jest spokojne ale może zmienić się w odchłań bez dna, która pożre cię zanim się obejżysz. Uczucie nienawiści, gniewu i złośći powoduje że z owieczki stajesz się wilkiem. Niebezpieczeństwo, adrenalina, nienawiść to buzuje w twoich rzyłach. Nienawidzisz kogoś z całego serca, to okropne ale prawdziwe. W życiu trzeba dokonywać wyborów, przeróżnych wyborów zaczynając od co zjem na śniadanie płatki
czy jogurt przechodząc do kierunku wybierania profilu w gimnazjum a kończąc na wybieraniu osób których pokochasz i tych których znienawidzisz. To jest zaskakujące jak osoba która była ci tak bliska z dnia na dzień staje się osobą, którą nienawidzisz. Można nienawidzić nauczycieli, rodziców czy idola nastolatek, życia, przyjaciół a nawet psa sąsiada za to że załatwił się na twoim trawniku. Tak szybko można kogoś znienawidzić. Życie to ciągła walka, czujesz sie jak bokser, a jak na niego przystało są wygrane i przegrane. Tylko ty o tym decydujesz, wszystko zależy od ciebie, od tego ile sił dasz z siebie. Tak teraz sobie pewnie myślicie co taka zwykła nastolatka może wiedzieć o życiu. Tak jestem nastolatka, która wlasnie siedzi i rozmyślania nad sensem życia zamiast uważać na lekcji angielskiego. I tak pan Paris mnie nie lubi, nie wiem dlaczego może kiedyś tam troszkę mu po pyskowałam ale to nic wielkiego. Ok może trochę bardzo, ale ja ogółem jestem grzeczna i dobrze sie uczę. Aaaa jeszcze wczorajszy taniec z Panem Bieberem, otóż nie odzywamy sie do siebie, rano znowu stał sie chamem. Boże on uważa sie za Boga swiata normalnie. Przyznam, że wczoraj czułam te głupie motylki w brzuchu gdy mnie dotykał, ale to nic nie znaczy. Przecież nie mogę zapomnieć tego jak mnie nazwał i że wyskoczyłam z jego auta. Na wspomnienie sobie jego miny niekontrolowanie zaśmiałam sie na głos, po czym spóścilam głowę.
- Co panią tak rozbawiło Panno Black? -spytał zły nauczyciel. Mogłabym sie założyć, że właśnie wpatrywał sie we mnie tym swoim świdrujacym spojrzeniem tak samo jak cała klasa. W odpowiedzi burknelam ciche nic i zaczęłam rysować cos na kartce, a nauczyciel wrócił do prowadzenia lekcji. Omawialiśmy sztukę: Romeo i Julia. Kolejna dołujaca opowieść o zakochanych, lekko prychnełam pod nosem. Po spojrzeniu na kartkę na której wlasnie pisałam, oczy omal mi nie wyskoczyły i pobiegły w kierunku zachodzącego słońca. Zamiast Romeo napisałam Justin, wpatrywałem sie w kartkę dobre 5 min aż nie zadzwonił dzwonek. Potrząsnęłam głową i wyszłam z klasy. Angielski był moja ostatnia lekcja, wiec teraz mogę spokójnie pójść i zamknąć sie w moim królestwie. Uwielbiam czytać książki, zarówno o tematyce kryminalnej jak i romanse i psychologiczne. Po prostu daje mi to radość i pogrążam sie w swoich zamysleniach. Często przerywam czytanie bo boje sie co będzie dalej, myśle jak ja bym to napisała lub jakbym ja zachowała sie na miejscu bohaterki. Gdy zobaczyłam moja Kat zbliżającą sie do mnie chciałam iść w jej stronę, ale czyjaś ręka odwróciła mnie do siebie. Victoria i jej przyjaciółki widzę no, no będzie niezła zabawa.
- Posłuchaj mnie suko. - wysyczała, tak tak niedoczekanie.
- Victoria lepiej weź swoje pieseczki i odwal sie ode mnie dobrze ci radzę. - usmiechnęłam sie sztucznie wymijająco je, jednak zatrzymał mnie głos Kendall.
- O patrzcie, patrzcie ofiara losu próbuje być fajna - serio dziewczyno? Okej spokojnie tylko sie nie denerwuj Mel. Wzięłam głęboki oddech i licząc do 10 odwrocilam sie.
- Kendall bądź dobrym psem i sprawdź czy czasem nie ma cie w dupie Victorii hau hau. - wyszczekałam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Odwrocilam sie na pięcie i podeszłam do Kat. Od razu żucia sie na mnie i skleiłyśmy sie jak parówka z bułka od hod doga. Jak sie oderwalysmy przybilysmy piątki i poszłyśmy w stronę domu. Po drodze dostałam pochwalenie od mojej żony. Tak mówię tak na nią a ona na mnie to nic złego. Szłam po krawężniku mając na sobie ciężki plecak, a Kate opowiadała mi historie jak to jej kuzyn Bill jadł pączki z cukrem pudrem, a jak to on je jak świnia podobnie do mnie miał cały biały nos i do kuchni weszła jego babcia, gdy go zobaczyła myślała że wciągał kokę i zaczęła go bić torebką. Zaczęłam sie śmiać jak idiotka i w pewnym momencie plecak mnie przeważył i wylądowałam na krawężniku. Obie przez chwile byłyśmy cicho, aż w końcu wybuchlysmy jeszcze glosniejszym śmiechem. Po chwili usłyszałam klakson i migiem podniosłam sie na rożne nogi, po czym spojrzałam na cieszacego sie Justina. Zaraz zaraz Justin?
- Niezła z ciebie fajtłapa. - mówił miedzy śmiechem a ja miałam ochotę zapaść sie pod ziemie i nigdy nie wychodzić. Od razu zrobiłam sie cała czerwona co nie uszło uwadze temu palantowi.
- Ślicznie sie rumienisz, a teraz wsiadajcie Tom chce was widzieć. - bez słowa odwrocilam sie do Kat i wzięłam ja za rękę idąc w przeciwną stronę niż on. Jak ja go nie lubię, nie ja go nienawidzę. Jest zaufanym w sobie idiotą. Za sobą słyszałam trzaśniecie drzwi i szybkie kroki, a po chwili zostałam przeżucona przez czyjeś ramie. Zorientowałam sie ze to przecież Justin.
- Piść mnie bo przysięgam, że...
- Że co uderzysz mnie? Już sie boje. - nawet nie dał mi dokończyć. Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy otrzymując w zamian śmiech. To ma cie bolec a nie. Ugh. Po chwili siedziałam już koło chichoczacej Kat na tylnym siedzeniu. Super, bardzo sie cieszę że was tak bawię. W samochodzie panowała cisza zakłócana przez ciche dźwięki wydobywające sie z radia. Zanim sie obejrzałam byliśmy w domu. Szybkim krokiem ruszyłam na kanapę i bezwładnie na nią opadłam. Jestem taka zmęczona, wyciągnęłam telefon i zaczęłam coś na nim klikać unikając wzroku wszystkich domowników. Tom i reszta chłopców rozmawiali a ja i Kat siedziałyśmy. Czasem mnie o coś pytała ale zbywałam ją cały czas patrząc w telefon. W końcu nie wytrzymała.
- Umieram!! - wykrzyczała, by zwrócić moja uwagę, nic z tego.
- Gwałcą mnie!! - i znowu nic.
- Melanie ktoś zjadł ci żelki. - niekontrolowanie podniosłam sie z miejsca.
- co? Zabije! - warknęłam z podniesiona ręka do góry jak wojownik. Wszyscy zaczęli sie śmiać, na co ja przewróciłam oczami i poszłam do kuchni. Wyjęłam z górnej półki 2 paczki żelek i pobiegłam na górę do mojego pokoju. Położyłam sie na łóżku i rozmyślałam. Przypomniała mi sie ostatnia noc spędzona z Alexem. Tak bardzo mi go brakowało, brakowło mi zapachu jego brzydkich perfum których zawsze używał, jego koszulek, które mu podkradałam, jego pocałunków i przytulasów. Brakowało mi jego włosów, które zawsze czochrałam. Usmiechnęłam sie na myśl o nim, a ktoś wpadł do pokoju. Poczułam jak materac ugina sie pod czyimś ciężarem. Już wiedziałam kto to. Justin czy ten człowiek nie umie pukać?
- Czego chcesz? - szepnęłam cicho, lecz tak zeby mnie usłyszał. Obruciłam sie przodem do niego. Mogłam ujrzeć te piękne brązowe tęczówki i ledwo widoczne zmarszczki na czole. Był idealny nie czekaj co nie, nie.
- Chciałem ci przedstawić moja dziewczynę. - powiedział a ja zamarłam. Co on wlasnie powiedział przepraszam? Czy ja sie czasem nie przesłyszałam?
- Po jakiego chuja?! - wymsknęło mi sie. Oczy Justina śledzily każdy mój ruch. Zeszłam z łóżka podchodząc do krzesła stojącego obok. Powoli na nim usiadłam. Nie wiedziałam jak sie mam zachować, czułam pustkę, ale dlaczego. Nawet nie lubię Biebera. Gdy chciał sie odezwać czyjaś nieszczęsna dusza zapukała do drzwi po czym weszła. Od razu na twarzy Pana Mam Dziewczynę Muszę Sie Pochwalić zagościł lekki uśmiech a mój żołądek sie skurczył. Do pokoju wpadła jakaś dziwka, no bo jak nazwać kogoś kto jest ubrany w sukienke, która nic nie zakrywa. To są jaja racja? Ale muszę przyznać ze nogi miała ładne i ogólnie była ładna. Ładniejsza ode mnie. Uśmiechnęła sie do Jutina a potem odwróciła do mnie i zmierzyła wzrokiem.
- Co ona tu robi? - zapytała z kpiną. Czekaj przecież to kurwa mój dom wypierdalaj.
- To jest mój dom, a ty stoisz na moim dywanie w moim pokoju. - wysyczalam i spojrzałam na Justina, który objął swoją dziewczynę i szepnął jej coś do ucha. Od razu zmieniła podejście, podeszła i mnie przytulila. Chcąc nie chcąc odwzajemniłam uścisk trochę mocniej niż powinnam. Cała kipiałam ze złości.
- Och wybacz nie wiedziałam, jestem Bella dziewczyna Justina. - odstanie słowa wysyczała jaby dając mi do zrozumienia, że jest jej.
- Miło mi cie poznać Bella jestem Melanie. - usmiechnęłam sie jak najsztuszniej potrafiłam, a gdy Bieber pocałował przyszła pannę Bieber pokierował mną impuls.
- Wybaczcie mi, ale muszę zadzwonić do mojego chłopaka pewnie sie martwi. - oznajmiłam i wymieniłam ich. Po drodze zerknęłam na Justina, który miał uniesione brwi i lekko otwarte usta. Ha tego sie nie spodziewałeś co. Wzięłam z półki telefon i wybrałam numer do Alexa. Nie wiem co mną zawładnęło, ale chciałam pokazać że też mam kogoś. Może to dziecinne, ale już taka jestem. Po drugim sygnale ktoś odebrał od razu mówiąc.
- Cześć mała właśnie miałem dzwonić wybieramy sie dzisiaj na wyścigi i bez gadania przyjadę za 10 min. - nie dając mi nawet czasu na odpowiedź rozłączył sie. Z oszołomioną mina powiedziałam.
- Ja ciebie tez pa. - ta Boże jaka ja jestem zdesperowana. Po tych słowach odwrocilam sie do nich przodem i pokazałam gestem ręki, ze mają iść co zrobili. Szybko podbieglam do szafy i wrzucałam wszystkie ciuchy po kolei. Nie wiem w co sie ubrać. Stałam tam jeszcze trochę i postanowiłam ubrać szorty z wysokim stanem i szara koszulkę na ramiaczkach która była do pępka. Do tego czarna bluza i już mamy. Tak wiem to odważny strój, ale chce zrobić wrażenie i nie chce za bardzo wyróżniać sie z tłumu. Spojrzałam na zegarek o kurde mam 5 minut, podbieglam do szuflady z czysta bielizna omal sie nie zabijając. Postanowiłam na koronkę, jak szaleć to szaleć. Przebrałam sie i zrobiłam kreski na oczach. Usłyszałam klakson i zbiegałam na dół. Justin, jego dziewczyna i Tom siedzieli na kanapie. Pewnie Kat i Chris są gdzieś razem, zbliżyli sie do siebie. Czułam na sobie czyiś wzrok, strzelam że to Justin. Gdy chciałam otwierać drzwi dobiegł mnie głos mojego brata.
- Gdzie sie wybierasz? - zapytał. Boże zero prywatności, nie zawsze będę mu mówiła co robię i gdzie idę. Chciałam mu grzecznie odpowiedzieć ale to że byłam zła w niczym nie pomagało.
- Nie twój pieprzony biznes. - wysyczalam po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Teraz byłam obojętna na wszystko co sie działo. Usmiechnęłam sie do Alexa i dałam mu całusa w policzek po czym pojechaliśmy. Nie rozumiem dlaczego Justin przedstawił mi swoją dziewczynę, może po to by uświadomić mi, że nie mam u niego szans. No bo jak ja mam sie porównywać do Belli. Ona jest na prawdę ładna i bardzo zgrabna. Co czekaj co ja właśnie powiedziałam? Nie chce być z takim dupkiem. Byliśmy już na miejscu, przegryzłam wargę. Naszła mnie ochota na ściganie sie, chociaż nigdy tego nie robiłam. Było tam dużo osób, dziewczyny ubrane jak panie lekkich obyczajów, a mężczyźni w czarne skórzane kurtki. Z głośników wydobywała sie głośna muzyka. Wszędzie rozchodził sie zapach dymu i paliwa. Gdy tylko wyszłam z auta wszyscy na mnie spojrzeli, faceci mnie obyczajali uśmiechając sie, a dziewczyny zabijały wzrokiem. Ależ szybko do mnie podszedł i objął w pasie. Patrzył na wszystkich morderczym wzrokiem, chciał pokazać że jestem jego. Dopiero teraz zauważyłam jak ubrany był Al. Miał czarne spodnie i szara bluzę. Włosy jak zawsze były postawione do góry. Różniły sie od włosów Justina, on zawsze miał seksowny nie ład. Dobra muszę przestać myślec o Justinie.
- Wyglądasz gorąco. - szepnął mi do ucha chlopak. Lekko sie zarumieniłam i szepnęłam cieche dziękuje. Kurde serio mam ochotę sie pościgać. W tłumie osób zauważyłam znajomą twarz, Victoria. Co ona tu robi na cholery? O to jeszcze w tej obrzydliwej sukience. Na mojej twarzy zagościł grymas, Alex zauważył to bo popatrzył sie w tym samym kierunku oblizujac wargi. No nie ona sie mu podoba? Szturchnelam go lekko łokciem, bo wciąż sie na nią gapił, a ona na niego. No chyba kurwa nie, już wiem co zrobię. Z lekkim uśmiechem zepchnełam rękę mojego towarzysza z biodra i podążyłam w kierunku tej zdziry. Gdy podeszłam bliżej usłyszałam jak mówiły o jakimś kolesiu. Opis pasował mi do Justina, ale moje przypuszczenia potwierdziły sie gdy spojrzała w jego kierunku. Stal tam ze swoją dziwką. Jak on tak szybko tu przyjechał? już nic nie rozumiem. On teraz patrzył na mnie, a gdy Victoria zobaczyła, że na nią nie patrzy popatrzyła sie na mnie i posłała zabójcze spojrzenie. Zaczęła iść w moja stronę. Zwerzyłam oczy i przejechałam ją wzrokiem.
- Ty, ja wyścig teraz, stawka 5 tysięcy. -wysyczała.
- Dobra szmato. - odparłam z uśmiechem. Widząc jej wkurzoną mordę zasmiałam sie i odwrociłam. Podeszłam do Alexa.
- Al proszę daj mi samochód. - poprosiłam błagalnie. On tylko sie uśmiechną i wskazał nowe cudeńko. Na niego zawsze mogę liczyć. Wzięłam od niego klucze i wraz z nim ruszyłam do auta.
- Mel tylko uważaj kochanie, dasz radę. -powiedział i dotknął swoimi ustami moje. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Wsiadłam do auta zapoznając sie z nim. Odpaliłam silnik i podjechalam pod miejsce startu. Wszyscy zebrali sie w kółko, a Victoria ala dziwka była już przy starcie. Nie ma szans, ona pewnie nawet nie umie jeździć. Zauważyłam zainteresowanego Justina, ale wyrzuciłam go z myśli. Teraz liczył sie tylko wyścig, prosta, zakręt i prosta. Tam gdzie startujemy będzie meta proste. Odpaliłam silnik trochę za głośno bo wszyscy podskoczyli. Ha. Ostatni raz popatrzyłam w bok na dziewczynę i gdy usłyszałam sygnał startu ruszyłam. Gaz, sprzęgło, adrenalina, prosta, skręt. Nie wiem dlaczego, ale gdy prowadzę czuje sie jakbym współżyła z samochodem. Poddaje sie temu całkowicie, prowadziłam. 150 km/h. Już połowa drogi do zakrętu, podwiekszyłam prędkość do 170km/h i przycisnęłam hamulec by skręcić, cały czas byłam na przodzie. Mówiłam ze ta dziewczyna nie umie prowadzić. Jeszcze prosta, już prawie byłam przy mecie gdy auto Victori uderzyło w moje, ta suka zrobiła to specjalnie. Wpadłam w poślizg lecz dodałam hamulec i samochód przekręcił i teraz jechałam tyłem, a przodem do pojazdu Victorii. Zauważyłam jej zdziwioną minę i zasmiałam sie. Dotarłam pierwsza na metę. Zaparkowałam i wysiadłam. Muszę zobaczyć czy auto jest bardzo zarysowane. Ludzie bili mi pokłony, inni patrzyli z niedowierzaniem a inni łapali sie za głowy. Ej ale ja nic takiego nie zrobiłam. Dotknęłam palcami bok auta, na szczęście nie jest tak bardzo zarysowany. Już miałam sie odwrócić, ale ktoś złapał mnie w pasie i zakręcił w kółko.
- Alex debilu postaw mnie. - powiedziałam przez śmiech. On jest niemożliwy.
- To było zajebiste. - wyszczeżył sie. Kręcoc głowa podeszłam do ciemnoskórego mężczyzny, który trzymał w ręce moją wygraną. Podał mi ją i przybił mi piątkę. Czułam sie ważna, czułam ze ja teraz panuje nad sytuacją i wiecie co? Podoba mi sie to uczucie. Odwracając sie dostrzegłam jak Justin i Alex patrzą sie na siebie wrogim spojrzeniem. To oni sie znają? Postanowiłam tam podejść. Oj nie nie będę rozmawiać z Bieberem. Gdy tam doszłam Justin do razu przemówił.
- To z nim sie spotykasz? Żartujesz sobie. - warknął. Przebiegł mi dreszcz po plecach.
- Mogę sie spotykać z kim chce. - wysyczałam kręcąc głowa żeby potwierdzić moje słowa. Podeszłam do Alexa i wtuliłam sie w niego. Miał kamienny wyraz twarzy. Natomiast Justin kipiał ze złości, byłam pewna, że zaraz poleci mu para z uszu.
- Czy ty wiesz kim on kurwa jest? - wskazał ręka na Alexa. Nie wiem do czego to zmierza, ale nie podoba mi sie to.
- A czy ona wie kim ty jestes? - spytał Al z kpiną.
- To nie jest miejsca ani czas na to Alex. - ostrzegł Justin. Patrzyłam sie raz na jednego a raz na drugiego. To wyglądało tak jakbym oglądała mecz tenisa.
- Dość. - rzuciłam. To nie to, że nie chciałam wiedzieć, wręcz przeciwnie, ale wiedziałam ze to nie skończy sie dobrze. Już nic gorszego nie może sie stac. Jak na zawołanie pojawiła sie Victoria.
- Ty suko oddawaj moje pieniądze. -wykrzyczała. Gdyby wzrok mógł zabijać już bym nie żyła - Bo jak nie to..
- To co? - przerwałam idąc w jej stronę. Byłam teraz naprawdę zła. Wspolczujcie jej.
- To nie będziesz miała życia. - cały czas krzyczała.
- Bardzo kreatywne. - syknęłam będąc twarzą w twarz z nią. Popchnęła mnie tak ze prawie upadlanie na ziemnie. Ze mną sie nie zadziera kochanie. Uderzyłam ją w twarz i zaczęłam okładać pięściami. Ludzie wiwatowałi i zakładali, która z nasz wygra. Nie kontrolowałam sie. Przestałam gdy usłyszałam sygnały radiowozu policyjnego. No to jestem w dupie.
_________________________
Hej najpierw chciałam Wam podziękować za 42 komentarze pod rozdziałem. Nawet nie wiecie jakie to dla mnie ważne i jak cenie te komentarze. Dodaje tak późno ponieważ chciałam napisać coś dłuższego. Jeśli chcecie nominacje to śmiało pisać w komentarzach. Jeju mam nadzieje ze coraz więcej będzie tych komentarzy. Mam prośbę możecie napisać chociaż jakieś 'super' czy 'chujowe' ale napisać komentarz? Bez komentarzy nie będzie rozdziałów xdd
Mam nadzieje, że Wam sie spodoba, z góry przepraszam za błędy pisze na tel.
CZYTASZ=KOMENTUJ
piątek, 28 marca 2014
informacja
CZEŚĆ CHCIAŁABYM WAM TYLKO POWIEDZIEĆ ŻE NIE MIAŁAM POJĘCIA IŻ KOMENTARZE ANONIMOWE SĄ WYŁĄCZONE TAKŻE PRZEPRASZAM JUŻ TO ZMIENIŁAM. WSZYSCY MOGĄ DODAWAĆ KOMENTARZE.
+Skazana Na Rocka DZIĘKUJE ŻE MI TO UŚWIADOMIŁAŚ.
@Belieber.Pola DZIĘKUJE ZA TYLE KOMENTARZY ALE JEŚLI TY DODASZ 14 KOMENTARZY TO TO SIĘ NIE LICZY HAHHAHHA <3 LICZY SIĘ 1 KOMENTARZ OD JEDNEJ OSOBY.
DZIĘKUJE ZA UWAGĘ.
+Skazana Na Rocka DZIĘKUJE ŻE MI TO UŚWIADOMIŁAŚ.
@Belieber.Pola DZIĘKUJE ZA TYLE KOMENTARZY ALE JEŚLI TY DODASZ 14 KOMENTARZY TO TO SIĘ NIE LICZY HAHHAHHA <3 LICZY SIĘ 1 KOMENTARZ OD JEDNEJ OSOBY.
DZIĘKUJE ZA UWAGĘ.
czwartek, 27 marca 2014
Rodział 5.
Justin Pov.
Po tym jak ta mała suka Black wyskoczyła z samochodu od razu się zatrzymałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie wiedziałem czy coś się jej stało, przecież Tom zabiłby mnie gdyby się dowiedział, że jego mała siostrzyczka zrobiła sobie krzywdę, gdy ja byłem w pobliżu. Przyda się jej nauka przetrwania, a raczej nauka zachowywania się przy osobach takie jak ja. Jest pyskata i denerwująca a to nie przejdzie. Jak się dowie, że jej brat jest w gangu będzie musiała trochę przystopować. Jak zostanie porwana i będzie pyskować to od razu zostanie uderzona, a ona jest za bardzo delikatna na to. Wracając ona mi kurwa uciekła, zwiała. Zacisnąłem szczękę i wysiadłem z samochodu. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jej drobnego ciała i znalazłem. Z wrażenia otworzyłem buzie i nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Ona, ona leżała tam cała obolała. Myślałem że lepiej przemyślała swój plan, zauważyłem też samochód tuż koło niej. Melanie szybko się otrząsnęła i gdy nasze oczy się spotkały, gwałtownie wstała i biegiem wsiadła do auta. Przecież on może jej coś zrobić, na pewno go nie zna, a co jak ją zabije? Nie żebym się o nią martwił przecież. Ostatni raz poparzyła na mnie i odjechali. Tak po prostu. Nie widziałem dobrze twarzy tego chłopaka, ale skądś ją znam. A niech sobie z nim jedzie mam to daleko w dupie. Potrząsnąłem głową, wsiadłem do auta i odjechałem. Od razu pojechałem na siłownie, muszę się jakoś uspokoić, odreagować. Mimo, że jest późno.. właśnie która godzina? zerknąłem na zegarek. 1.30 no pięknie. Musze zadzwonić do Toma i opowiedzieć co się stało. Oczywiście pominę parę szczegółów takich jak to że chciałem ją uderzyć. Zaskoczyło mnie jej zachowanie w klubie. Nie spodziewałem się że mnie przytuli by odciągnąć mnie od tego dupka, który ją obmacywał. Nie wiem dlaczego, ale jak widzę ją z innym facetem to tak jakbym miał jakiś przełącznik i automatycznie przełącza się na: ZABIĆ KAŻDEGO KTO DOTKNIE MELANIE. Kurwa przecież ja jej nie trawie nawet. Jest mi obojętna, to kolejna dziwka. Z resztą ta jej przyjaciółeczka to niezła dupa. Dobra koniec. Dzwonie do mojego przyjaciela.Wybrałem numer i gdy miałem się rozłączyć ktoś odebrał.
- Co jest Biebs? - zapytał niewyraźnym głosem. No super jest najebany, nie pogadam z nim teraz.
- Nic Tom dzwonie tylko po to by ci oznajmić, że twoje siostra wyskoczyła z mojego samochodu, który jechał z prędkością 200km/h a potem wsiadła do jakiegoś innego samochodu i odjechała. To nic takiego. - wzruszyłem ramionami, mimo że on tego nie widział.
- CO ZROBIŁA? - wydarł się do słuchawki Tomo, no no od razu wytrzeźwiał - Natychmiast jedź do domu... Ludzie zbieramy się już. - tą drugą część powiedział pewnie do chłopców i Kate. Zanim mogłem odmówić rozłączył się. Co za sukinsyn. Mimo wszystko to jest mój najlepszy przyjaciel. Bardzo go szanuję a to się rzadko zdarza. Ok spokojnie, przymknąłem oczy i gwałtownie zawróciłem. Gdy już byłem w domu, przy wejściu od razu zostałem zarzucony pytaniami. Zacząłem więc im wszystko opowiadać.
- Justin jaki to był samochód? - spytała seksowna blondynka.
- Czarne ferrari. - odparłem obojętnie. Za bardzo byłem skupiony na jej biuście. Kate zerwała się z miejsca i z podniesionym palcem oznajmiła.
- Ja wiem kto to był. To prawdopodobnie był Alex, nasz dawny przyjaciel, on zawsze miał słabość do takich samochodów tak samo jak Mel, widziałam go niedawno i właśnie jechał czarnym ferrari. - gdy skończyła mówić usłyszałem wyk silnika i od razu podszedłem do okna. No kurwa nie wierze, Melanie Suka Black właśnie całowała się z tym idiotą. Tylko ja to widziałem. Wyszła z auta a ja ze złości poszedłem do swojego pokoju. Alex skądś kojarzę to imię...
Melanie Pov:
- Coś ty do cholery odpierdoliła? - warknął mój brat.
- No właśnie, nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. - dodała smutnym głosem Kat.
- Ja, ja przepraszam nie chciałam, nie każcie się mi się tłumaczyć bo nie mam siły na to. - odpadłam zgodzie z prawdą. Pewnie i tam Bieber im powiedział. Oby nie widzieli jak pocałowałam się z Alexem. Oni tylko pokiwali głowami i dali mi przejść. Bez słowa wbiegłam na górę i z łzami w oczach położyłam się na moim łóżku. Teraz dopiero dotarły do mnie. Kłótnia z Justinem, spotkanie z Alexem. To było za wiele. Ciało bolało mnie niemiłosiernie. Kocham tańczyć, to daje mi spokój. Więc bez zastanowienia pobiegłam do sali z lustrami. Tak mam taką. Podłączyłam telefon do głośników i włączyłam muzykę. Moje ciało samo zaczęło się ruszać. Tańczyłam dobre 10 min dopóki nie poczułam czyjejś obecności, a w lustrze zobaczyłam Pana dupka. Wzdrygnęłam się, żadne z nas nic nie mówiło.W końcu Justin się odezwał.
- No, no nieźle. - wychrypiał, a mnie przeszły ciarki - A tak po za tym jak się lizało z tym twoim chujem? - dodał. Zamurowało mnie. Stałam tam bez ruchu z otworzoną buzią . Czyli on to widział.
- Ja, ja - wydukałam, ale on nie dał mi dokończyć.
- Zatańczy z zemną. - rozkazał. Co? ja mam z nim zatańczyć? ja? on sobie chyba żartuje. To żart tak? jakieś ukryte kamery tu są? Zanim miałam szanse się sprzeciwić, włączył muzykę i podszedł do mnie. Gdy dotknął moich bioder poczułam motyli w brzuchu, ale dlaczego? Postanowiłam odgonić wszystkie myśli i ponieść się chwili. Bieber mówił jakie kroki mam wykonywać i z tego powstał nawet niezły układ. Tańczyliśmy tak chyba godzinę. Pomijając wygłupy, gilgotanie i śmianie, no i oczywiście kłótnie. To robię źle tamto robię źle a pierdol się człowieku. Przy ostatnim kroku złapał mnie w talii i podniósł do góry. Gdy już skończyliśmy spojrzałam na wyświetlać telefonu. 5:50 No super a muszę iść dzisiaj do szkoły. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy i szłam w stronę wyjścia.
- Niezły tyłek. - krzyknął rozbawiony Jus.
- Pieprz się. - odpowiedziałam specjalnie potrząsając tyłkiem bardziej.
- Ale tylko z Tobą. - odpowiedział, a ja gdy byłam już przy drzwiach odwróciłam się i powiedziałam.
- Dobranoc Jus. - wyszeptałam. Byłam bardzo zmęczona, powieki same mi opadały. Odwróciłam się i ostatnie co usłyszałam to.
- Dobranoc Księżniczko.
_____________________________
WITAM WAS.O ile jeszcze tak jesteście. Rozdział głupi jak zwykle.
Dziękuje za komentarze, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Postawie warunek (chociaż wiem że go nie spełnicie)
15 komentarzy-6 rozdział.
Buziaki :**
Po tym jak ta mała suka Black wyskoczyła z samochodu od razu się zatrzymałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie wiedziałem czy coś się jej stało, przecież Tom zabiłby mnie gdyby się dowiedział, że jego mała siostrzyczka zrobiła sobie krzywdę, gdy ja byłem w pobliżu. Przyda się jej nauka przetrwania, a raczej nauka zachowywania się przy osobach takie jak ja. Jest pyskata i denerwująca a to nie przejdzie. Jak się dowie, że jej brat jest w gangu będzie musiała trochę przystopować. Jak zostanie porwana i będzie pyskować to od razu zostanie uderzona, a ona jest za bardzo delikatna na to. Wracając ona mi kurwa uciekła, zwiała. Zacisnąłem szczękę i wysiadłem z samochodu. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jej drobnego ciała i znalazłem. Z wrażenia otworzyłem buzie i nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Ona, ona leżała tam cała obolała. Myślałem że lepiej przemyślała swój plan, zauważyłem też samochód tuż koło niej. Melanie szybko się otrząsnęła i gdy nasze oczy się spotkały, gwałtownie wstała i biegiem wsiadła do auta. Przecież on może jej coś zrobić, na pewno go nie zna, a co jak ją zabije? Nie żebym się o nią martwił przecież. Ostatni raz poparzyła na mnie i odjechali. Tak po prostu. Nie widziałem dobrze twarzy tego chłopaka, ale skądś ją znam. A niech sobie z nim jedzie mam to daleko w dupie. Potrząsnąłem głową, wsiadłem do auta i odjechałem. Od razu pojechałem na siłownie, muszę się jakoś uspokoić, odreagować. Mimo, że jest późno.. właśnie która godzina? zerknąłem na zegarek. 1.30 no pięknie. Musze zadzwonić do Toma i opowiedzieć co się stało. Oczywiście pominę parę szczegółów takich jak to że chciałem ją uderzyć. Zaskoczyło mnie jej zachowanie w klubie. Nie spodziewałem się że mnie przytuli by odciągnąć mnie od tego dupka, który ją obmacywał. Nie wiem dlaczego, ale jak widzę ją z innym facetem to tak jakbym miał jakiś przełącznik i automatycznie przełącza się na: ZABIĆ KAŻDEGO KTO DOTKNIE MELANIE. Kurwa przecież ja jej nie trawie nawet. Jest mi obojętna, to kolejna dziwka. Z resztą ta jej przyjaciółeczka to niezła dupa. Dobra koniec. Dzwonie do mojego przyjaciela.Wybrałem numer i gdy miałem się rozłączyć ktoś odebrał.
- Co jest Biebs? - zapytał niewyraźnym głosem. No super jest najebany, nie pogadam z nim teraz.
- Nic Tom dzwonie tylko po to by ci oznajmić, że twoje siostra wyskoczyła z mojego samochodu, który jechał z prędkością 200km/h a potem wsiadła do jakiegoś innego samochodu i odjechała. To nic takiego. - wzruszyłem ramionami, mimo że on tego nie widział.
- CO ZROBIŁA? - wydarł się do słuchawki Tomo, no no od razu wytrzeźwiał - Natychmiast jedź do domu... Ludzie zbieramy się już. - tą drugą część powiedział pewnie do chłopców i Kate. Zanim mogłem odmówić rozłączył się. Co za sukinsyn. Mimo wszystko to jest mój najlepszy przyjaciel. Bardzo go szanuję a to się rzadko zdarza. Ok spokojnie, przymknąłem oczy i gwałtownie zawróciłem. Gdy już byłem w domu, przy wejściu od razu zostałem zarzucony pytaniami. Zacząłem więc im wszystko opowiadać.
- Justin jaki to był samochód? - spytała seksowna blondynka.
- Czarne ferrari. - odparłem obojętnie. Za bardzo byłem skupiony na jej biuście. Kate zerwała się z miejsca i z podniesionym palcem oznajmiła.
- Ja wiem kto to był. To prawdopodobnie był Alex, nasz dawny przyjaciel, on zawsze miał słabość do takich samochodów tak samo jak Mel, widziałam go niedawno i właśnie jechał czarnym ferrari. - gdy skończyła mówić usłyszałem wyk silnika i od razu podszedłem do okna. No kurwa nie wierze, Melanie Suka Black właśnie całowała się z tym idiotą. Tylko ja to widziałem. Wyszła z auta a ja ze złości poszedłem do swojego pokoju. Alex skądś kojarzę to imię...
Melanie Pov:
- Coś ty do cholery odpierdoliła? - warknął mój brat.
- No właśnie, nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. - dodała smutnym głosem Kat.
- Ja, ja przepraszam nie chciałam, nie każcie się mi się tłumaczyć bo nie mam siły na to. - odpadłam zgodzie z prawdą. Pewnie i tam Bieber im powiedział. Oby nie widzieli jak pocałowałam się z Alexem. Oni tylko pokiwali głowami i dali mi przejść. Bez słowa wbiegłam na górę i z łzami w oczach położyłam się na moim łóżku. Teraz dopiero dotarły do mnie. Kłótnia z Justinem, spotkanie z Alexem. To było za wiele. Ciało bolało mnie niemiłosiernie. Kocham tańczyć, to daje mi spokój. Więc bez zastanowienia pobiegłam do sali z lustrami. Tak mam taką. Podłączyłam telefon do głośników i włączyłam muzykę. Moje ciało samo zaczęło się ruszać. Tańczyłam dobre 10 min dopóki nie poczułam czyjejś obecności, a w lustrze zobaczyłam Pana dupka. Wzdrygnęłam się, żadne z nas nic nie mówiło.W końcu Justin się odezwał.
- No, no nieźle. - wychrypiał, a mnie przeszły ciarki - A tak po za tym jak się lizało z tym twoim chujem? - dodał. Zamurowało mnie. Stałam tam bez ruchu z otworzoną buzią . Czyli on to widział.
- Ja, ja - wydukałam, ale on nie dał mi dokończyć.
- Zatańczy z zemną. - rozkazał. Co? ja mam z nim zatańczyć? ja? on sobie chyba żartuje. To żart tak? jakieś ukryte kamery tu są? Zanim miałam szanse się sprzeciwić, włączył muzykę i podszedł do mnie. Gdy dotknął moich bioder poczułam motyli w brzuchu, ale dlaczego? Postanowiłam odgonić wszystkie myśli i ponieść się chwili. Bieber mówił jakie kroki mam wykonywać i z tego powstał nawet niezły układ. Tańczyliśmy tak chyba godzinę. Pomijając wygłupy, gilgotanie i śmianie, no i oczywiście kłótnie. To robię źle tamto robię źle a pierdol się człowieku. Przy ostatnim kroku złapał mnie w talii i podniósł do góry. Gdy już skończyliśmy spojrzałam na wyświetlać telefonu. 5:50 No super a muszę iść dzisiaj do szkoły. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy i szłam w stronę wyjścia.
- Niezły tyłek. - krzyknął rozbawiony Jus.
- Pieprz się. - odpowiedziałam specjalnie potrząsając tyłkiem bardziej.
- Ale tylko z Tobą. - odpowiedział, a ja gdy byłam już przy drzwiach odwróciłam się i powiedziałam.
- Dobranoc Jus. - wyszeptałam. Byłam bardzo zmęczona, powieki same mi opadały. Odwróciłam się i ostatnie co usłyszałam to.
- Dobranoc Księżniczko.
_____________________________
WITAM WAS.O ile jeszcze tak jesteście. Rozdział głupi jak zwykle.
Dziękuje za komentarze, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Postawie warunek (chociaż wiem że go nie spełnicie)
15 komentarzy-6 rozdział.
Buziaki :**
Subskrybuj:
Posty (Atom)